Emocje i plotki czy zdrowy rozsądek i kalkulacje? Co rządzi na giełdach?

Giełda przypomina swoiste wahadło, które porusza się od stanu przesadnego optymizmu po paniczny pesymizm. Benjamin Graham - amerykański inwestor, który stworzył podwaliny pod obecnie stosowane metody inwestowania w "wartość" mawiał, że inteligentny inwestor kupuje od pesymistów i sprzedaje optymistom. Mawiał także, iż sposobem na stabilny sukces inwestycyjny, także w okresach bessy, jest nie słuchanie tego, co mówi się na Wall Street, a konsekwentne stosowanie własnych, wypracowanych zasad.

Na własnym podwórku

Jerzy Z. Bednarek, partner zarządzający w DSBJ Grupie Doradczej, podkreśla, że nasza rodzima giełda nie różni się od innych, a nawet, z uwagi na duży udział inwestorów indywidualnych w obrotach instrumentami finansowymi (w 2009 roku 27% proc. obrotu akcjami, 52% proc. obrotu kontraktami terminowymi i aż 65% proc. opcjami), należy liczyć się z tym, że udział emocji w realizowanych inwestycjach wcale nie jest mały. Jego zdaniem nie oznacza to, że inwestorzy indywidualni są mniej profesjonalni niż inwestorzy instytucjonalni, zapewne jednak są bardziej podatni na emocje aniżeli zespoły zarządzających w firmach inwestycyjnych. -- Kompleksowe analizy i kalkulacje są wykorzystywane głównie przez inwestorów instytucjonalnych. Ponieważ z reguły zarządzają oni środkami wielu inwestorów, nie ma w tym przypadku miejsca na nieprzemyślane decyzje i kierowanie się emocjami. Każda inwestycja musi być przeanalizowana pod kątem bezpieczeństwa i możliwego zysku, tak, aby ryzyko straty było ograniczone do minimum - dodaje wiceprezes zarządu GoAdvisers Bartosz Zalewski. - Można również postawić tezę - mówi Magdalena Grzybowska, członek zarządu Synopsis Polska S.A.- że rynki znajdujące się w fazie rozwoju -- do których można zaliczyć również polski rynek kapitałowy -- są bardziej nieefektywne niż te rozwinięte. Dzieje się tak dlatego, że na krajowym rynku poziom standardów -- w zakresie chociażby ładu korporacyjnego -- jest niższy niż ten, z którym mamy do czynienia w rozwiniętych gospodarkach. Narzędzia komunikacyjne, którymi dysponują spółki, nie odbiegają od standardów zachodnich; jednak często spółki w nikłym stopniu dzielą się z inwestorami większą ilością informacji ponad to, co jest od nich wymagane ustawowo -- w formie obowiązków informacyjnych.

Reklama

Teoria a praktyka

- Odpowiadając na pytanie, czy rynkiem giełdowym rządzi zdrowy rozsądek, czy emocje, zdecydowanie skłaniam się ku tej drugiej możliwości - mówi Magdalena Grzybowska z Synopsis Polska S.A. -- Inwestowanie na rynku kapitałowym wymaga dużej ilości wiedzy, jednak -- niezależnie od ilości przestudiowanych opracowań naukowych -- w momencie zderzenia się z rzeczywistością giełdową zauważamy, że rynek często jest całkowicie nieprzewidywalny. Rządzą nim emocje, obawy i nadzieje inwestorów -- dodaje. Dopóki snujemy teoretyczne rozważania o inwestowaniu na giełdzie, dopóty jest łatwo. Jak mawia stare przysłowie - "łatwiej jest być mądrym dla innych, niż dla siebie"! W praktyce faktem jest jednak jestto, że czynnik emocji gra ogromną rolę. Wojciech Maryański -- dyrektor POK Warszawa, z Beskidzkiego Domu Maklerskiego S.A. - wspomina, jak jeszcze na studiach założył się z kolegą o piwo. Zakład był poważny -- do wyznaczonej daty obaj panowie mieli inwestować wirtualne pieniądze w grze giełdowej, dostępnej na jednym z portali internetowych. Przebieg rywalizacji pełen był gwałtownych zwrotów akcji, agresywnych decyzji, racjonalnego analizowania interesujących walorów -- słowem profesjonalizm aż kipiał. -- Ten "profesjonalizm" wspomniałem w momencie, w którym trzęsącą się ręką, po stukrotnym sprawdzeniu, składałem moje pierwsze, prawdziwe zlecenie kupna akcji. Po jego zrealizowaniu, kolejne 30 minut życia spędziłem patrząc jak zaczarowany w notowania i przeżywając skrajne emocje -- od euforii po załamanie, w zależności od tego, czy w danej chwili miałem kilka złotych zysku, czy wręcz przeciwnie - dodaje Maryański. Jak podkreśla nasz rozmówca, pracując w domu maklerskim spotyka różnych klientów. -- Niektórzy potrafią opanować nerwy, ale części zdarzało się dzielić ze mną -- oraz wszystkimi dookoła -- swoimi emocjami. Konstatacje ich częstokroć zawierały na przykład szereg życzeń: co, w co i kogo ma strzelić. Niestety, te emocjonalne reakcje niejednokrotnie znajdowały odzwierciedlenie w niespecjalnie trafnych decyzjach inwestycyjnych - mówi Maryański.

Słyszałem, że można zarobić?

Magdalena Grzybowska, obserwując od lat polski rynek kapitałowy, zauważa, że błędem, często popełnianym przez inwestorów, jest brak wiary we własne możliwości dotyczące analizy potencjału zmian kursów spółek. -- Poziom wiedzy ekonomicznej w naszym kraju jest niezmiernie niski, a decyzja o zaangażowaniu środków w kupno akcji podejmowana jest często pod wpływem hurraoptymistycznych doniesień medialnych z parkietu; jak to miało miejsce w trakcie hossy zakończonej w 2007 roku, czy też podczas trwania prywatyzacji spółek Skarbu Państwa i przeprowadzanych IPO -- dodaje. Zdaniem Grzybowskiej inwestorzy ci polegają w ocenie atrakcyjności danej inwestycji niemal wyłącznie na informacjach płynących z mediów i publikowanych w nich rekomendacjach analityków. Posiadacze takich rachunków inwestycyjnych często nie zadają sobie trudu przeprowadzenia choćby podstawowej analizy spółki czy też branży, w której ona działa. Decyzja inwestycyjna powzięta pod wpływem impulsu często jest decyzją chybioną. W momencie, gdy inwestycja zaczyna przynosić straty, zaczyna działać kolejny efekt psychologiczny - brak akceptacji przegranej. Znaczna część inwestorów ma skłonność do przetrzymywania strat z nadzieją, że kurs akcji wróci do trendu wzrostowego. Tymczasem straty zazwyczaj tylko się pogłębiają.

Kupuj, gdy leje się krew

Jedną z podstawowych zasad giełdowych jest reguła "kupuj, gdy leje się krew". Jest to strategia tyleż słuszna, co trudna w realizacji. Na gwałtownie spadającym rynku trudno jest opanować nerwy i kupować, kiedy większość sprzedaje. Podobnie trudno jest sprzedać akcje, kiedy wszyscy sąsiedzi dookoła puchną z dumy, że ich portfele, siłą rozpędu, zyskują na wartości po 2 proc. dziennie. Jednak to właśnie oswojenie emocji daje dobre rezultaty. Ten, kto w lutym 2009 roku kupił akcje KGHM za 20,60 PLN, może dziś cieszyć się ze stopy zwrotu równej ponad 400 proc. Kto zbył akcje w październiku 2007 roku, kiedy gospodarka miała się świetnie, ale indeks WIG20 budował właśnie tzw. formację podwójnego szczytu -- bardzo czytelny sygnał, że robi się nieciekawie -- nie stracił. Jak podkreśla Maryański -- inwestowinwestowaniem na giełdzie powinna kierować chłodna kalkulacja, tymczasem znaczna większość inwestorów chłodno kalkuluje, jak będzie inwestować, a następnie inwestuje w sposób dokładnie odwrotny. -- I niestety w tej kwestii jestem nieco pesymistą -- wierzę, że wiedza o rynku kapitałowym będzie się popularyzowała, ale "nowi" inwestorzy i tak będą popełniać te same błędy, bowiem cudze doświadczenie nikogo nie uczy - dodaje nasz rozmówca.

Kupuj plotki, sprzedawaj fakty

7 września 2008 roku robot Google zinterpretował informację o możliwym bankructwie linii lotniczych United Airlines, opublikowaną w 2002 roku, jako aktualną. Informacja ta błyskawicznie rozeszła się po rynku, efektem czego był spektakularny spadek ceny akcji z 12,50 do 3 USDdolarów. Wydawałoby się, że ludzie podejmujący decyzje inwestycyjne powinni opierać się na poważniejszych źródłach, niż niesprawdzone artykuły. A jednak kurs akcji UA poleciał ostro w dół -- plotka zadziałała, emocje dołożyły swoje, a wisienką na torcie były automatyczne systemy transakcyjne, które, rejestrując duży spadek na walorze, również "wyzbywały się" tego papieru. Plotka jest zresztą przedmiotem kolejnej ze złotych myśli dotyczących giełdy. "Kupuj plotki, sprzedawaj fakty" oznacza to, że inwestorzy częstokroć mogą zarobić na akcjach spółek, które w najbliższej przyszłości ma spotkać coś dobrego (a przynajmniej tak wieść gminna niesie). Przykładem niech będą dobre wyniki -- na pogłosce o tym, że spółka zarejestrowała w danym okresie świetną sprzedaż, można nieźle zarobić. Co ciekawe, kiedy wreszcie ta świetna sprzedaż znajdzie potwierdzenie w oficjalnym raporcie firmy, kurs akcji potrafi spadać, bo inwestorzy realizują zyski.

Strach kontra chciwość

Do przytoczonych wcześniej złotych myśli dotyczących inwestowania na rynku kapitałowym Wojciech Maryański dodaje kolejną: "giełdą rządzą dwa uczucia -- chciwość i strach" i, jak od razu zaznacza, oba te uczucia niespecjalnie pomagają w budowaniu świadomych strategii inwestycyjnych. -- Przytoczę tu obrazek z życia wzięty: jeden z moich klientów dobrze sprzedał akcje, realizując solidny zysk. Jednak kurs sprzedanych papierów jeszcze przez kilka kolejnych sesji rósł, ku czarnej rozpaczy tegoż klienta. Na nic zdały się tłumaczenia, że przecież swoje zarobił; chciwość sprawiała, że klient rozważał odkupienie papieru. Aż przyszedł ten dzień, a w zasadzie ich seria, kiedy wspomniane akcje mocno staniały. Zupełnym przypadkiem stałem się świadkiem rozmowy, w której rzeczony klient wyjaśniał z satysfakcją innemu inwestorowi, jak to mądrze pozbył się akcji, "a teraz, panie, to one będą lecieć, że hej!. Czy będzie zaskoczeniem, jeśli dodam, że ów drugi inwestor przestraszył się kasandrycznych wizji, kreślonych przez "świadomego" kolegę i pozbył się papieru? Sprzedał go ze stratą, tymczasem jakiś tydzień później, walor ten wrócił do poziomu wyjściowego...

Przypadek Lehman Brothers

Emocje inwestorów są widoczne zwłaszcza w momentach kryzysowych - warto wspomnieć reakcje rynków po upublicznieniu decyzji o ogłoszeniu upadłości przez bank Lehman Brothers we wrześniu 2008 roku, kiedy to giełdy na całym świecie niemalże runęły, a na światowych rynkach finansowych zapanowała panika. Jak podkreśla Wiceprezes Zarządu GoAdvisers Bartosz Zalewski, właśnie w takich sytuacjach kluczową rolę w podejmowaniu decyzji odgrywa doświadczenie. Im krótszy "staż" posiada dany inwestor, tym bardziej podatny jest na emocje, którym ulega przy podejmowaniu decyzji. -- Takie postawy były dobrze widoczne w momencie wybuchu kryzysu finansowego. Wielu niedoświadczonych inwestorów, którzy ulokowali swoje oszczędności w funduszach inwestycyjnych u szczytu hossy w 2007 roku, rok później w panice składało zlecenia odkupienia jednostek uczestnictwa, nie zważając na ceny i w konsekwencji nierzadko trafiali na wieloletnie minima. Chłodna kalkulacja podpowiadała, że warto poczekać, aż giełdy się odbiją i nadejdzie bardziej korzystny moment do wyjścia z inwestycji, jednak brak doświadczenia, a także emocje, które na ogół są złym doradcą, brały górę, prowadząc do znacznych strat - przypomina Zalewski. Uważa on, że mogliśmy obserwować rzadki na skalę światową przypadek samospełniającej się przepowiedni, kiedy to inwestorzy w strachu przez utraceniem większości oszczędności wyprzedawali aktywa po każdej, zapewniającej wyjście z inwestycji, cenie, a w konsekwencji sami powodowali powstanie silnych trendów spadkowych, których ofiarą padali w kolejnych transakcjach.

Ostatni gasi światło

Na pewno każdy inwestor wielokrotnie zastanawiał się, co powoduje, że kurs akcji danej spółki rośnie do poziomów oderwanych od rzeczywistości. -- Inwestując na giełdzie nie można uciec przed emocjami - zapewnia Bartosz Zalewski z GoAdvisers. Jego zdaniem to właśnie plotki, obietnice przyszłych zysków i nadzwyczajnych wydarzeń wciągają wielu inwestorów do wzięcia udziału w spekulacji. W takich przypadkach często nie mają znaczenia fundamenty i kalkulacje, a liczą się stalowe nerwy. -- Każdy z inwestorów liczy na to, że to właśnie on zrealizuje pożądany scenariusz: szybko wejść do gry trafiając na początek fali wzrostowej, sprzedać akcje na górce i nie być tym, który przysłowiowo "ostatni gasi światło" -- dodaje. Takie inwestycje oczywiście dostarczają najwięcej "adrenaliny" inwestorom i powodują, że inwestowanie na giełdzie jest wciągającym oraz interesującym zajęciem. Jednak nie można zaprzeczyć, że spekulacja oparta na plotkach i związane z nią emocje są nieodzownym elementem gry na giełdzie.

Kalkulacja czy emocja?

Na giełdzie rządzą zarówno emocje i plotki, jak i zdrowy rozsądek i kalkulacje. Wszystkie te elementy są częścią gry giełdowej i wpływają na zachowanie inwestorów. Być może to właśnie kombinacje tych czynników często powodują, że giełda bywa nieprzewidywalna. Jerzy Z. Bednarek jest przekonany, że powoli odchodzą w niepamięć wspomnienia ostatniej bessy; część inwestorów wylizała się już z ran, część zapewne nie powróci już nigdy na parkiet. Rynek zasilają nowe osoby, a gdzieś powoli rodzą się podstawy nowej hossy, na której apogeum przyjdzie nam pewnie jednak jeszcze poczekać, może nawet kilka lat. Co zatem należy zrobić, by odnieść sukces na rynku? Magdalena Grzybowska uważa, że idealnym połączeniem jest odpowiednia kombinacja zdrowego rozsądku i umiejętności opanowania emocji. -- Jest to niezmiernie trudne do wykonania, szczególnie gdy na początku naszych inwestycji ponieśliśmy stratę - chęć jej "odrobienia" jest niezwykle silna. Warto od razu założyć sobie pewną kwotę, której straty nie odczujemy zbyt dotkliwie, i wyznaczyć dla każdej inwestycji poziom akceptowanej straty - w przypadku gdy zostanie ona osiągnięta - konsekwentnie należy zamykać pozycję - mówi Grzybowska. Z kolei Wojciech Maryański na koniec dodaje: - 60% proc. dobrych decyzji w inwestowaniu to bardzo dobry wynik, a skuteczność na poziomie 70% proc. to wynik wspaniały! Nieomylnych nie ma, choćby nie wiem, jakimi rekinami biznesu byli. A by być bardziej skutecznym, trzeba zdawać sobie sprawę właśnie z psychologii rynku -- i, na ile to możliwe, przejść do grupy tych chłodno kalkulujących.

Agnieszka Grabuś

miesięcznik KAPITAŁOWY
Dowiedz się więcej na temat: kalkulacja | rozsądek | emocje | nerwy | zdrowy | plotki | inwestorzy | giełdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »