Giełda boi się o wyniki banków

Banki, godząc się na redukcję zadłużenia szczecińskiej stoczni, stworzyłyby niebezpieczny precedens. Kolejni dłużnicy również mogliby zażądać anulowania długów.

Banki, godząc się na redukcję zadłużenia szczecińskiej stoczni, stworzyłyby niebezpieczny precedens. Kolejni dłużnicy również mogliby zażądać anulowania długów.

Pogorszyłoby to wyniki banków i sytuację gospodarki, a przecena walorów instytucji finansowych, które są notowane na giełdzie, mogłaby spowodować załamanie rynku kapitałowego.

Pogarszającą się sytuację naszej gospodarki obrazuje fakt, że w 2001 roku zbankrutowało 1180 firm - o 23 proc. więcej niż rok wcześniej. Rośnie wartość złych kredytów. Główny Inspektor Nadzoru Bankowego alarmował, że kredyty zagrożone podmiotów sektora niefinansowego wzrosły w ubiegłym roku o 25,3 proc. (w porównaniu z rokiem 2000). Kwota zagrożonych kredytów sięgnęła 35,1 mld zł, powodując drastyczny spadek jakości portfela kredytowego banków. Najbardziej niepokoi wzrost liczby kredytobiorców korporacyjnych, którzy stracili zdolność obsługi swojego zadłużenia (w 2001 r. ich liczba wzrosła o 35,6-proc. w stosunku do 2000 r.). Dodatkowo banki zwiększyły o blisko 59 proc. kwoty należności sklasyfikowanych jako stracone, co zmusiło je do utworzenia rezerw, które zmniejszają ich zyski. Przekłada się to na dochody budżetu, ponieważ mniejszy zysk banków, zmniejsza podatki odprowadzane przez nie do państwowej kasy.

Reklama

W tym roku liczba firm mających problemy finansowe rośnie. Jest to tym bardziej niepokojące, że zmienia się wielkość i znaczenie przedsiębiorstw, mających problemy z wypłacalnością. Niewypłacalność ogłaszają duże firmy, które zaciągnęły kredyty idące w setki milionów złotych. Rosną więc jednocześnie obawy o stabilność sektora bankowego. Najlepszym tego przykładem była reakcja inwestorów giełdowych na informację, że szczecińska stocznia ogłosi upadłość. Wyprzedaż walorów banków kredytujących stocznię zepchnęła ich kurs o kilka, a nawet kilkanaście procent. Jednocześnie stracił indeks WIG 20. Jest to bardzo niebezpieczne. Banki są spółkami mającymi największy wpływ na sytuację naszego rynku kapitałowego. Dlatego masowa wyprzedaż akcji spółek z sektora bankowego mogłaby rozpocząć masową ucieczkę inwestorów z warszawskiej giełdy.

Rząd próbował doprowadzić do umorzenia 80-proc. długu Stoczni Szczecińskiej. Politycy starali się też wywierać presję na banki sprzeciwiające się redukcji zadłużenia. Posiłkowali się jednak dość dziwnym argumentem, twierdząc, że dopiero wtedy Agencja Rozwoju Przemysłu poręczy stoczni 40 mln USD kredytu pomostowego. Politycy przedstawiali to tak, jakby przywilej udzielenia nowego, bezpiecznego kredytu, był dla banków całkowitą rekompensatą poniesionych strat.

Zadłużenie szczecińskiego holdingu sięga 1,9 mld zł, z czego zobowiązania stoczni wobec banków wynoszą około 1,4 mld zł. Wśród banków nastąpił rozłam. PKO BP - lider konsorcjum kredytującego stocznię, jak przystało na bank państwowy, pierwszy przyjął rządowe postulaty. Na redukcję 80 proc. zadłużenia zgodziły się też BRE, BIG BG i BPH PBK. Stanowisko ING BSK było niejasne. Natomiast Pekao i WestLB odrzuciły takie rozwiązanie. Ma to uzasadnienie w wielkości zaangażowanych w stocznię kwot. Według nieoficjalnych źródeł, udział Pekao to 500 mln zł, BPH-PBK 280 mln, PKO BP 230 mln, a BIG BG ok. 100 mln zł. Udział BRE, zgodnie z deklaracjami banku, jest dwucyfrowy, zaś WestLB nie został ujawniony.

Można zgodzić się z argumentami polityków, że w Szczecinie sytuacja jest wyjątkowa. Kwoty zaangażowane w kredytowanie stoczni jednorazowo nie mogłyby wpłynąć na wyniki tak potężnych instytucji finansowych. Jednak, problem polega na tym, że w podobnej sytuacji jest wiele firm w całym kraju. Fakt uległości banków wobec nacisku rządu i zgoda na tak wielką redukcje zadłużenia mogłaby stworzyć groźny precedens. Banki nie tylko walczyły o zaangażowane środki, lecz również obawiały się, że jeśli raz się ugną, to podobna sytuacja może się powtórzyć. Tym bardziej, że całe branże (np. hutnictwo) nie są w stanie spłacić swoich zobowiązań. Jednocześnie wzrasta liczba nowych dłużników. H.Cegielski - firma produkująca m.in. silniki okrętowe - stoi na progu upadłości. Brak pomysłu na zarządzanie (tak pojedynczymi firmami, jak i całymi branżami) rzutuje na całą gospodarkę. Pogarszająca się sytuacja finansowa wielu przedsiębiorstw, w tym także wiodących spółek giełdowych, może znacząco zmniejszyć zyski sektora bankowego. Bankowcy mogą ograniczyć ryzyko udzielenia złego kredytu przeprowadzając staranną, własną weryfikację, ponieważ obecnie nawet kontrole uznanych firm audytorskich bywają niewiarygodne.

Niedostateczna kontrola

Dlaczego banki dawały kredyty Stoczni Szczecińskiej, która miała coraz gorsze wyniki? Trudno powiedzieć, czy kiedykolwiek poznamy prawdziwą odpowiedź na to pytanie. Przedstawiciel jednej z instytucji kredytujących stocznię powiedział PG, że jej kierownictwo świadomie wprowadzało w błąd bankowców, przedstawiając nieprawdziwe dane w fakturach. Stocznia chciała w ten sposób pozyskać kolejne środki, informując o znacznie większym postępie robót przy budowie konkretnych statków, niż to było w rzeczywistości. Otrzymane środki kierowane były natomiast na finansowanie innej budowanej jednostki. Przyznał, to także w wypowiedzi telewizyjnej były prezes stoczni, wyjaśniając, że przedsiębiorstwo brało kredyty na realizację np. 12 statków, a faktycznie budowało 15. Mimo tego nadal pozostaje otwarte pytanie, dlaczego bankowcy niedostatecznie pilnowali swoich spraw. Według nich trudno było w tak wielkim zakładzie jakim jest stocznia, dokładnie kontrolować na co przeznaczone są kredyty z konkretnego banku. Jeżeli były trasowane i cięte blachy, to trudno określić na budowę jakiego statku zostaną przeznaczone - uważają bankowcy. Takie wyjaśnienie trudno przyjąć bezkrytycznie. O ile bowiem na etapie cięcia blach można mieć jeszcze pewne wątpliwości, to już po ułożeniu stępki na pochylni i rozpoczęciu budowy kadłuba nawet laik jest w stanie określić zaawansowanie prowadzonych robót, nie mówiąc już o pracach prowadzonych po zwodowaniu kadłuba i rozpoczęcia wyposażania jednostki. Nie da się więc ukryć, że bankowcy słabo pilnowali swoich interesów w Szczecinie. Można jedynie przypuszczać, że ich czujność osłabiło utworzenie konsorcjum i zjawisko reakcji łańcuchowej. Skoro jeden bank daje pieniądze, to prawdopodobnie ma rozeznanie sytuacji, więc my także możemy uruchomić kolejną transzę kredytu. Pewne jest więc, że kontrola inwestycji przez banki była w stoczni niedostateczna.

Prawo i Gospodarka
Dowiedz się więcej na temat: bank | Stocznia | środki | precedens | bańki | kredyt | bankowcy | stoczni
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »