Europejskie giełdy liczą na więcej

Miniony tydzień inwestorzy działający na warszawskim parkiecie mogą zaliczyć do dość udanych. Główne indeksy zwiększyły swoją wartość w znacznie większej skali niż najważniejsze giełdy europejskie. Liderem wzrostów był WIG20, który zyskał prawie 2 proc., jednak bohaterem okazał się wskaźnik szerokiego rynku. Co prawda wzrósł tylko o 1,7 proc., jednak to wystarczyło, by znalazł się bardzo blisko szczytu z połowy kwietnia.

Miniony tydzień inwestorzy działający na warszawskim parkiecie mogą zaliczyć do dość udanych. Główne indeksy zwiększyły swoją wartość w znacznie większej skali niż najważniejsze giełdy europejskie. Liderem wzrostów był WIG20, który zyskał prawie 2 proc., jednak bohaterem okazał się wskaźnik szerokiego rynku. Co prawda wzrósł tylko o 1,7 proc., jednak to wystarczyło, by znalazł się bardzo blisko szczytu z połowy kwietnia.

Zabrakło mu do tego niecałych 300 punktów, czyli około 0,6-0,7 proc. Wykazującemu większą dynamikę wzrostu indeksowi największych spółek do tej sztuki brakuje znacznie więcej, bo prawie 3 proc. Taki dystans jest do pokonania w ciągu 2-3 sesji, jednak do tego potrzeba byłoby korzystnej atmosfery w otoczeniu, głównie na Wall Street. Na razie do pokonania jest lokalny szczyt z początku sierpnia. Do kwietniowego szczytu WIG dotarł w towarzystwie wskaźnika średnich spółek. mWIG40 niemal wyrównał tamten poziom, do rekordu zabrakło zaledwie kilkunastu punktów. Na tym tle wyraźnie odstaje indeks najmniejszych firm. Mimo że od początku lipca znajduje się w trendzie wzrostowym, przerywanym zaledwie trzema niewielkimi korektami, do kwietniowego szczytu brakuje mu prawie 4 proc.

Reklama

W ujęciu branżowym zdecydowanym liderem tygodnia był WIG Spożywczy, który zwiększył swoją wartość o 4,6 proc. To w dużej mierze zasługa naszych ukraińskich "gości". Kurs Astraty wzrósł aż o 20 proc., a Kernela o ponad 5,5 proc. Werwy nie brakowało także rodzimym firmom spożywczym. O prawie 11 proc. skoczyły notowania Mispolu, walory Jutrzenki wzrosły o ponad 4 proc., a akcje Pamapolu zwyżkowały o 7 proc. O niemal 3 proc. wzrósł subindeks WIG Budownictwo, w czym znaczący udział miała 6 proc. zwyżka kursu akcji PBG oraz 4 proc. wzrost walorów Mostostalu Zabrze i Mostostalu Płock. Nieźle prezentował się sektor bankowy, którego wskaźnik zyskał 1,7 proc. Najsłabiej wypadły WIG Telekomunikacja i WIG Informatyka, które kończyły tydzień na symbolicznymi plusie. Temu pierwszemu najbardziej zaszkodziło kiepskie zachowanie się papierów Telekomunikacji Polskiej.

Wall Street nieznacznie w górę

Bilans minionych pięciu sesji (od czwartku do czwartku) na Wall Street jest korzystny dla byków. Choć zwyżki indeksów były niewielkie, to jednak nastroje nieco się poprawiły. Po wyskoku z pierwszego dnia września wskaźniki nie tylko nie poddały się korekcie, ale jeszcze trochę poszły w górę. I to mimo że przez większą część tygodnia na rynek nie napływały zbyt optymistyczne wieści. Dopiero w czwartek byki dostały wsparcie w postaci mniejszej niż się spodziewano liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych oraz niższego niż oczekiwano deficytu handlowego. Ta ostatnia informacja daje nadzieję, że trzeci kwartał amerykańska gospodarka zakończy jednak wzrostem. A jeszcze niedawno obawiano się, że może nieco się skurczyć. Wzrostowa tendencja na giełdzie trwa już siedem sesji, z których tylko jedna była nieznacznie spadkowa. Można się więc spodziewać niewielkiej korekty. Wszystko jednak będzie zależeć od danych makroekonomicznych. W ciągu ostatnich tygodni pesymizm inwestorów był tak znaczny, że teraz każda nieco lepsza informacja może pobudzić do wzrostu. S&P500, który zyskał w skali ostatnich pięciu sesji 1,3 proc., zdaje się wchodzić w trend boczny. Wskaźnik porusza się w wąskim przedziale 1080-1100 punktów. Pokonanie jego górnej granicy sprawia inwestorom sporo trudności. Za każdym razem próby te spotykają się ze skuteczną ripostą niedźwiedzi. Kontynuacja ruchu w bok jest w najbliższych dniach najbardziej prawdopodobnym scenariuszem. Trzeba jednak pamiętać, że październik jest miesiącem, w którym często dochodzi do średnioterminowych rozstrzygnięć w kwestii giełdowej koniunktury.

Europejskie giełdy liczą na więcej

Miniony tydzień przyniósł raczej skromne zdobycze posiadaczom akcji na głównych europejskich parkietach. Indeksy w Paryżu i Frankfurcie zyskały po około 1,3 proc. Londyński FTSE zyskał 1,9 proc. Jednak po sierpniowych spadkach początek września przyjemnie zaskakuje. A przecież ten miesiąc nie cieszy się najlepszą sławą. Oczywiście nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca i wiele się jeszcze może wydarzyć. W każdym razie indeksowi giełdy we Frankfurcie do lokalnego szczytu z początku sierpnia brakuje zaledwie 3 proc., zaś do sierpniowego dołka dzieli go dystans dwukrotnie większy. Bardzo podobnie wygląda wskaźnik w Paryżu. Z kolej londyński FTSE sierpniowy szczyt zdołał wyraźnie pokonać i może teraz śmiało spoglądać w kierunku maksimum z końca kwietnia. Sytuacja techniczna głównych indeksów jest więc bardzo dobra. Gorzej z fundamentami. Po niedawnej serii nadspodziewanie dobrych danych, dotyczących gospodarki strefy euro, przyszedł czas na znacznie mniej optymistyczne. Co prawda produkcja przemysłowa wzrosła we Francji w lipcu mocniej niż się spodziewano, ale w Niemczech jej dynamika zdecydowanie rozczarowała. Mniejsze były także zamówienia w przemyśle, obniżył się eksport i import. Na tym tle bardzo korzystnie wypadła Wielka Brytania, gdzie produkcja wzrosła najmocniej od 16 lat. Ten rekord to jednak zaledwie 4,9 proc. w porównaniu do lipca ubiegłego roku. Ale też trudno się dziwić, że FTSE wygląda znacznie lepiej niż wiele innych europejskich indeksów, tym bardziej że wzrost produkcji utrzymuje się już trzeci miesiąc z rządu. Można więc mówić o trwałej tendencji.

Słabnie tempo wzrostu części krajów naszego regionu. W Estonii gospodarka urosła w drugim kwartale o 3,1 proc., podczas gdy spodziewano się wzrostu o 3,5 proc. Przyhamowała zdecydowanie gospodarka węgierska. W porównaniu do pierwszych trzech miesięcy roku, w drugim kwartale ani drgnęła, choć zanotowała 1 proc. wzrost w porównaniu do tego samego okresu ubiegłego roku. O 2,4 proc. zwiększył się czeski PKB pozytywnie zaskakując ekonomistów. Na parkietach naszego regionu rewelacji nie było. Liderem wzrostów była Ryga, gdzie indeks skoczył o ponad 3 proc. BUX zyskał 0,2 proc., moskiewski RTS zwiększył swoją wartość o nieco ponad 1 proc. Negatywnym bohaterem w Europie był natomiast indeks giełdy ateńskiej, który spadł o prawie 4 proc.

Jen i frank wciąż na fali

Na światowym rynku walutowym niepodzielnie panują waluty uznawane za bezpieczne w niepewnych czasach. Euro najwyraźniej do nich się nie zalicza. W minionym tygodniu kurs euro spadł do najniższego w historii poziomu 1,276 franka. Wspólna waluta osłabiła się także bardzo wyraźnie wobec jena, choć tu do pobicia rekordu nie doszło. Euro przegrywa taż oczywiście z dolarem. W minionym tygodniu miało poważne kłopoty z utrzymaniem się powyżej 1,27 dolara. Do większego odreagowania doszło dopiero pod koniec tygodnia. W czwartek i piątek euro odrobiło sporą część strat wobec trzech walut. Trudno jednak spodziewać się, że będzie to bardziej trwała tendencja. Chyba, że nastroje inwestorów ulegną zdecydowanej poprawie, do czego powodów jest raczej niewiele.

Gorsze nastroje zaszkodziły złotemu

Miniony tydzień przyniósł wyraźne osłabienie naszej waluty. Powodem było pogorszenie się nastrojów na światowych rynkach finansowych w związku z obawami o spowolnienie globalnej gospodarki oraz powrotem niepokoju o kondycję europejskich banków oraz krajów najbardziej zagrożonych kryzysem finansowym. To zaś spowodowało ucieczkę kapitałów do walut uznawanych za najbardziej pewne, czyli dolara, jena i franka. Najbardziej niepomyślna dla złotego była pierwsza część tygodnia. Końcówka przyniosła poprawę sytuacji. Dolar zdrożał z 3,03 zł w poniedziałek, do prawie 3,12 zł w środę. W piątek przed południem można go było jednak kupić już po 3,08 zł. Nieco mniej dynamiczne zmiany miały miejsce w przypadku wspólnej waluty. W poniedziałek rano jej kurs spadł poniżej 3,92 zł, w środę był wyższy o jedynie cztery grosze. Tydzień kończył w okolicach 3,93 zł. Umacniający się na światowym rynku frank drożał mocno także i u nas. W środę trzeba był za niego płacić nieco ponad 3,09 zł, o prawie 11 groszy drożej niż w poniedziałek. W piątek przed południem "szwajcara" wyceniano na 3,02 zł.

Mimo chwilowych wahań spowodowanych sytuacją zewnętrzną, nasza waluta od kilku tygodni trzyma się dość mocno i w miarę stabilnie wobec euro i dolara. Po spadku kursu "zielonego" z 3,52 zł na początku czerwca do nieco poniżej 3 zł w pierwszych dniach sierpnia, od czterech tygodni mamy do czynienia z wahaniami w przedziale od 3 zł do 3,17 zł. W przypadku euro mamy do czynienia ze stabilizacją "ze wskazaniem" na umacnianie się złotego. Tendencja ta utrzymuje się od maja. Wówczas za euro płaciliśmy 4,22 zł, w piątek około południa już tylko 3,95 zł. Od sierpnia jedynie dwukrotnie na krótko wspólna waluta drożała do nieco ponad 4 zł. Frank z kolei nie daje odsapnąć posiadaczom kredytów w tej walucie. Drożał przez prawie cały sierpień, docierając do poziomu 3,1 zł. Początek września przyniósł zahamowanie tej tendencji, ale nie jej odwrócenie. Za "szwajcara" wciąż trzeba było łacić ponad 3 zł.

Ryzyko kursowe daje o sobie znać nawet w krótkim tygodniowym okresie. W minionym tygodniu złoty się umocnił, staniało euro, a jeszcze bardziej frank szwajcarski. EUR o 3,3 gr. do 3,9316 zła, CHF o 2,6 gr. do 3,0189 zł. Obsługujący zaciągnięte już wcześniej raty kredytów walutowych mieli lżej. Osoby dopiero zaciągające kredyty w walutach musieli na każde 100 tys. zł wziąć odpowiednio o 205 euro i o 285 franków więcej. Teraz na każde 100 tys. zł musieli pożyczyć 25 435 euro i 33 125 CHF. Zaciągający obecnie kredyty walutowe wypłacane w transzach powinni pamiętać, że ze względu na zmianę kursu walut wypłacana im transza może mieć inną wysokość od oczekiwanej, albo poziom zadłużenia w walucie będzie wyższy niż się pierwotnie spodziewają.

Gdy np. za kilka miesięcy złoty będzie mocniejszy, w bankach gdzie kredyt jest denominowany w walucie, czyli np. PKO BP, BZ WBK, Nordea, DB PBC (istnieje opcja wypłaty od razu całego kredytu na specjalny depozyt), Raiffeisen i BOŚ na konto dewelopera czy budującego dom trafi mniej pieniędzy. Z kolei w bankach, w których kredyt jest indeksowany do waluty (mBank, BPH, Getin Noble Bank, Kredyt Bank, Alior, Polbank EFG i DnB Nord) przy mocniejszym złotym kolejna transza może być równowartością większej liczby euro czy franków niż teraz.

Zgodnie z zasadami Rekomendacji T każdy klient może oczekiwać od banku wypłaty kredytu denominowanego.

Banki i finanse

Mimo że polskie banki nie korzystały z rządowej pomocy, kwestia podatku bankowego wydaje się już przesądzona. Rząd rozważa wprowadzenie podatku wzorowanego na rozwiązaniach brytyjskich. W Wielkiej Brytanii od 2011 r. banki mają płacić podatek od aktywów, pomniejszony o kapitały własne i depozyty detaliczne. Stawka wyniesie 0,04 proc. i będzie zwiększana do 0,07 proc. Z kolei PiS proponuje, aby planowaną podwyżkę stawki VAT o 1 pkt proc. zastąpić podatkiem od aktywów banków w wysokości 0,39 proc., co dałoby kasie państwa ponad 5 mld zł. Wcześniej propozycję nałożenia dodatkowych obciążeń na banki zgłosił również SLD. Większość Polaków jest jednak przeciwna takim rozwiązaniom. Obawiają się, że banki przerzucą koszty nowego obciążenia na klientów. Firma badawcza IQS zapytała w imieniu "PB" reprezentatywną grupę 500 osób, czy podoba im się pomysł wprowadzenia tego obciążenia. "Nie" odpowiedziało aż 57 proc. ankietowanych. Najbardziej negatywny stosunek do daniny mają 40-latkowie i osoby tuż po 50 roku życia. Aż 61 proc. z nich jest przeciwne rządowej propozycji.

Hiszpański Santander Bank jest już niemal pewnym kandydatem do przejęcia BZ WBK - wynika z najnowszych informacji "Rzeczpospolitej". Dziennik cytuje osoby z otoczenia PKO BP oraz BNP Paribas, które tak właśnie uważają. Finał transakcji coraz bliżej. Według Mateusza Morawieckiego, prezesa BZ WBK, może to nastąpić już we wrześniu. Liczba przeciwników przyjęcia przez Polskę euro wzrosła do 47 proc. (z 43 proc.), natomiast zwolenników spadła o 5 pkt proc. - do 38 proc. - wynika z monitora opinii publicznej, przygotowanego przez Ipsos dla Ministerstwa Finansów. Badanie zostało przeprowadzone w czerwcu na zlecenie resortu na reprezentatywnej próbie ogólnopolskiej, liczącej 1005 osób w wieku 15 lat i więcej. Wynika z niego, że najwięcej Polaków (34 proc.) sądzi, iż euro powinno zostać wprowadzone w Polsce w ciągu kilku lat. Zdaniem jednej czwartej badanych perspektywa ta powinna natomiast wynosić kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt lat. "Po dodaniu do zakresu możliwych odpowiedzi opcji +nigdy+, okazało się, że takiego zdania jest prawie jedna czwarta ankietowanych" - napisano w raporcie.

"Spodziewamy się w tym roku bardzo dobrego wyniku całego sektora bankowego. Może on być o 30 proc. lepszy niż w ubiegłym roku. Są szanse, że wynik będzie na poziomie 10 mld zł" - powiedział Stanisław Kluza, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego. Zysk netto sektora po dwóch kwartałach bieżącego roku wzrósł do 5,42 mld zł i był o 22 proc. wyższy niż rok wcześniej. W 2009 r. wyniósł 8,7 mld zł.

Grupa niezadowolonych klientów BRE Banku wspólnie z kancelarią prawną Wierzbowski Eversheds oraz miejskim rzecznikiem praw konsumenta zbiera siły, by złożyć pozew zbiorowy przeciwko bankowi - dowiedziała się Wyborcza.biz. Klienci będą domagali się odszkodowań za bezprawne zapisy w umowach. Chodzi o wpisany do umów kredytowych kontrowersyjny punkt, uzależniający wysokość oprocentowania kredytów od decyzji zarządu BRE. Na razie na uczestnictwo w pozwie zbiorowym zdecydowało się 16 osób, ale zgłoszenia kolejnych są nadal przyjmowane.

Polbank EFG coraz mocniej ewoluuje w stronę banku uniwersalnego. Wkrótce uzupełni swoją ofertę o nowe brakujące produkty. Wprowadzi konto młodzieżowe, karty z mikroprocesorem, linię kredytową w rachunku osobistym i polecenie zapłaty, a także limit kredytowy w koncie osobistym.

Bank Ochrony Środowiska zaangażował się w walkę z niezdrową żywnością. W całej Polsce pojawiły się billboardy z hasłem "To śmieci tuczą dzieci". Planuje kolejne liczne działania w tym zakresie.

Halina Kochalska, analityk Gold Finance

Roman Przasnyski, główny analityk Gold Finance

Goldfinance
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »