Giełda czy inwestor strategiczny?

Rozmowa z dr. Jerzym Małyską, prezesem zarządu Naftobaz Sp. z o.o.

Rozmowa z dr. Jerzym Małyską, prezesem zarządu Naftobaz Sp. z o.o.

GP: W ubiegłym roku holenderska firma Vopak zrezygnowała z zakupu Naftobaz. Dlaczego tak się stało?

JM: Rezygnacja Holendrów ze starań o zakup Naftobaz nie była związana z sytuacją firmy. Wynikała z faktu, że Vopak, światowy potentat w magazynowaniu paliw i produktów chemicznych, nie doszedł do porozumienia z PKN Orlen, który jest naszym największym klientem. Holendrzy oczekiwali dziesięcioletniego kontraktu na realizację usług wykonywanych na rzecz płockiej rafinerii. Od tego uzależniali nabycie udziałów Naftobaz i wejście na polski rynek usług logistycznych.

Reklama

GP: Czy nadal poszukiwany jest inwestor strategiczny dla Naftobaz?

JM: Właściciel decyduje o tym, co chce zrobić z udziałami firmy. W naszym przypadku jest nim Nafta Polska. Inwestor strategiczny jest na ogół korzystnym rozwiązaniem dla firm, może między innymi udostępnić dodatkowe środki na rozwój przedsiębiorstwa, może poszerzyć rynek zbytu na świadczone usługi, wprowadzić know how oraz na przykład nowe usługi. W Naftobazach nie ma obecnie wewnętrznej potrzeby poszukiwania inwestora strategicznego. Mamy wystarczające środki na bieżące funkcjonowanie i niezbędny rozwój firmy planowany z dzisiejszej perspektywy. Spółka ma niezły standing ekonomiczno-finansowy dzięki bardzo dobrym wynikom uzyskanym w ubiegłym roku oraz oferuje usługi na wysokim europejskim poziomie.
Dwie największe polskie rafinerie około 80 proc. zapasów obowiązkowych paliw gromadzą w surowej ropie lub półproduktach. Jest to niekorzystne rozwiązanie z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego kraju. Zapasy surowca nie mogą być pełnowartościowymi zapasami paliw.

GP: Czy alternatywą dla inwestora strategicznego może być giełda?

JM: Oczywiście nie mamy wątpliwości, że prywatyzacja w polskiej gospodarce jest procesem pozytywnym i że każde dodatkowe środki wzmacniają firmę. Dlatego wspólnie z Naftą Polską, która jest naszym 100-proc. właścicielem, rozważamy różne projekty. W tej chwili koncentrujemy się na możliwości prywatyzacji Naftobaz poprzez warszawską Giełdę Papierów Wartościowych. Rozpatrujemy pozyskanie dodatkowych środków finansowych albo poprzez emisję nowych akcji po przekształceniu Naftobaz w spółkę akcyjną, albo poprzez sprzedaż części akcji, głównie z myślą o dużych projektach rozwojowych, bo jak powiedziałem, bieżący rozwój firmy zapewnia obecna kondycja ekonomiczno-finansowa przedsiębiorstwa.
Dużym projektem rozwojowym byłaby na przykład budowa systemu rurociągów przeznaczonych do przesyłu produktów naftowych. Na dobrą sprawę w Polsce nie ma dziś takiego systemu, funkcjonuje zaledwie kilka rurociągów wychodzących tylko w trzech kierunkach z PKN Orlen. Brakuje rurociągów do połączeń transgranicznych czy na przykład połączenia z Grupą Lotos. Z tego punktu widzenia oraz ze względu na potrzeby magazynowe Polski związane ze składowaniem paliw, jakie prawdopodobnie pojawią się po 2008 roku, spółce potrzebne byłyby duże środki finansowe.

GP: Kiedy mógłby nastąpić debiut giełdowy spółki?

JM: Jest już prawdopodobnie za późno, aby mogło to nastąpić w tym roku.

GP: Od pewnego czasu mówi się o projekcie utworzenia tak zwanego Zintegrowanego Operatora Logistycznego. Oparty miałby być na majątku Naftobaz, części logistyki PKN Orlen i ewentualnie Grupy Lotos oraz o rurociągi produktowe Przedsiębiorstwa Eksploatacji Rurociągów Naftowych. Czy byłaby to szansa dla Naftobaz?

JM: Byłaby to szansa nie tylko dla Naftobaz. Zintegrowany Operator Logistyczny (ZOL) jest niezbędnym elementem prawidłowego funkcjonowania całego polskiego sektora naftowego. Chodzi o to, aby powstał ośrodek magazynowo-transportowy funkcjonujący na zasadzie TPA, czyli zasadzie swobodnego i wolnego dostępu każdej strony działającej na naszym rynku do magazynów i transportu rurociągowego. Dzięki temu koszty usług logistycznych byłyby znacząco niższe. W efekcie, według szacunków, litr benzyny mógłby być na stacji paliwowej od 15 gr do ponad 30 gr tańszy. A zysk dla naszej firmy byłby taki, że byłaby silniejsza.

GP: Nie tylko tankowanie na stacjach benzynowych mogłoby być tańsze, ale mogłaby zwiększyć się także konkurencyjność gospodarki i polskich firm, gdyż paliwa mają nierzadko znaczący udział w kosztach przedsiębiorstw.

JM: Oczywiście, że tak.

GP: Zgodnie z prawem Unii Europejskiej powinniśmy mieć zapasy obowiązkowe paliw wystarczające na pokrycie dziewięćdziesięciodniowego zapotrzebowania gospodarki. Wynegocjowaliśmy jednak, że taki poziom zapasów osiągniemy w 2008 r. Dodatkowo uzyskaliśmy zgodę na to, żeby w okresie przejściowym do 80 proc. zapasów mogło być przechowywane w postaci ropy naftowej. Jak pan to ocenia?

JM: Możliwość utrzymywania do 80 proc. zapasów paliw w postaci ropy naftowej dopuszcza rozporządzenie ministra gospodarki. Wykorzystały to maksymalnie przede wszystkim dwie największe polskie rafinerie. Około 80 proc. zapasów obowiązkowych paliw gromadzą w surowej ropie lub półproduktach. Jest to niedobra sytuacja dla Naftobaz przechowujących gotowe paliwa, ponieważ mamy mniej zleceń na nasze usługi, niż moglibyśmy mieć, gdyby zachowane zostały standardy Unii Europejskiej.
Jest to jednak przede wszystkim niekorzystne rozwiązanie z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego kraju. Zapasy surowca nie mogą być pełnowartościowymi zapasami paliw. To trochę wygląda tak, jakbyśmy zapasy żywności na czas nadzwyczajny utrzymywali w ziarnie zamiast w mące, ale od wielkiej biedy ziarno można żuć i dzięki temu przeżyć, natomiast na surowej ropie naftowej nie pojedzie ani samochód, ani czołg.

GP: Co się stanie, gdy nadejdzie rok 2008, gdy zaczną nas obowiązywać standardy Unii Europejskiej, gdy zapasy paliw w ropie nie będą mogły przekraczać 40-50 proc.?

JM: Jeśli do 2008 r. będziemy utrzymywać obecne proporcje w zapasach obowiązkowych paliw, wówczas nastąpi bolesne zderzenie, ponieważ nie będziemy mieli wystarczających pojemności magazynowych do przechowywania benzyn i oleju napędowego w ilości zgodnej z dyrektywami Unii Europejskiej. Wierzę, że nastąpią u nas zmiany, które będą zachęcały do budowy nowych magazynów na gotowe produkty naftowe. Jeśli tego nie będzie, to możemy mieć też większy kłopot niż niewypełnienie wymagań Unii Europejskiej. Oby tak się nie stało, ale zdarzają się u nas niestety na przykład wielkie powodzie, ostatnia w 1997 r. Gdyby doszło do takiego nieszczęścia, wówczas mogłoby się okazać, że nie ma wystarczających zapasów paliw.

GP: Jaka jest sytuacja finansowa Naftobaz?

JM: Analitycy przewidywali, że w 2004 r. Naftobazy zanotują straty w wysokości 60 mln zł. Tymczasem ubiegły rok zakończyliśmy zyskami w wysokości 33 mln zł zysku brutto przed audytem, które w historii spółki są rekordowo wysokie. Stało się tak dlatego, że widmo kryzysu wieszczone przez analityków zmobilizowało spółkę i jej nowy zarząd do aktywnych działań. Realizowaliśmy przedsięwzięcia, które nie dopuściły do zmniejszenia przychodów spółki - utracone zlecenia zastąpiły zlecenia nowych klientów. Równocześnie znacznie obniżyliśmy koszty w wyniku restrukturyzacji majątku i zatrudnienia oraz dzięki outsourcingowi, czyli wyłączeniu poza spółkę działalności pomocniczej, która nie należała do rdzenia biznesu Naftobaz.

Janusz K. Kowalski

Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »