Inwestorzy znów dostają po nosie...
Projekt liberalizacji prawa tak, by możliwy był urzędowy podział TP SA, byłby może i sensowny wiele lat temu. Teraz zakrawa na kpinę i oznacza nabijanie w butelkę inwestorów, którzy kupowali akcje naszego telekomu.
Mowa o tysiącach indywidualnych graczy i ciułaczy, którym posłowie fundują teraz wyjątkowo niesympatyczną niespodziankę. Zasad nie można zmieniać w trakcie gry. Powoływanie się na interes klienta i konkurencji brzmi szlachetnie, tyle tylko, że abstrahuje od mierzonych konkretnymi kwotami ewentualnych strat akcjonariuszy TP SA.
Sprawa wydaje się mieć jednak tło polityczne. Widać posłowie, w przypływie rozpaczy, uznali, że przychylność rozsierdzonych wyborców zdobędą tanimi, populistycznymi zagrywkami. Niestety, wczorajsze wydarzenia podważają także, i tak mocno nadszarpniętą przez wiele afer, wiarygodność państwa jako właściciela czy współwłaściciela wielkich spółek.
Zgłoszony wczoraj projekt pokazuje również, że o indywidualnych inwestorów nikt w Polsce nie dba. Politycy mają ich w nosie, a ci, którzy - przy braku innych możliwości - powinni stanowić tarczę ginącego gatunku "inwestor giełdowy", pozostają bezsilni. Trudno o skuteczniejszą formę odstraszania ludzi od rynku kapitałowego.