Giełda w Warszawie. WIG20 wspina się, ale ma problemy
Główny indeks warszawskiej giełdy zakończył ponad kreską trzy ostatnie sesje i choć jest teraz na najwyższym poziomie od przedpandemicznego stycznia 2020 roku, to nie imponuje tempem wzrostu. Wypada jednak dobrze na tle wskaźników nowojorskich, które słabo zaczęły ten tydzień.
Na Wall Street po poniedziałkowym spadku indeksów mieliśmy nieudany także wtorek - Dow Jones, S&P500 i Nasdaq znów obniżyły loty, choć tylko o niecały 1 proc. Z kolei na GPW wczorajsza sesja miał niepokojący przebieg, gdyż po porannym osiągnięciu przez WIG20 poziomu 2154 punktów, indeks cofnął się i zatrzymał na wysokości 2136 punktów, co oznacza, że w skali jednej sesji wzrósł jedynie o 0,4 proc.
Duży udział we wtorkowym wzroście WIG20 - tak jak i w poniedziałkowym - miał rządowy program "Polski Ład". Wczoraj mocno podrożały banki - Pekao o 2,3 proc., a Santander o 2,2 proc. Sektor bankowy spodziewa się boomu na rynku kredytów hipotecznych w związku z zapowiedzianą polityką wspierania przez państwo młodych rodzin z dziećmi.
Banki w bardzo dużym stopniu przyczyniły się również do poniedziałkowego wzrostu WIG20 o 1,7 proc. Imponujący skok cen zanotowały wówczas także spółki deweloperskie, bo w opinii inwestorów staną się największymi beneficjentami nowego rządowego programu mieszkaniowego.
"Polski Ład" sprawił, że na pierwszej w tym tygodniu sesji bardzo podrożały firmy: Rank Progress, Marvipol, Atal, Lokum, Develia i Echo. Jednak już wczoraj spółki deweloperskiej miały neutralny wpływ na wskaźniki polskiej giełdy. Można więc przypuszczać, że gdyby nie sobotnia polityczna konwencja Zjednoczonej Prawicy, GPW miałaby dużo mniejsze pole do popisu.
Najnowsze spadki na Wall Street trzeba łączyć z obawami inwestorów, że wysoka inflacja w USA (4,2 proc.) sprowokuje Rezerwę Federalną (Fed) do zaostrzenia polityki pieniężnej, co nie wyjdzie giełdzie na dobre. Jednak amerykański bank centralny wydaje się być nadal zdeterminowany, by dbać o wzrost gospodarczy w Stanach Zjednoczonych, a mniej przejmować zagrożeniami inflacyjnymi.
Mimo to, w wypowiedziach niektórych przedstawicieli Fed można doszukać się akcentów, które niepokoją inwestorów giełdowych. Uchodzący za “jastrzębia" Robert Kaplan oświadczył właśnie, że wcześniej niż później oczekiwałby dyskusji na temat ograniczenia skupu przez Fed obligacji, a podwyżka stóp procentowych mogłaby mieć miejsce w 2022 roku.
Z kolei Richard Clarida powiedział, że Fed powinien “dostrajać się do kolejnych odczytów inflacji" i nie wahać, jeśli konieczne będą nowe działania w sytuacji, gdy skok cen okaże się wyższy od prognoz. Od razu jednak dodał, że ostatnie dane nie dają podstaw do zmiany kursu polityki monetarnej.
Problem z wysoką inflacją mają także Węgry. Na Dunajem wzrosła ona do 5 proc. i wiceprezes węgierskiego banku centralnego poinformował o planowanej podwyżce stóp procentowych już w czerwcu. Także w Czechach zapowiadana jest normalizacja polityki pieniężnej. W rezultacie na rynku walutowym wyraźnie wzmocniły się forint i korona.
Na wartości wobec euro, dolara i franka zyskał w ostatnich dniach także złoty, bo inwestorzy zakładają, że NBP pójdzie w ślady banków centralnych z Budapesztu i Pragi. Nasza inflacja też jest bardzo wysoka - konsumencka wzrosła do 4,3 proc., a bazowa (bez cen energii i żywności) drugi miesiąc z rzędu utrzymuje się na wysokim poziomie 3,9 proc.
Za źle widzianymi przez inwestorów na GPW podwyżkami naszych stóp procentowych opowiadają się członkowie RPP: Eugeniusz Gatnar, Jerzy Żyżyński i Łukasz Hardt. Jednak przewagę mają zwolennicy trwania przy obecnej polityce pieniężnej, wśród nich są m.in. Eryk Łon i prezes NBP Adam Glapiński.
Wczoraj w rozmowie z PAP Biznes członek RPP Rafał Sura powiedział, że nic nie wskazuje, by do końca 2021 roku inflacja miała inny charakter niż podażowy, a to przemawia przeciw podwyżkom stóp procentowych. - Dla mnie najbardziej znaczącym raportem prognostycznym będzie listopadowa projekcja inflacji i PKB. Jeśli z tego dokumentu wyniknie, że inflacja w latach 2022-23 trwale przekroczy 3,5 proc. i będzie podwyższana przez czynniki popytowe, to wówczas opowiem się za podniesieniem stóp - wyjaśnił Rafał Sura.
Jego zdaniem, na bieżące ceny dóbr i usług w tej chwili najbardziej wpływają światowe ceny surowców energetycznych i żywności, a na nie krajowa polityka pieniężna nie ma wpływu. - Podwyższenie w tym momencie stóp procentowych byłoby ciosem dla powstającej z kolan gospodarki - podsumował członek RPP.
Jacek Brzeski
***