Dreptanie w miejscu
Pierwsze minuty notowań kontraktów terminowych na WIG20 wydawały się wskazywać na rosnącą siłę byków. Po otwarciu na poziomie 1577 pkt. seria FW20Z0 lekko wzrosła, lecz przebieg dogrywki rozwiał nadzieje na poprawę koniunktury na warszawskim parkiecie.
Indeks największych spółek miał na fixingu wartość zbliżoną do tej, którą zanotował podczas wczorajszego zamknięcia notowań ciągłych. Na dogrywce przeważali jednak inwestorzy sprzedający akcje blue chips, co spowodowało szybki spadek kursu FW20Z0 do około 1550 pkt. Na tym poziomie notowania ustabilizowały się i przez dwie godziny kurs kontraktów pozostawał niemal niezmieniony, przy stosunkowo niewielkich obrotach.
W dalszej części sesji dało się zauważyć pewne ożywienie na rynku kasowym. Wartość indeksu WIG20 zaczęła powoli rosnąć, a wraz z nim notowania kontraktów. Ich kurs zamknięcia wyniósł 1558 pkt. i okazał się zaledwie 2 pkt. niższy od wczorajszego kursu rozliczeniowego (jego dzisiejsza wartość to 1559 pkt.). Praktycznie nie zmieniła się więc wartość portfeli osób, które pozostawiły otwarte pozycje przez całą sesję, a poniedziałkowe CRR-y (rozliczenia rynkowe dokonywane po sesji) wyniosą zaledwie 10 zł na jeden kontrakt.
Przyglądając się ilości otwartych pozycji i wolumenowi obrotu na poszczególnych seriach kontraktów, łatwo zauważyć sporą dysproporcję między tymi wielkościami. Ilość otwartych pozycji serii marcowej i czerwcowej, jest kilkakrotnie niższa niż kontraktów grudniowych, podczas gdy obrót serią marcową jest niemal 70 razy, a czerwcową aż 150 razy niższy niż serią FW20Z0. Fakt ten można wytłumaczyć tym, iż dominujący na rynku tzw. "spekulanci" interesują się niemal wyłącznie serią o najkrótszym terminie wykonania, zaś inwestorzy wykorzystujący kontrakty do zabezpieczania otwartych pozycji na rynku kasowym, wybierają do tego celu pozostałe serie kontraktów.