Huśtawki nastrojów ciąg dalszy
Zachowanie giełd jest w ostatnim czasie charakterystyczne dla trendu bocznego. Chodzi przede wszystkim o brak konsekwencji w reagowaniu na pojawiające się wiadomości. Sytuacja jest prosta pod tym względem, że większość z nich jest zła i gorsza od prognoz.
Raz jednak inwestorzy je ignorują, innym razem biorą sobie je do serca. Znajdują w tym odbicie wątpliwości czy obecne ceny akcji odzwierciedlają już w pełni skalę pogorszenia koniunktury gospodarczej i wyników przedsiębiorstw, czy też jeszcze nie. Wczoraj znów wiadomości były złe. Mocno rozczarowały zamówienia fabryczne w USA, najsłabiej w historii wypadła sprzedaż detaliczna w sieciach handlowych. Do najwyższego poziomu od lat zwiększyła się liczba osób pobierających zasiłki. Większej uwagi nie przyciągnęły natomiast mocne cięcia stóp procentowych w Europie.
Wrażenie na inwestorach zrobiła prognoza Merrill Lynch zapowiadająca spadek w przyszłym roku ceny ropy naftowej do 25 USD za baryłkę. Takie szacunki są najlepszym dowodem na to, jak gwałtownie zmieniły się oczekiwania i jak długo wcześniej inwestorzy łudzili się, że kłopoty gospodarcze nie rozprzestrzenią się na cały świat. Dość przypomnieć, że ceny surowców jeszcze w połowie tego roku biły rekordy. Stąd wynika, że upłynęło zbyt mało czasu, by negatywne zjawiska mogły zostać w pełni odzwierciedlone w cenach aktywów.
Osobnym tematem jest zachowanie małych i średnich spółek na naszym rynku. W coraz mniejszym stopniu uczestniczą w poszczególnych ruchach na rynku. Pozostają zupełnie w cieniu. Widać, w jak dużym stopniu inwestorzy cenią sobie płynność. To jednak potwierdza, że zmiany cen na rynku mają w dużym stopniu spekulacyjny charakter. Dobrym przykładem była wczorajsza sesja, na której nasz parkiet zyskał praktycznie dzięki Pekao i PKO BP i kilku innym bankom. Skupianie się uwagi na akcjach największych spółek ma też swoją przyczynę w tym, że głównymi kupującymi nasze akcje są OFE. Wykazały to listopadowe dane.
Dziś czeka nas wyczekiwanie na raport z amerykańskiego rynku pracy. Można z dużym prawdopodobieństwem ocenić, że losy sesji rozegrają się w jej końcówce. Środowe informacje charakteryzujące stan rynku pracy w listopadzie nie były zachęcające, bo zarówno liczba miejsc pracy w sektorze prywatnym, jak i liczba planowanych zwolnień, rozczarowały. Dziś więc trudno też oczekiwać dobrych wiadomości. Zachowanie rynku na ostatnich sesjach nie wskazuje, by złe doniesienia już były zdyskontowane.
WIG utknął w połowie przedziału między ekstremami z ostatnich tygodni, które z grubsza wypadły między 25 tys. pkt i 30 tys. pkt. Nic nie wskazuje, by w najbliższym czasie miało dojść do opuszczenia tej strefy. Coraz bardziej istotną kwestią staje się rozstrzygnięcie czy trwająca stabilizacja notowań stanowi bazę pod mocniejsze odbicie, czy też jedynie jest płaską korektą w bessie. Na dziś wciąż więcej przemawia za tym drugim wariantem.
Katarzyna Siwek