Giełdy. Hossa taka, że końca nie widać

Na giełdzie w Nowym Jorku absolutne szczyty osiągnęły wczoraj indeksy Nasdaq i S&P500. Ten drugi wskaźnik rekord wszech czasów poprawiał w tym roku już 50 razy. W Warszawie WIG po raz pierwszy w historii pokonał granicę 70 tysięcy punktów, a WIG20 osiągając 2350 punktów wrócił do poziomu z wiosny 2019 roku.

Poniedziałkowy wzrost WIG20 o 1,1 proc. był jednym z najlepszych wyników w Europie. O ponad 1 proc. poszły w górę także wskaźniki WIG i mWIG40. Dużo słabiej wypada ostatnio indeks sWIG80, który stracił w poniedziałek 0,1 proc. Jeszcze niedawno był on kołem zamachowym polskiej hossy, a teraz jest notowany na poziomach z początku czerwca.

WIG jest indeksem dochodowym i dlatego szybciej i łatwiej bije rekordy niż wskaźnik cenowy jakim jest WIG20, któremu do maksimum z jesieni 2007 roku wciąż brakuje ponad 40 proc. Zupełnie inaczej prezentuje się WIG20 Total Return, który ma charakter dochodowy, bo uwzględnia dywidendy i prawa poboru. WIG20TR jest blisko historycznego rekordu ze stycznia 2018 roku.

Reklama

WIG20

- - - akt.: 19.11.2024, 06:20
  • Otwarcie -
  • Max (czas) -(19.11.2024 00:00)
  • Min (czas) -(19.11.2024 00:00)
  • Wartość odniesienia 2 184,70
  • Suma obrotów -
  • Liczba akt. instr. -/20
  • Waga akt. instr. % -
  • Poziom indeksu ZAMKNIĘCIE
Zobacz również: WIGind WIG.MS-ECM WIGmed

Pod dyktando Rezerwy Federalnej

O bardzo dobrych nastrojach na rynkach giełdowych całego świata przesądziły doniesienia z weekendowego sympozjum banków centralnych w Jackson Hole. Najważniejsze było oczywiście wystąpienie szefa amerykańskiej Rezerwy Federalnej (Fed) Jeroma Powella, które można podsumować słowami: "dwa razy się zastanowimy, zanim raz zaostrzymy politykę pieniężną". Nie ma lepszej wiadomości dla inwestujących w akcje, niż pewność, że Amerykanie nie będą się spieszyć ani z ograniczaniem dodruku dolarów, ani z podnoszeniem stóp procentowych.

Jerom Powell co prawda podziela pogląd, że Fed powinien ograniczać skalę skupu aktywów już w tym roku, ale stawia liczne warunki. Zastrzega, że bank centralny musi uważać, aby nie zaostrzyć swojej polityki, zanim wystarczająca liczba Amerykanów nie wróci do pracy. Zatrudnienie w Stanach Zjednoczonych pozostaje bowiem o 5,7 miliona poniżej poziomu z lutego 2020 roku.

Wielu kolegów Powella opowiadało się ostatnio za ogłoszeniem taperingu (ograniczenia skupu aktywów) już we wrześniu, za rozpoczęciem operacji w październiku i jej zakończeniem na przełomie pierwszego i drugiego kwartału 2022 roku. Jednak Jerome Powell zasugerował, że kalendarz może być inny, a tapering nie musi zacząć się wczesną jesienią.

Szef Fed odniósł się także do bardzo wysokiej w USA inflacji (5,4 proc.). Uznał, że decydenci "nie mogą przyjmować za pewnik, że inflacja spowodowana czynnikami przejściowymi zniknie". Mimo to oświadczył, że "czas i tempo redukcji skupu aktywów nie będą bezpośrednim sygnałem zapowiadającym sztywny termin podniesienia stóp procentowych".

Do słów szefa rezerwy Federalnej nawiązują analitycy ING, którzy są optymistycznie nastawieni co do wzrostu gospodarczego w USA i spodziewają się, że w przyszłym roku zatrudnienie powróci do poziomów sprzed lockdownu. W swojej prognozie podkreślają, że amerykańska inflacja długo jeszcze będzie pozostawała znacznie powyżej celu banku centralnego. Przesądzą o tym utrzymujące się problemy z łańcuchem dostaw, które odbijają się na kosztach ponoszonych przez przedsiębiorstwa, a także rosnące płace. W rezultacie eksperci ING zakładają, że Fed rozpocznie podwyżki stóp procentowych pod koniec 2022 roku.

Słabszy dolar

Weekendowa narracja Jeroma Powela podsyciła optymistyczne nastroje wśród inwestorów działających na rynkach kapitałowych. Efekt jest taki, że drożały akcje na giełdach, spadała rentowności amerykańskich obligacji skarbowych i osłabiał się dolar.

Po korekcie obserwowanej w połowie sierpnia na Wall Street i innych dużych rynkach światowych nie ma już śladu. Wczoraj w Nowym Jorku największy udział w biciu historycznych rekordów znów miały spółki technologiczne. Jednocześnie duży cios spadł na dolara. W relacji do amerykańskiej waluty błyskawicznie wzmocniło się euro i osiągnęło poziom 1,18 dolara.

Na polskim rynku walutowym dolar także osłabł - kosztuje 3,86 zł, czyli najmniej od czterech tygodni. Złoty wzmocnił się również w relacji do innych walut. Euro jest najtańsze od polowy sierpnia i kosztuje 4,56 zł, frank spadł w okolice 4,21 zł, a funt do poziomu 5,31 zł. Bartosz Sawicki z Cinkciarz.pl prognozuje, że w czwartym kwartale tego roku za euro będzie się płaciło nawet 1,20 dolara, a na naszym rynku amerykańska waluta osłabnie do 3,80 zł.

Co ciekawe, jeszcze niedawno analitycy ING przewidywali, że we wrześniu tego roku euro spadnie do 1,15 dolara. Podobną prognozę przedstawiali eksperci z HSBC. Ich zdaniem, jeszcze w tym kwartale euro miało spaść do 1,16 dolara. Pod koniec 2021 roku miało to być 1,15 dol., w pierwszym kwartale przyszłego roku - 1,14, a w połowie 2022 roku - 1,13 dolara.

USD/PLN

4,0772 0,0049 0,12% akt.: 19.11.2024, 07:38
  • Kurs kupna 4,0766
  • Kurs sprzedaży 4,0778
  • Max 4,0930
  • Min 4,0705
  • Kurs średni 4,0772
  • Kurs odniesienia 4,0723
Zobacz również: USD/GBP SEK/PLN NZD/PLN

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Droższe złoto

Nowa sytuacja na rynkach i osłabienie dolara przyczyniły się do wzrostu notowań wielu surowców. Cena baryłki ropy brent podniosła się do 72 dolarów, po spadku z ponad 75 do 64 dolarów w ostatnich dwóch miesiącach.

Z kolei złoto jest najdroższe od kilku tygodni i wyraźnie przekracza granicę 1800 dolarów za uncję. Zdaniem strategów z ANZ Banku, rekordowo niskie 10-letnie realne oprocentowanie obligacji w USA powinno ograniczyć wszelką znaczącą wyprzedaż "żółtego metalu" przy obecnym poziomie cenowym.

Według analityków towarowych z Banku Ameryki (BofA), cena uncji złota prawdopodobnie wzrośnie do 1900 dolarów do końca tego roku, osiągając średnio około 1800 dolarów w ostatnim kwartale. Większymi optymistami są eksperci Goldman Sachs, którzy spodziewają się z końcem tego roku ceny 2000 dolarów.

Weteran Wall Street Mark Mobius uważa, że inwestorzy powinni utrzymywać 10 proc. swojego portfela w fizycznym złocie, ponieważ w wyniku “bezsensownych" bodźców monetarnych i fiskalnych wprowadzonych w celu walki z pandemią waluty stracą na wartości. "Bezsensowne" bodźce - zdaniem Mobiusa - niebezpiecznie zwiększyły bilanse banków centralnych i nadwyrężyły finanse państw.

Słynny inwestor, który założył Mobius Capital Partners po ponad trzech dekadach pracy we Franklin Templeton Investments, zapowiada znacząca dewaluację walut w 2022 roku głównie dlatego, że na całym świecie "dodrukowano niesamowitą ilość pieniądza".

ZŁOTO

2 625,90 +11,30 0,43% akt.: 19.11.2024, 07:35
  • Max 2 629,60
  • Min 2 614,35
  • Stopa zwrotu - 1T -0,38%
  • Stopa zwrotu - 1M -4,40%
  • Stopa zwrotu - 3M 2,74%
  • Stopa zwrotu - 6M 8,15%
  • Stopa zwrotu - 1R 31,90%
  • Stopa zwrotu - 2R 49,32%
Zobacz również: GUMA KAUCZUKOWA TARCICA OLEJ PALMOWY

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: giełdy | GPW | Wall Street
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »