Dane zza oceanu dały pożywkę niedźwiedziom

Opublikowane dziś dane o wzroście liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych w Stanach Zjednoczonych do 500 tys., znacznie gorsze, niż się spodziewano, rozczarowujący odczyt indeksu wskaźników wyprzedzających oraz spadek wskaźnika aktywności gospodarczej w rejonie Filadelfii, inwestorzy potraktowali jako potwierdzenie wcześniejszych sygnałów słabnięcia ożywienia gospodarczego.

Opublikowane dziś dane o wzroście liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych w Stanach Zjednoczonych do 500 tys., znacznie gorsze, niż się spodziewano, rozczarowujący odczyt indeksu wskaźników wyprzedzających oraz spadek wskaźnika aktywności gospodarczej w rejonie Filadelfii, inwestorzy potraktowali jako potwierdzenie wcześniejszych sygnałów słabnięcia ożywienia gospodarczego.

W pierwszych minutach handlu na Wall Street indeksy poszły wyraźnie w dół, tracąc po ponad 1 proc. Na naszym kontynencie najsilniej zareagowały wskaźniki w Paryżu i Warszawie. Nasz indeks największych spółek byki uratowały przed większą przeceną dopiero na końcowym fixingu.

Polska GPW

Czwartkowa sesja na warszawskiej giełdzie zaczęła się od niewielkich wzrostów. Główne indeksy zyskiwały na otwarciu po 0,3-0,5 proc., zaś wskaźniki małych i średnich spółek wystartowały w pobliżu poziomu wczorajszego zamknięcia. Po nienajgorszym początku szybko pojawiło się osłabienie. Nie było ono jednak zbyt poważne. Jedynie przez moment, około południa, pojawiło się niebezpieczeństwo zejścia indeksów pod kreskę. Popyt zdołał jednak temu zapobiec. W tej fazie nasz rynek zachowywał się wyraźnie lepiej, niż główne parkiety europejskie. Gdy jednak na nich sytuacja zaczęła się poprawiać, nasze byki wyraźnie się ociągały z wykorzystaniem tej okazji do wzrostów. WIG20 poruszał się w bok w bardzo wąskim, zaledwie kilkupunktowym przedziale. Inwestorzy z poważniejszymi decyzjami postanowili najwyraźniej zaczekać do momentu publikacji danych makroekonomicznych w Stanach Zjednoczonych. Spośród grona największych firm korzystnie wyróżniały się akcje Telekomunikacji Polskiej, zwyżkujące o 1,2 - 1,4 proc. i niewiele im ustępujące walory PZU. Papiery PKO wyraźnie traciły na wartości, mimo że bank ogłosił znacznie lepsze niż się spodziewano wyniki za drugi kwartał. Spadki sięgały momentami 0,8 proc. Równie słabo zachowywały się walory PKN Orlen. Reakcja na gorsze niż się spodziewano dane dotyczące liczby wniosków o zasiłki dla bezrobotnych Amerykanów była dość wyraźna. W ciągu kilku minut indeks największych spółek spadł o 20 punktów, zniżkując o 0,6 proc. Gdy okazało się, że reakcja Wall Street jest także zdecydowanie negatywna, wyprzedaż uległa nasileniu. Indeks największych spółek zniżkował nawet o ponad 1,5 proc. Ostatecznie jednak stracił jedynie 0,64 proc., a WIG spadł o 0,43 proc. Wskaźniki małych i średnich spółek zakończyły dzień niemal na poziomie środowego zamknięcia. mWIG40 zyskał 0,03 proc. a sWIG80 zniżkował o 0,06 proc. Obroty wyniosły 1,4 mld zł.

Reklama

Giełdy zagraniczne

Środowa sesja na Wall Street przyniosła niewielkie zwyżki indeksów, przedłużające trwającą od początku tygodnia "falkę" wzrostową. W jej wyniku S&P500 zyskał łącznie niecałe 15 punktów, czyli niespełna 1,4 proc. i wydostał się nieco powyżej średniej z 50 sesji. Rynek nie wygląda więc na zbyt mocny a inwestorzy zdają się czekać na poważniejszy impuls. Jego pojawienie się może nadać zmianom większą dynamikę. Równie dobrze możemy jednak obserwować kontynuację ruchu w bok w przedziale 1080-1120 punktów. Giełdy azjatyckie postanowiły nie czekać na rozstrzygnięcia w Stanach Zjednoczonych i dziś odważniej ruszyły w górę. Nikkei zyskał 1,3 proc., zapewne w związku z nadziejami na przyjęcie nowego pakietu stymulacyjnego dla gospodarki i osłabienie jena. Reakcja chińskiej giełdy była bardziej umiarkowana. Shanghai B-Share zyskał zaledwie niecałe 0,1 proc., jednak Shanghai Composite wzrósł o 0,8 proc.

Sesja na parkietach europejskich zaczęła się od wzrostu głównych indeksów o 0,5 -0,7 proc. Już w trakcie pierwszej godziny handlu nastroje jednak zdecydowanie się pogorszyły i wskaźniki spadły pod kreskę. Popyt nie dawał za wygraną i rozpoczął stopniowe odrabianie strat, zakończone sukcesem niemal w samo południe. Byki, początkowo wystraszone spadkiem kontraktów na amerykańskie indeksy, starały się wykorzystać każdy pretekst do ruchu w górę. Dostały wsparcie w postaci informacji o tym, że redukcja deficytu w Grecji przebiega szybciej, niż panowano i wkrótce można się spodziewać decyzji o wypłacie kolejnej transzy z pakietu pomocowego dla tego kraju. Było to jednak tylko urozmaicenie oczekiwania na dane zza oceanu. Na ateńskiej giełdzie żadnej reakcji nie było widać.

Na giełdach naszego regionu sytuacja była dość zróżnicowana. W Budapeszcie i Moskwie indeksy zyskiwały po 0,5 proc., zaś w Sofii i Bukareszcie spadały po 0,8-1 proc. Po publikacji serii gorszych niż się spodziewano danych zza oceanu, po wzrostach zostało tylko wspomnienie. Spośród głównych indeksów jedynie londyński FTSE uniknął większej przeceny. Tuż po godzinie 16.00 znajdował się w okolicach środowego zamknięcia. Za to CAC40 tracił 1,9 proc. a DAX zniżkował o 1,2 proc.

Waluty

Środowy wyskok kursu euro do ponad 1,29 dolara okazał się jedynie chwilowym "incydentem". Skorygowany został już wczoraj wieczorem, zaś dziś przed południem wspólne waluta zdecydowanie osłabła. Jej kurs dotarł do 1,277 dolara. Z tego poziomu rozpoczęło się silniejsze odreagowanie. Taka zmienność nastrojów w ciągu dnia widoczna jest już od ubiegłego tygodnia.

Zwiększoną zmienność obserwujemy także na naszym rynku. Generalnie jednak złoty ma tendencję do umacniania się wobec głównych walut. Po kilkudniowej przecenie, dziś przed południem dolar zdrożał na moment do 3,09 zł, jednak szybko znaczna część strat została odrobiona. Podobny scenariusz miał miejsce w przypadku euro. Jego kurs rano skoczył do nieco ponad 3,95 zł, po czym spadł o półtora grosza. W najgorszym momencie dziś za franka trzeba było płacić nieco ponad 2,97 zł, ale było też sporo okazji do zakupów tańszych o 2-3 grosze.

Podsumowanie

Amerykańscy bezrobotni zniweczyli próby warszawskich inwestorów wypchnięcia indeksu naszych największych spółek bardziej zdecydowanie ponad 2500 punktów. Indeks znalazł się powyżej tego poziomu jedynie przez chwilę. Publikacja danych zza oceanu zakończyła więc trzydniowy ruch w górę i zwiększyła prawdopodobieństwo powrotu do spadków z drugiego tygodnia sierpnia. Tym bardziej, że poziom 2450 punktów, który ostatnio stanowił zaporę przed przeceną, tym razem może okazać się zbyt słaby. W ostatnich minutach handlu niedźwiedzie z łatwością go pokonały i tylko zryw byków na końcowym fixingu zdołał na razie oddalić niebezpieczeństwo. Do takich "cudownych" końcówek należy jednak podchodzić z dużą ostrożnością.

Roman Przasnyski

Goldfinance
Dowiedz się więcej na temat: deta | Zasiłek dla bezrobotnych | giełdy | Dana | reakcja | handel | byki | danie | wskaźniki | inwestorzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »