Dobry moment na powrót?
Przedstawiciele funduszy mówią, że teraz jest dobry moment, by wrócić na giełdę. Dodają jednak, że wielkiej hossy nie będzie.
Kupować gdy jest tanio, sprzedawać na górce - to prosta zasada inwestycyjna, którą bardzo trudno zastosować w praktyce. Przekonali się o tym szczególnie boleśnie właściciele jednostek inwestycyjnych. Większość z nich na przekór zdrowemu rozsądkowi zrobiła dokładnie odwrotnie. Teraz słono za to płacą. Wielu inwestorów na długo zniechęciło się do warszawskiej giełdy, inny zastanawiają się czy warto już wracać.
Teraz akcje...
Zapytaliśmy przedstawicieli towarzystw inwestycyjnych co radzą inwestorom. Odpowiadają zgodnie.
- Teraz jest jeden z najlepszych momentów, by wejść w akcje. Taka okazja nie powtórzy się do mistrzostw świata Euro 2012. Warto zauważyć, że wyceny akcji notowanych na warszawskim parkiecie odzwierciedlają recesję w Polsce. Wzrost gospodarczy 6 proc. w I kwartale tego raczej nie potwierdza - tłumaczy Mariusz Staniszewski, prezes Noble Bank TFI.
- Oczywiście, że warto wracać do funduszy inwestycyjnych - radzi Bogusław Grabowski, prezes Skarbiec TFI.
- Polska była, jest i będzie bardzo dobrym krajem do inwestycji. Warto wykorzystać okazję. Po spadkach jest najlepszy okres do kupowania - dodaje Piotr Klinowski, dyrektor departamentu funduszy inwestycyjnych w HSBC Bank Polska.
...bo najgorsze za nami?
Impuls do korekty przyszedł ze Stanów Zjednoczonych. Tam burza nie minęła, ale powoli cichnie.
- Ostra faza globalnego kryzysu kredytowego jest już za nami, ale na amerykańskim rynku może on potrwać co najmniej kolejnych 12 miesięcy - ocenił George Soros.
- Gospodarka USA jest w środku spowolnienia, z bardzo małym wzrostem przez kolejne dwa kwartały - uważa Dennis Lockhart, prezes Fed z Atlanty
Podobnie wypowiadają się także przedstawiciele naszych towarzystw.
- Ciągle słychać o recesji w Stanach Zjednoczonych. Wszystko jednak wskazuje na to, że będzie to wyjątkowa recesja, bo bez spadku w amerykańskim P KB. Pewne jest to, że sektor finansowy jest przeceniony i to znacznie. Nasze spółki finansowe są obecnie o połowę tańsze niż w zeszłym roku - mówi Mariusz Staniszewski.
Problem w tym, że nasi inwestorzy nadal są nerwowi, a chętnych do kupowania nie widać.
- Na razie wszyscy czekają. Jak giełda zacznie rosnąć, to inwestorzy będą się zastanawiać, czy to trwałe. Przy takim myśleniu to znów okaże się, że niektórzy zainwestują na górce. Lekarstwem jest systematyczne oszczędzanie. Patrząc na fundamenty nasza giełda nie miała przyczyn, by tak silnie spadać - tłumaczy Bogusław Grabowski.
...ale kokosów nie będzie
Silne fundamenty nie zaniechęcają graczy do kupna. Nie ma co liczyć na szybki zysk.
- Warto jednak pamiętać, że inwestując w fundusze trzeba myśleć długoterminowo (3 do 5 lat). Jak ktoś ma teraz pieniądze i chce je przeznaczyć na remont za 6 miesięcy, to lepiej włożyć je na lokatę. Wtedy będzie pewność, że remont się odbędzie - ostrzega Bogusław Grabowski.
Nie ma też co liczyć, że powtórzymy szalone wzrosty z zeszłego roku. Na pewno nie zafunduje nam tego zagranica.
- 5 minut Polski już minęło. Są rynki ciekawsze od warszawskiej giełdy. Krótkoterminowe kapitał spekulacyjny już do nas nie wróci - przewiduje Piotr Klinowski.
Nasz rynek zmienia swoje oblicze. Przestaje być parkietem wschodzącym.
- W najbliższych latach warszawska giełda będzie się upodobniała do rynków rozwiniętych. To oznacza, że średnio rocznie będzie rosła 10 do 15 proc. Można zapomnieć o skokach o 35 proc. rocznie. Takich zysków trzeba szukać na prawdziwych rynkach rozwijających się - dodaje Piotr Klinowski.
Są jednak optymiści
- W perspektywie dwuletniej nasz parkiet powinien urosnąć od 40 do 60 proc. Zanim zobaczymy wzrosty, ryneku musi ubić dno. To oznacza, że posucha może potrwać nawet 2 kolejne kwartały. Jeśli jednak przesadziliśmy w ocenie kłopotów amerykańskiej gospodarki, to wzrosty mogą wrócić jeszcze w tym roku - prognozuje Mariusz Staniszewski.
