Giełdy w USA odrobiły straty

Poniedziałkowa sesja na Wall Street rozpoczęła się od mocnych spadków, ale w drugiej części dnia inwestorzy śmielej kupowali akcje firm przemysłowych i użyteczności publicznej, co pozwoliło zakończyć handel na plusach.

Poniedziałkowa sesja na Wall Street rozpoczęła się od mocnych spadków, ale w drugiej części dnia inwestorzy śmielej kupowali akcje firm przemysłowych i użyteczności publicznej, co pozwoliło zakończyć handel na plusach.

Spadki w pierwszej części dnia to przede wszystkim efekt obaw o konflikt handlowy między Stanami Zjednoczonymi i Chinami. Sprzedający akcje ściągnęli indeks Dow Jones o ponad 100 punktów. Ostatnia godzina handlu to jednak zdecydowana poprawa nastrojów. W górę poszedł zarówno Dow Jones, jak i pozostałe najważniejsze giełdowe indeksy. Inwestorzy przerzucali się w poniedziałek z akcji spółek technologicznych, na których mogli sporo zarobić w ostatnim roku, na spółki przemysłowe, które należały do najsłabiej zachowujących się branż na giełdzie.

Reklama

Na zamknięciu Dow Jones Industrial wzrósł o 0,22 proc. do 9.626,80 pkt. Nasdaq Comp. wzrósł o 0,52 proc. do 2.091,78 pkt. S&P 500 zyskał 0,63 proc. do 1.049,34 pkt.

Zdaniem Adama Goulda z Direxion Funds uważa, że w obecnej sytuacji zachęcające jest to, że inwestorzy nie boją się powracać na rynek, gdy spadają kursy akcji. "Otworzyliśmy się niżej i od razu pojawili się kupujący i rynek zaczął piąć się w górę. To zdrowy objaw, jeśli wzrosty są tego rodzaju, czyli powolne" - powiedział Gould. "Gdybyśmy zyskiwali tygodniowo 1-2 procent, to lepsze rozwiązanie niż gdybyśmy szli w górę 4 procent, a potem spadali 6" - dodał.

W piątek rząd Stanów Zjednoczonych nałożył dodatkowe cła na pochodzące z Chin opony. Spotkało się to z natychmiastową reakcją chińskiego rządu, który złożył skargę do Światowej Organizacji Handlu. Część inwestorów w tej sytuacji zaczęło się obawiać, że dojdzie do wojny handlowej między obu krajami, co mogłoby poważnie zakłócić proces ożywienia w światowej gospodarce.

Ze spokojem natomiast rynek przyjął wystąpienie prezydenta USA Barracka Obamy, który przestrzegł sektor bankowy przed powrotem do dawnych metod i zapowiedział zaostrzenie jego regulacji. Obama przemawiał w poniedziałek w Nowym Jorku do przedstawicieli czołowych banków, polityków i członków swej administracji.

Powiedział, że dzięki działaniom jego administracji i Kongresu udało się zapobiec całkowitej katastrofie systemu finansowego, która doprowadziłaby do krachu na skalę wielkiego kryzysu z lat 30. ubiegłego stulecia. Podkreślił jednak, że "normalność nie może prowadzić do samozadowolenia", i zwrócił uwagę, że niektóre banki powracają do poprzednich nieodpowiedzialnych praktyk.

Wystąpienie prezydenta Obamy miało miejsce w pierwszą rocznicę upadku banku Lehman Brothers. Tego dnia indeks Dow Jones stracił na wartości przeszło 500 punktów, a do dzisiaj jest nadal około 12 proc. poniżej poziomu z września 2008 roku. Ze spółek uwagę zwracał Sallie Mae, firma udzielająca kredytów dla studentów amerykańskich uczelni. Akcje tej spółki mocno potaniały w poniedziałek na wieść o tym, że agencja ratingowa Fitch obniżyła jej ratingi. W górę poszły notowania spółki z sektora użyteczności publicznej, AES Corp., po nieoficjalnych informacjach prasy, że jedna z chińskich firm zainteresowana jest kupnem pakietu akcji tej spółki.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: giełdy | jones | USA | inwestorzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »