Fatalne skutki pseudoprywatyzacji

Powszechne jest mniemanie, że miejsce anonimów jest w koszu. Najlepiej, gdy trafiają tam jeszcze przed przeczytanie. Okazuje się jednak, że ich lektura bywa pouczająca.

Powszechne jest mniemanie, że miejsce anonimów jest w koszu. Najlepiej, gdy trafiają tam jeszcze przed przeczytanie. Okazuje się jednak, że ich lektura bywa pouczająca.

Anonimowe przesyłki trafiły w poniedziałek do redakcji kilku ogólnopolskich dzienników. Wszystkie zawierały plik dokumentów dotyczących fatalnej kondycji Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin. W kopercie znalazł się m.in. raport otwarcia przygotowany dla akcjonariuszy (Skarbu Państwa, Elektrimu i pracowników) przez Katarzynę Muszkat, prezesa PAK. Kilkakrotnie wspominaliśmy o nim na łamach "PB". Anonimowy nadawca dołączył też m.in. fragment znanej od dawna umowy prywatyzacyjnej PAK dotyczący zobowiązań inwestycyjnych Elektrimu podjętych w 1999 r. przy okazji zakupu pierwszego pakietu akcji elektrowni. Zobowiązań, których realizacja - już poważnie opóźniona - wisi na włosku.

Reklama

W najbliższych dniach konsorcjum banków, z którymi PAK rozmawia od wielu miesięcy, ma zdecydować, czy udzieli spółce kredytu na dokończenie inwestycji Pątnów II. Jeśli banki odpowiedzą "tak", PAK zyska szansę przetrwania. Jeżeli odmówią, spółka ma minimalne szanse.

Łatwo sobie wyobrazić, jaki wpływ na tę decyzję mogłoby mieć nagłośnienie przez duże tytuły problemów PAK. Czy o to chodziło nadawcy przesyłki? Raczej nie, bo dobór dokumentów wskazuje, że anonim pochodzi od przedstawiciela załogi PAK, a komu jak komu, ale ogromnej rzeszy pracowników elektrowni z pewnością nie zależy na doprowadzeniu jej do upadłości. Intencją nadawcy było raczej publiczne zwrócenie uwagi na problemy firmy, które miało skłonić Skarb Państwa do roztoczenia nad nią ochronnego parasola.

Tymczasem Skarb Państwa, który - mimo formalnej prywatyzacji PAK - wciąż pozostaje największym akcjonariuszem spółki, przez kilka lat spokojnie przyglądał się jej postępującej dekapitalizacji. Jak na najgorszego z właścicieli przystało, nie dbał o utratę wartości swojego majątku. Oczywiście nie bez winy jest inwestor strategiczny, Elektrim, który w międzyczasie sam z trudem uchronił się przed bankructwem. Różnie mówiło się m.in. o warunkach, na jakich współpracowała z PAK jego spółka, Elektrim Volt, pośrednicząca w sprzedaży energii. Gdyby PAK w całości należał do prywatnego właściciela, niech by i Elektrimu, wszystko mogłoby wyglądać inaczej.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: skutki | okazuje się | przesyłki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »