Dramat złotego
W ostatnim tygodniu notowania złotego silnie spadały. Odchylenie złotówki od dawnego parytetu sięgnęło poziomu 3,5 proc, co oznacza, że krajowa waluta była najsłabsza od uwolnienia kursu w 2000r.
Inwestorzy w obawie o poparcie dla planu uzdrowienia finansów Jerzego Hausnera, wyprzedawali naszą walutę obawiając się przede wszystkim o stan polskich finansów publicznych.
Rynkiem zaczęły rządzić emocje, dlatego ceny euro na poziomie 4,9 a być może 5 zł nie można wykluczyć.
Obecnie największy problem mają klienci stojący przed decyzja o zaciągnięciu kredytu w dolarze, franku szwajcarskim czy euro. Wydaje się że nikt nie jest w stanie przewidzieć co stanie się z kursem złotego w najbliższych miesiącach nie mówiąc o latach.
Obecnie wielu analityków rekomenduje zaciągnięcie kredytu w złotówkach. A co z klientami, którzy od kilku lat spłacają kredyty walutowe? Według zebranych danych, w 2004 r. kurs złotego będzie wahał się w przedziale +/- 5 proc. wokół parytetu.
Jeśli założymy, że kurs EUR/USD wzrośnie do poziomu 1,30 - to zdaniem ekspertów - kurs euro względem złotego może się kształtować między 4,45 a 4,90 zł.
Analitycy walutowi nie wierzą w znacznie wzmocnienie dolara i jednocześnie uważają, że euro nie powinno już silnie drożeć z uwagi na słabe fundamenty europejskich gospodarek. Jednak większość nie ma racji - więc może jednak USD?
Dla "eurokredytobiorców" oznacza to, że ich kiepska sytuacja nie ulegnie poprawie ale także nie powinna się znacznie pogorszyć. Jeśli faktycznie kurs euro ma się utrzymać na obecnym poziomie, lub nawet nieco spaść, to nie warto teraz konwertować kredytu w euro na złotówki. Dlatego wydaje się, że lepszym wyjściem jest negocjacja z bankiem wysokości jego oprocentowania lub wydłużenie okresu spłaty.
Złoty powinien umocnić się. Dealerzy uważają, że weekendowe rozmowy pomiędzy koalicją rządową a największą partią opozycyjną zmniejszą nieco obawy narastające wokół programu reform fiskalnych premiera Hausnera. Wygląda na to że inwestorzy pozostaną ostrożni do końca lutego, kiedy to Platforma Obywatelska (PO) ma zdecydować, czy poprze rządowy program reform.