Giełda dla początkujących: Pięć podstawowych pytań
Każdy inwestor giełdowy, zanim wykona pierwszy krok na drodze do zysków, powinien sporządzić swój osobisty plan działania. Po co inwestuję? Ile mogę na to przeznaczyć pieniędzy? Na jak długo chcę zainwestować? Ile czasu mogę poświęcić na zarządzanie inwestycją? Wreszcie, jaką wiedzą i umiejętnościami dysponuję i jaki mam dostęp do informacji na temat moich przyszłych inwestycji? Odpowiedź na te pytania pomoże uniknąć fałszywego kroku w pierwszych dniach giełdowej przygody - począwszy od wyboru rachunku maklerskiego niezbędnego dla indywidualnego inwestora giełdowego.
- Na rynkach finansowych nie ma złotego sposobu na zyski. Najlepiej wiedzą o tym najbardziej doświadczeni inwestorzy - mówi Jacek Buczyński, analityk Biura Maklerskiego Deutsche Bank PBC. - Byli oni bowiem świadkami wydarzeń, które nierzadko zupełnie ich zaskoczyły oraz zachowań rynku sprzecznych z ich wiedzą, analizą i intuicją. Złożoność to nieodzowna cecha procesu inwestycyjnego - dodaje.
Jednak nawet w dzisiejszych, tak niespokojnych dla giełd czasach, nie trzeba bać się aktywności na rynku kapitałowym. Wystarczy zidentyfikować "złote" pytania, które powinien sobie zadać każdy początkujący inwestor giełdowy. A potem po prostu odpowiedzieć sobie na nie. Dlatego zanim zdecydujesz, żeby przenieść swoje oszczędności z miejsc takich jak rachunek czy lokata bankowa na rynek pełen niespodzianek, którego uczestnicy muszą tolerować pewną dozę ryzyka w zamian za obietnicę atrakcyjnych zysków, przeczytaj ten materiał.
Pierwsza część odpowiedzi jest najpewniej taka sama dla wszystkich inwestorów - "by zarobić więcej niż na lokacie". Pytanie o ile więcej nie jest już tak oczywiste. - Większy potencjalny zysk na rynkach finansowych, zupełnie tak jak w życiu, wiąże się zawsze z większym ryzykiem - mówi Łukasz Porębski, wiceprezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. - Dlatego oczekiwana stopa zwrotu z inwestycji wraz z potencjalną stratą, jaką jesteśmy w stanie zaakceptować, to podstawowe kryteria, które powinien zdefiniować sobie każdy gracz giełdowy - dodaje.
Celem inwestycji jest osiągnięcie realnego zysku po uwzględnieniu podatków i przede wszystkim inflacji. Wbrew pozorom to nie łatwe, tak na giełdzie, jak i w przypadku lokat bankowych. Chociaż realna stopa zwrotu z depozytów w ostatnich miesiącach podniosła się, dzięki niższej inflacji (zawdzięczamy to m.in. spowolnieniu gospodarczemu), to nadal oscyluje wokół zera.
Jak wynika z analizy Open Finance, przeciętny zysk z rocznej lokaty zakładanej w sierpniu 2011 roku po uwzględnieniu 19-proc. podatku od zysków kapitałowych oraz inflacji (3,8 proc.) wyniósł na jej koniec zaledwie 0,15 proc. To i tak nieźle, bo miesiąc wcześniej oszczędzający, chociaż zdecydowali się zamrozić swoje środki na 12 miesięcy, tracili na tym.
Właśnie dlatego w poszukiwaniu większych zysków w długim terminie inwestorzy dysponujący nadwyżkami finansowymi zwracają się ku rynkom kapitałowym. - Giełda na pewno nie jest miejscem dla osób o niskiej tolerancji na ryzyko, jednak lokując część kapitału w akcje, dywersyfikując swój portfel i zakładając długoterminowy okres inwestycji, możemy ochronić pieniądze przed inflacją - mówi Jacek Buczyński. Oczekiwania mogą być większe: kilkanaście albo wręcz kilkadziesiąt procent zysku w skali roku.
- To realne cele, które można osiągnąć inwestując na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, jednak im wyżej postawiona poprzeczka, tym większe ryzyko straty - przestrzega Łukasz Porębski.
Ważny jest też sam cel inwestycji. Czy chcemy zabezpieczyć pieniądze przed inflacją, zaoszczędzić na konkretny wydatek (wakacje, samochód), utrzymywać się z giełdy, a może lokować na niej kapitał długoterminowo z myślą o emeryturze. Jak pokazują dane z Ogólnopolskiego Badania Inwestorów zrealizowanego przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych i Deutsche Bank PBC, 60 proc. osób aktywnych na giełdzie inwestuje, aby dywersyfikować oszczędności, a 25 proc. chce chronić je przed inflacją. Tylko mniej więcej co dziesiąty inwestor indywidualny dąży do tego, by utrzymywać się wyłącznie z giełdy.
Cel inwestycji ma kluczowe znaczenie dla odpowiedzi na kolejne pytania.
Na rynku akcji nie ma właściwie dolnej granicy inwestycyjnej. Na WIG20, wśród największych spółek GPW, znajdziemy akcje za kilkadziesiąt, kilkanaście, a nawet kilka złotych. W rzeczywistości dolną granicę inwestycji wyznaczają prowizje, jakie płacimy biuru maklerskiemu od każdej transakcji. Rynek tych usług jest bardzo konkurencyjny, dlatego opłaty spadają. Obecnie zapłacimy od 0,19 do 0,39 procent wartości transakcji, jednak prowizje z założenia są nie mniejsze niż kilka złotych (od 3 do 8 zł).
Większość domów maklerskich pobiera też roczne opłaty za prowadzenie rachunków (od 44 do 60 złotych), ale dostępne są też darmowe: w Alior Banku, BOŚ, XTB Brokers, Noble Securities, mBanku oraz Deutsche Bank PBC.
Jak podkreśla Marcin Zienkiewicz, analityk porównywarki finansowej Comperia.pl, zakładając rachunek maklerski, warto szukać rozwiązań, które zapewnią maksymalnie niskie koszty obsługi rachunku oraz niskie koszty transakcyjne. - Dzięki temu, wypracowany przez inwestora zysk nie będzie musiał być pomniejszany o niepotrzebne opłaty - dodaje.
Doświadczeni inwestorzy radzą, by nie inwestować w jednym miejscu więcej niż 10 proc. kapitału. Oznacza to, że jeśli masz zaoszczędzone 100 tys. złotych, maksymalnie 10 tys. możesz przeznaczyć na giełdę.
- Jeśli chodzi o kwotę, którą decydujemy się zainwestować w akcje giełdowe, najważniejszym pytaniem jest, czy jesteśmy w stanie pogodzić się z ewentualną stratą kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu procent jej wartości w krótkim terminie - mówi Łukasz Porębski. - Przyjmuje się, że na rynku akcji tolerancja ryzyka straty powinna wynosić w zależności od strategii od 20 do 30, 40 proc., a nawet więcej w przypadku, gdy decydujemy się na spekulacje - dodaje.
Kalkulując opłacalność inwestycji, trzeba też wziąć pod uwagę specyficzny dla polskiego rynku 19-proc. podatek od zysków kapitałowych.
Odpowiedź na to pytanie wynika bezpośrednio z tego, jaki jest cel inwestowania oraz jaką część swojego kapitału decydujemy się ulokować w akcje. Jeśli chcemy utrzymywać się z giełdy, a nie dysponujemy dużym kapitałem, to ten cel można osiągnąć jedynie spekulując, czyli inwestując krótkoterminowo: sprzedając akcje po kilku dniach, a nawet w dniu zakupu.
Ta strategia wymaga ze strony inwestora dużego zaangażowania. Spekulant powinien śledzić rynek na bieżąco i praktycznie w każdym momencie sesji być gotowy do wykonania transakcji. Ponieważ od każdej transakcji pobierana jest prowizja, zysk musi przewyższać jej wysokość. To kolejny moment, w którym prowizje pobierane przez biuro maklerskie są istotne. Inwestor krótkoterminowy może wykonywać wiele transakcji jednego dnia. Niska prowizja zapewni znaczące oszczędności.
- Samodzielne obsługiwanie portfela przez inwestora za pośrednictwem rachunku online daje podwójną korzyść - zapewnia Marcin Zienkiewicz. - Z jednej strony umożliwia łatwy dostęp do wszelkich niezbędnych inwestorowi informacji oraz ułatwia przeprowadzanie transakcji inwestycyjnych, z drugiej strony znacznie zmniejsza opłaty i prowizje pobierane przez domy maklerskie.
Długoterminowo inwestują głównie osoby, które wyznaczyły sobie bardziej odległy cel. Chcą odłożyć pieniądze na emeryturę, większy zakup, albo zwyczajnie pomnażać swoje oszczędności. Nie muszą poświęcać tak dużo czasu na sprawdzenie stanu swoich inwestycji. Korzystają też z innych narzędzi analizy.
- W długim okresie dobrze zarządzane spółki o solidnych fundamentach finansowych, modelu biznesowym, działające w perspektywicznej branży powinny podrożeć niezależnie od koniunktury, emocji traderów czy okresowych kryzysów - mówi Łukasz Porębski.
- Krótkookresowi spekulanci najczęściej posługują się analizą techniczną, czyli starają się przewidzieć przyszłą cenę akcji na podstawie cen historycznych - dodaje.
Dla długoterminowego horyzontu inwestycyjnego kluczowa jest swoboda, z jaką dysponujemy środkami. - Decyzja o wycofaniu środków z inwestycji powinna zależeć od oceny sytuacji rynkowej, a nie być spowodowana, np. nagłym wydatkiem czy rocznym rozliczeniem podatkowym - mówi Jacek Buczyński. - To kolejny argument, oprócz ryzyka straty, za tym, by na giełdzie lokować wyłącznie wolne środki stanowiące część oszczędności - dodaje.
Spekulacje giełdowe to nie tylko ryzyko, ale też ciężka praca. Nie ma nic za darmo. Skuteczny gracz krótkoterminowy powinien poświęcać temu zajęciu kilkadziesiąt godzin tygodniowo. Realizację takiej strategii znacznie ułatwia nowoczesna technologia. Bieżący dostęp do informacji, notowań, analiz, komentarzy ekspertów, narzędzi analizy technicznej, serwisów agencji informacyjnych, a także wygodna obsługa rachunku już nie tylko za pomocą komputera stacjonarnego, ale urządzeń mobilnych (smartfonów czy tabletów) sprawiają, że inwestorzy indywidualni mogą być na bieżąco.
- Rachunek maklerski online, w szczególności taki, który jest dostępny na urządzeniach mobilnych, to dla inwestora krótkoterminowego idealne narzędzie, dające niespotykaną wcześniej możliwość kontroli i szybkiej reakcji na wszelkie wahania - zapewnia Marcin Zienkiewicz. - Jeśli naszym celem jest szybki zysk, stały dostęp do informacji staje się elementem niezbędnym.
Sytuacja jest dużo bardziej komfortowa, jeśli inwestujemy długoterminowo. Decyzje możemy podejmować rzadziej i ignorować krótkoterminowe wahania kursów akcji. To co dla spekulantów jest esencją giełdy, dla inwestora długoterminowego w dużej części jest szumem informacyjnym. Nie oznacza to, że mogą czekać z założonymi rękami.
- Nawet inwestorzy długoterminowi powinni jednak na bieżąco śledzić to, co dzieje się w branżach, regionach i poszczególnych spółkach, w które zainwestowali i w zależności od własnej oceny sytuacji zwiększać bądź zmniejszać swoje zaangażowanie - mówi Jacek Buczyński. - Dywersyfikując portfel inwestycyjny, zmniejszamy ryzyko straty - dodaje.
To pytanie dotyczy rozumienia mechanizmów rządzących giełdą i cenami akcji, naszego doświadczenia inwestycyjnego. Ale nie tylko. Ważne jest, skąd biorę informacje na temat spółek. Czy tylko z ogólnie dostępnych darmowych źródeł? A może mam dostęp do płatnych, szybszych i bardziej precyzyjnych agencji informacyjnych? Czy znam dobrze branżę, w którą inwestuję?
Każdy, kto pracował w danej branży może dzięki posiadanej wiedzy skuteczniej przewidywać przyszłe ceny spółek. Czy znam podstawowe narzędzia analizy fundamentalnej, badającej kondycję poszczególnych spółek i branży, czy też technicznej, zajmującej się historycznymi cenami akcji?
Im większa nasza wiedza oraz umiejętności, tym większa szansa na trafne inwestycje. - Jednak szansa nie oznacza pewności. Do osiągnięcia ponadprzeciętnych zysków na giełdzie potrzebne są też szczęście i intuicja. Bez nich nawet najbardziej wnikliwe analizy mogą prowadzić do błędnych prognoz i decyzji - mówi Jacek Buczyński.
źródło: Deutsche Bank PBC