Giełda przygotowuje debiut nowych instrumentów

Wprowadzenie do obrotu nowych kontraktów terminowych na indeks MIDWIG to kwestia najbliższych miesięcy lub nawet tygodni. W II kwartale będziemy mogli inwestować w certyfikaty oparte na indeksach zagranicznych, w tym Nasdaq. W drugiej połowie tego roku w Polsce pojawią się nowe emisje ETF-ów (Equity Traded Funds), w roku przyszłym zaś - być może - opcje - zapowiada w rozmowie z PARKIETEM Piotr Szeliga, wiceprezes zarządu GPW.

Wprowadzenie do obrotu nowych kontraktów terminowych na indeks MIDWIG to kwestia najbliższych miesięcy lub nawet tygodni. W II kwartale będziemy mogli inwestować w certyfikaty oparte na indeksach zagranicznych, w tym Nasdaq. W drugiej połowie tego roku w Polsce pojawią się nowe emisje ETF-ów (Equity Traded Funds), w roku przyszłym zaś - być może - opcje - zapowiada w rozmowie z PARKIETEM Piotr Szeliga, wiceprezes zarządu GPW.

We wtorek w siedzibie warszawskiej giełdy rozmawiano o planie wprowadzenia na polski rynek nowych instrumentów - ETF-ów (Equity Traded Funds) - wynika z informacji PARKIETU. Przedsięwzięciem są zainteresowane dwie instytucje finansowe. Ta nowość ma pojawić się na parkiecie w drugiej połowie roku (prawdopodobnie w IV kwartale). Razem ze wspomnianymi wcześniej innymi nowymi propozycjami instrumenty te są szansą na ożywienie rynku. W sytuacji gdy bardzo wyraźnie spada zainteresowanie tradycyjnymi inwestycjami w akcje (choćby z racji fatalnych wyników wielu spółek), wprowadzanie nowych instrumentów jest szczególnie ważne. Wszak w zakończonym niedawno roku obroty giełdy ratował przeżywający boom rynek kontraktów terminowych.

Reklama

- Giełda to plac targowy, na którym musi się coś dziać. Mamy tego świadomość. Rynek kasowy jest słaby. M.in. z uwagi na wysokie stopy procentowe ludzie nie są w stanie tam zarabiać. Nie bójmy się więc koncentrować na instrumentach pochodnych. Przy czym trzeba pamiętać, że to wszystko ma sens, jeśli nie zanikną obroty na instrumentach bazowych. Gdyby tak się stało, to będziemy szukać innych instrumentów bazowych - zapowiada Piotr Szeliga, wiceprezes zarządu Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.

Rynek kontraktów terminowych - przede wszystkim bazujących na indeksie WIG20 - rozwinął się w Polsce żywiołowo, głównie dzięki inwestorom indywidualnym. Wielu potencjalnych inwestorów instytucjonalnych zdaje się wciąż nie doceniać możliwości, jakie on stwarza. Choć trzeba pamiętać, że część z nich nie może wchodzić na rynek pochodnych z uwagi na regulacje i normy bezpieczeństwa.

- Instytucjonalni inwestorzy skarżą się czasem na wysokość prowizji i wielkość jednostek transakcyjnych. Uważam, że to jednak zabiegi kamuflujące prawdziwe przyczyny ich słabej aktywności na rynku terminowym. A są nimi: brak tolerancji dla ryzyka, długi proces decyzyjny, brak kwalifikacji i... chyba jednak strach przed konfrontacją z inwestorami indywidualnymi - mówi Piotr Szeliga.

Nie można wykluczyć, że wprowadzaniu nowych instrumentów będzie towarzyszyła rezygnacja z tych, które nie zrobiły furory na rynku. Mowa o warrantach - nie cieszą się one wielkim zainteresowaniem, a rynek wtórny jest mało płynny. - Osobiście mam ich dość - przyznaje prezes Szeliga. Jego zdaniem, giełdzie opłaca się jeszcze podtrzymywać obrót tymi instrumentami. Niemniej nie wygląda na to, by miały one przed sobą przyszłość.

Być może inwestorzy łaskawszym okiem spojrzą na opcje. Jest szansa, że na warszawskim parkiecie zadebiutują one w przyszłym roku. Giełda oczekuje, że handlem opcjami zainteresowane będą instytucje. Indywidualni pozostaną wierni kontraktom futures - spodziewa się nasz rozmówca. Sęk w tym, że - jak przyznaje Piotr Szeliga - instytucjonalni popytu na opcje dotychczas nie zgłaszali... A o tym, że sukces opcji nie jest przesądzony, przekonują przykłady Węgier i Portugalii, gdzie rynek tych instrumentów nie "wypalił".

Kontrakty na MIDWIG, certyfikaty indeksowe, ETF-y, opcje... Giełda musi i będzie wprowadzała nowe instrumenty pochodne. - Nie wolno jednak popaść w monokulturę. I trzeba pamiętać, że instrumenty pochodne są znacznie bardziej ryzykownymi instrumentami od np. akcji - zastrzega Piotr Szeliga.

To dobrze, że inwestorzy indywidualni interesują się instrumentami pochodnymi. Spekulacja zapewnia bowiem płynność obrotu. Ale rynek instrumentów pochodnych powinien opierać się na trzech filarach - spekulacji, hedgingu (transakcjach zabezpieczających) i arbitrażu. A tych dwóch kolejnych elementów indywidualni traderzy chyba raczej nie zapewnią. Dlatego tak ważne jest wciągnięcie do obrotu inwestorów instytucjonalnych.

I jeszcze jedno - jeśli polski rynek terminowy ma oferować możliwości inwestowania w pochodne, oparte na polskich papierach, to równolegle z terminowym musi się rozwijać tradycyjny rynek kasowy. A z tym jest cokolwiek kiepsko. Baza (czytaj: akcje spółek) jest - w części - po prostu mało atrakcyjna. Rozwiązaniem ratunkowym jest więc szukanie bazy poza rynkiem polskim. Tak, by zachować obroty w Warszawie.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: debiut | giełdy | certyfikaty | instrumenty | Piotr Szeliga | opcje | inwestorzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »