Gwałtowny powrót spadków

Mocne spadki na kluczowych zagranicznych parkietach oraz widmo upadłości Elektrimu to główne przyczyny wczorajszej dotkliwej przeceny akcji na warszawskiej giełdzie. WIG20 spadł o 4,6%, do 1067,49 pkt. Według analityków, dalszy bieg wypadków na GPW zależy od sytuacji na świecie. Większość sądzi jednak, że wróciliśmy do głównego trendu spadkowego i indeks największych spółek zejdzie poniżej 1000 pkt.

Mocne spadki na kluczowych zagranicznych parkietach oraz widmo upadłości Elektrimu to główne przyczyny wczorajszej dotkliwej przeceny akcji na warszawskiej giełdzie. WIG20 spadł o 4,6%, do 1067,49 pkt. Według analityków, dalszy bieg wypadków na GPW zależy od sytuacji na świecie. Większość sądzi jednak, że wróciliśmy do głównego trendu spadkowego i indeks największych spółek zejdzie poniżej 1000 pkt.

Na głównych zagranicznych giełdach spadki gościły przez kilka ostatnich dni. Wczoraj tendencje te nasiliły się, a o pogorszeniu nastrojów świadczyły również notowania futures za oceanem. Odczuły to zwłaszcza branże wrażliwe na zmiany koniunktury, takie jak surowcowa, samochodowa oraz produkcja artykułów konsumpcyjnych. Pozbywano się też akcji Ericssona, Alcatela i Vivendi Universal, usuniętych z indeksu Stoxx 50. FT-SE 100 stracił 3,64%, CAC-40 4,47%, a DAX Xetra spadł do godz. 18.00 o 4,99%. Impuls do wyprzedaży akcji na rynkach nowojorskich dała z kolei wiadomość, że indeks aktywności w amerykańskim sektorze produkcyjnym, opracowywany przez Instytut Zarządzania Podażą, pozostał w sierpniu na niezmienionym poziomie 50,5 pkt., podczas gdy ekonomiści oczekiwali jego wzrostu do 51,6 pkt. Świadczy to - zdaniem inwestorów - o bardzo powolnym ożywieniu w gospodarce USA, które nie gwarantuje poprawy wyników przedsiębiorstw. Dow Jones spadł do godz. 18.00 naszego czasu o 3,39%, a Nasdaq o 3,26%.

Reklama

W Warszawie sytuacja podczas ostatnich sesji wyglądała relatywnie lepiej. Po doniesieniach o złamaniu przez Elektrim porozumienia z obligatariuszami i co się z tym wiąże coraz realniejszym scenariuszem upadku warszawskiego holdingu, oznaczającym pokaźne straty dla BRE, nie było już jednak żadnych przesłanek, by podążać wbrew światowym trendom. Indeksy gwałtownie straciły na wartości i towarzyszył temu wzrost obrotów do ponad 197 mln zł, z 78 mln zł w poniedziałek. Największe straty ponieśli akcjonariusze Elektrimu. Kurs jego akcji spadł o 39,1%, do 1,4 zł. Walory BRE przeceniono o 12%. Notowania pozostałych blue chipów spadały po kilka procent. Podobnie jak w Europie Zachodniej wyprzedawano papiery firm telekomunikacyjnych (kurs TP SA spadł o 7%) i przedstawicieli sektora IT.

- Sprawa Elektrimu i BRE to był nasz wewnętrzny katalizator spadków. Są one tak gwałtowne dlatego, że z pewnym opóźnieniem zareagowaliśmy na pogorszenie koniunktury za granicą. Przy tak niskiej płynności rynku naturalne jest również, że bardziej zdecydowane reakcje inwestorów muszą powodować duże wahnięcia notowań. Myślę, że teraz będziemy próbowali odzyskać stan równowagi i spadki nie będą już tak drastyczne. Niemniej przyszłość na GPW zależy od sytuacji na najważniejszych zagranicznych parkietach, a tam rokowania nie są najlepsze - powiedziała Ewa Radkowska, analityk ING IM.

O tym, że spadki będą kontynuowane, przekonany jest Robert Nejman, członek zarządu i doradca inwestycyjny CA IB IM. Jego zdaniem, sierpniowa korekta wzrostowa przeszła już do historii i wróciliśmy do głównego trendu spadkowego. WIG20 nieuchronnie powinien zatem spaść poniżej 1000 pkt. Na poziomie 900 pkt. silniejsze wsparcie dla tego indeksu znajduje również Adam Ruciński, zarządzający PZU TFI.

- Od dawna jestem pesymistycznie nastawiony. Nasze ostatnie dane makroekonomiczne dawały nadzieje na ożywienie gospodarcze, ale by przełożyły się one na poprawę wyników spółek, trzeba będzie jeszcze długo poczekać. Większość giełd zagranicznych już wcześniej spadła poniżej ubiegłorocznych minimów. Obawiam się, że nas to również czeka. Opóźnienia cykli na GPW w stosunku do tamtejszych trendów powodują natomiast, że gdy u nas spadki w końcu się zaczynają, to są bardzo gwałtowne - stwierdził Adam Ruciński.

Analitycy funduszy emerytalnych czekają na zbliżające się nieuchronnie zmagania amerykańskich indeksów z dołkami z 24 lipca 2002 r. - Jeżeli Dow Jones i Nasdaq zejdą poniżej tych poziomów, to droga do dalszych poważnych przecen będzie otwarta. W przeciwnym wypadku rysuje się szansa na odbicie. Prawdę mówiąc, mamy teraz podzielone zdania, który scenariusz się zrealizuje. Dla GPW będzie to jednak decydujące i wygląda na to, że pozostaje nam czekać na rozstrzygnięcia w USA - podsumował przedstawiciel jednego z OFE.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: GPW | WIG20
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »