ING Bank Śląski może się obudzić
Po znakomitym styczniu, gdy kurs ING BSK ustanowił wieloletnie maksimum, w lutym inwestorzy zapomnieli o jego papierach. Dzienne obroty stopniały z kilku milionów do kilkudziesięciu tysięcy złotych, a cena spadła poniżej 400 zł.
Handlu Śląskim nie zdołały w poniedziałek ożywić jego przyzwoite wyniki kwartalne. Bank Mariana Czakańskiego musi odzyskać pozycję rynkową, ale jest dobrze przygotowany do ekspansji.
ING BSK przyjął podobną strategię, jak Pekao SA: zmniejszenie zaangażowania w branżach wysokiego ryzyka i ograniczenie kredytów walutowych. Kurczy się przez to portfel kredytowy banku (tylko 5,7-proc. udział w rynku) i wynik odsetkowy (w ostatnim kwartale najniższy od lat), ale poprawia się jakość należności. Wraz z końcem roku skończyły się kłopoty ING BSK z rezerwami. Ich saldo w IV kwartale (94 mln zł) to wprawdzie trzeci najwyższy rezultat wśród giełdowych banków, ale najniższy od czterech kwartałów. Choć końcówkę roku bank zawsze wykorzystywał do czyszczenia portfela, udział kredytów nieregularnych spadł do 25,1 proc. z 30,7 proc. w 2002 r.
Daje efekty ograniczanie kosztów, które okazały się o 20 proc. niższe niż w IV kwartale 2002 r. To zdecydowanie lepiej niż w BRE i BZ WBK, które w 2003 r. przeprowadziły głębsze redukcje etatów. Przy najlepszym w roku wyniku na prowizjach, doprowadziło to do spadku kwartalnej relacji koszty/dochody do 58 proc. To rezultat lepszy niż w Pekao SA. 19 mln zł zysku netto nie zachwyca, ale wynik o 43 mln zł zaniżyło przeszacowanie aktywów podatkowych. Zysk brutto ostatnio był tak wysoki w II kw. 2002 r. W normalnej sytuacji rynek powitałby te wyniki z radością, ale bolączką akcji ING BSK jest ich niska płynność. Impulsem do zwyżki mogą być dopiero szczegóły transakcji, w ramach której holenderski inwestor ograniczy udział w kapitale z 88 do 75 proc. Na te informacje czekamy już ponad rok.