Giełdy. Realne stopy procentowe nie będą tak wysokie, by wywołać bessę

Piątkowy, kilkuprocentowy wzrost najważniejszych indeksów giełdy nowojorskiej uczynił bardziej prawdopodobną najnowszą prognozę Comerica Wealth Management, z której wynika, że do końca roku S&P500 wzrośnie do 5 tysięcy punktów (teraz nieznacznie przekracza 4400). Zdaniem wielu analityków, także dla WIG20 ten rok nie musi być nieudany.

Ostatnie cztery tygodnie były wyjątkowo trudne dla posiadaczy amerykańskich akcji. Na Wall Street doszło do największe korekty od marca 2020 roku. W piątek 28 stycznia karta się odwróciła - indeksy giełdowe wzrosły o kilka procent. W rezultacie trzy główne wskaźniki wyszły na niewielki plus w skali tygodnia. W przypadku Nasdaqa był to pierwszy dodatni tydzień w tym roku.

Z kolei w Warszawie właśnie w piątek indeksy giełdowe spadły wyjątkowo mocno, co przesądziło o ich bardzo złym bilansie tygodniowym. W skali ostatnich pięciu sesji WIG20 stracił blisko 4 proc., WIG spadł o 3,4 proc., mWIG40 zniżkował o 1,9 proc., a sWIG80 o 3,6 proc. Zapewne końcówka tygodnia na GPW nie byłaby tak zła, gdyby inwestorzy wiedzieli, jak bardzo optymistycznie zakończą się piątkowe notowania w Nowym Jorku.

Reklama

Nieunikniony wzrost stóp

Na Wall Street w styczniu głównym sprawcą spadku kursów akcji stało się powszechne oczekiwanie, że Rezerwa Federalna w trybie przyspieszonym zaostrzy politykę pieniężną. Wiadomo też, że wcześniejsze wysokie wyceny spółek były pochodną utrzymywania przez Fed niemal zerowych stóp procentowych i dostarczania na rynek ponad stu miliardów "wydrukowanych" dolarów miesięcznie.

Jerome Powell, prezes Fed, oficjalnie rozpoczął przygotowania do cyklu podwyżek stóp procentowych, których celem ma być pokonanie najwyższej od 1982 roku inflacji w USA. W dodatku, bilans Rezerwy Federalnej, na który składają się instrumenty nabywane w ramach programu skupu aktywów, zostanie ograniczony.

Rynki nie wykluczają, że podwyżek stóp dokonanych przez amerykański bank centralny tylko w tym roku może być pięć, a nawet sześć. - Z ankiety przeprowadzonej wśród inwestorów w USA wynika, że 80 proc. z nich spodziewa się w marcu wzrostu stóp o 25 punktów bazowych, a 16 proc. o 50 punktów - informuje Maciej Leściorz z CMC Markets.

W Nowym Jorku liczą zyski

Mimo to, John Lynch, główny dyrektor inwestycyjny Comerica Wealth Management, jest zdania, że realne stopy procentowe w USA nie będą w tym roku niebezpiecznie wysokie z punktu widzenia inwestorów na Wall Street. Tym samym indeks S&P500 nie powinien przerwać swojego długookresowego marszu w górę i ma szansę wzrosnąć do 5 tysięcy punktów (teraz jest na poziomie 4 400).

- Realne stopy procentowe, czyli skorygowane o inflację, w 2022 roku prawdopodobnie pozostaną ujemne. Umożliwi to inwestorom akcyjnym dyskontowanie rekordowych zysków spółek rosnących w tempie nieco lepszym niż historycznie średnie. Wzrost zysków w przedziale 8-10 proc. powinien kierować S&P500 w stronę wartości godziwej na poziomie 5 tysięcy punktów do końca tego roku - prognozuje John Lynch.

Ekspert Comerica Wealth Management uważa też, że globalne ożywienie gospodarcze i stopniowo wyższe stopy procentowe będą wspierać sektory cykliczne, w tym energetykę, finanse i przemysł. Jednocześnie przypuszcza, że w najbliższym czasie zyskać mogą również spółki o małej kapitalizacji. Ankit Gheedia, szef strategii akcji europejskich w BNP Paribas, okazje inwestycyjne także dostrzega w branżach finansowej i energetycznej.

Paweł Majtkowski, analityk rynków firmy eToro zwraca uwagę na historię giełdowych korekt w Stanach Zjednoczonych. - Przede wszystkim korekty są dość rzadkie. W ciągu ostatnich 40 lat było ich 25 i występowały głównie w okresach większych wstrząsów, takich jak bańka internetowa na początku stulecia i kryzys finansowy w 2008 rok. Przeciętny spadek wynosił 16 proc. w okresie 7 tygodni. W dodatku opłacało się wykorzystać spadki do kupowania akcji, ponieważ zazwyczaj już po 12-miesiącach rynek był na wyższym poziomie niż przed korektą. Nie dotyczyło to jednak wszystkich branż, gdyż między nimi występowały znaczące różnice - podsumowuje analityk eToro.

WIG20 walczy o swoje

W ostatnich tygodniach o trendach na warszawskim parkiecie decyduje oprócz "jastrzębiego" zwrotu w działaniach amerykańskiego i polskiego banku centralnego także obawa o sytuację na Ukrainie. W dodatku, konflikt militarny u naszych wschodnich sąsiadów może być dotkliwy dla spółek rosyjskich i ukraińskich notowanych na giełdach Europy Środkowo-Wschodniej.

Z technicznego punktu widzenia po piątkowej sesji WIG20 znalazł się w nienajlepszym położeniu. Główny indeks GPW rozpoczyna poniedziałkowe notowania niewiele ponad poziomem 2 180 punktów. Tydzień temu Sobiesław Kozłowski z Noble Securities przypominał, że punktem wsparcia jest 2150 punktów i jeśli ten wynik nie zostanie obroniony, to WIG20 może się obsunąć do 2 tysięcy punktów.

Michał Krajczewski, kierownik zespołu analiz i doradztwa inwestycyjnego BM BNP Paribas, w rozmowie z PAP po piątkowej sesji powiedział, że WIG20 jeszcze nie atakuje poziomu 2 150 punktów. - Dopóki jesteśmy powyżej tego ważnego poziomu wsparcia, to jest nadzieja na korekcyjne odbicie w górę - dodał. Zdaniem wielu analityków, indeks WIG ma wsparcie ma poziomie 65 tysięcy punktów, a w tej chwili lokuje się nieco poniżej 67 tysięcy punktów.

Łukasz Wardyn z CMC Markets uważa, że choć na GPW mamy korektę, to byki nie są bez szans, bo niektóre spółki z WIG20 mają przed sobą dobre perspektywy. - Banki będą osiągać podwyższone zyski w warunkach systematycznie zwiększanych stóp procentowych. Gorzej rysuje się przyszłość firm z sektora nieruchomości. Popyt na mieszkania spadnie, bo rośnie inflacja i wyższe będą raty pożyczek hipotecznych. Maleje natomiast zdolność kredytowa Polaków, zwłaszcza, że ludzie zamożniejsi, najbardziej aktywni na rynku nieruchomości, muszą się liczyć ze spadkiem dochodów w związku z wprowadzeniem "Polskiego Ładu" - podsumowuje Łukasz Wardyn.

Suma wszystkich strachów

Z globalnego badania przeprowadzonego przez firmę eToro obejmującego czwarty kwartał 2021 roku wynika, że inwestorzy na świecie najbardziej obawiają się inflacji (41 proc. odpowiedzi), konfliktu międzynarodowego (26 proc.) oraz podwyżek stóp procentowych (21 proc.). Natomiast 35 proc. martwi się stanem gospodarki światowej, a 33 proc. stanem gospodarki kraju, z jakiego pochodzą.

Obawy inwestorów budzi także mieszany początek sezonu publikacji wyników spółek amerykańskich za czwarty kwartał 2021 roku. Nie ulega wątpliwości, że w ostatni piątek giełdowym bykom w Nowym Jorku sprzyjały znakomite rezultaty przedstawione przez Apple. Bardzo ważne będą pierwsze dni lutego, bo wtedy bilanse kwartalne ogłosi wiele kluczowych firm notowanych na Wall Street.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Jak podkreśla Paweł Majtkowski z eToro, ważnym czynnikiem, który działa na wyobraźnie inwestorów, jest ryzyko rosyjskiej agresji na Ukrainę. Pomimo że dane były zbierane w grudniu, inwestorzy już wtedy byli zaniepokojeni rozwojem wydarzeń za wschodnią granicą Unii Europejskiej.

Jacek Brzeski


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »