Irlandia i Chiny jeszcze nie odwróciły trendu wzrostowego

Miniony tydzień stał pod znakiem dwóch, bardzo ważnych dla kondycji globalnej koniunktury, wydarzeń gospodarczych.

Miniony tydzień stał pod znakiem dwóch, bardzo ważnych dla kondycji globalnej koniunktury, wydarzeń gospodarczych.

Pierwsze z nich to kolejna odsłona kryzysu fiskalnego państw peryferyjnych strefy euro, która wywołana została tym razem niepokojami o kondycję finansów publicznych Irlandii. Drugie to coraz wyraźniejsze sygnały przegrzania chińskiej gospodarki i oczekiwania na kolejne kroki podejmowane w celu zacieśniania polityki pieniężnej w Państwie Środka. Żadnych konkretnych i istotnych dla globalnej gospodarki rozwiązań nie przyniosło natomiast trzecie potencjalnie ważne wydarzenie, czyli spotkanie liderów państw grupy G-20.

Już we wrześniu była znana wielkość rekordowego deficytu publicznego Irlandii. 32% w stosunku do PKB to naprawdę imponująca dziura budżetowa. Szczególnie gdy weźmie się pod uwagę, że unijny Pakt Stabilności i Wzrostu przewidywał dopuszczalną granicę na poziomie 3%. Ale w momencie upublicznienia tych danych inwestorzy zajęci byli grą pod QE2 w USA, sama Irlandia natomiast ma już zapewnione do połowy 2011 roku finansowanie swojego budżetu. Te czynniki spowodowały więc, że rynki z początku wydawały się nie reagować zbyt panicznie na te informacje. Rentowności irlandzkich obligacji pięły się jednak systematycznie w górę, a wzrosty te nabrały dynamiki w ostatnich dniach. Szczególnie wystraszyła inwestorów wypowiedź Angeli Merkel, dotycząca projektu europejskiego programu antykryzysowego. Mogła ona sugerować możliwość restrukturyzacji zadłużenia "zielonej wyspy". Dopiero piątek przyniósł chwilę ulgi posiadaczom irlandzkiego długu. Ceny obligacji zaczęły silnie rosnąć, ponieważ na spotkaniu G-20 przedstawiciele państw europejskich zapewniali, że ewentualne mechanizmy restrukturyzacji długu nie będą dotyczyły obecnie wyemitowanych papierów. Mimo tego rentowności irlandzkich obligacji są wciąż wyższe o ok. 300 punktów bazowych od poziomów sprzed trzech miesięcy, a europejski kryzys fiskalny jest chyba jeszcze bardzo daleki od zakończenia.

Reklama

Chiny opublikowały w zeszłym tygodniu serię wskaźników makroekonomicznych, która wyraźnie pokazuje, że dynamika wzrostu koniunktury, jeżeli zwalnia, to tylko symbolicznie. Zupełnie niesymboliczny jest za to wzrost cen w drugiej co do wielkości gospodarce globu. O 8,6% w stosunku do ubiegłego roku wzrosły ceny domów. Najbardziej zaskoczył jednak rynki 4,4% wzrost cen dóbr konsumpcyjnych. Wyższy poziom inflacji był obserwowany ostatni raz w sierpniu 2008 roku. Przeciętne prognozy analityków mówiły o wzroście cen o 4% w stosunku rocznym. Dane te utwierdzają obserwatorów rynku w przekonaniu, że chińskie władze monetarne podejmować będą coraz bardziej stanowcze kroki w kierunku schłodzenia gospodarki, którą można obecnie uznać za lokomotywę globalnej koniunktury.

TRENDY

Kłopoty Irlandii i rozgrzana gospodarka Chin spowodowały, że miniony tydzień stał pod znakiem osłabienia euro i korekty na globalnych rynkach akcji. Tym samy, przynajmniej na chwilę, zatrzymane zostały tendencje wywołane grą pod drugą turę ilościowego luzowania polityki pieniężnej w USA (QE2), które można było obserwować już od sierpnia. W skali tygodnia spośród najważniejszych rynków mocno spadały indeksy akcji amerykańskich, chińskich, indyjskich i brazylijskich. Trzeba jednak zauważyć, że spadki na większości giełd na świecie nie dały jeszcze wyraźnych sygnałów sugerujących możliwość odwrócenia globalnego trendu ze wzrostowego na spadkowy. Patrząc od strony technicznej, wciąż podstawowym scenariuszem jest kierunek "na północ".

Jako jedne z nielicznych, na plusie w ubiegłym tygodniu znalazły się akcje japońskie - indeks Nikkei 225 wzrósł w skali tygodnia o 1%. Najprawdopodobniej była to kontynuacja reakcji na informację o planach skupowania przez tamtejszy bank centralny funduszy japońskich nieruchomości oraz funduszy typu ETF odzwierciedlających główne indeksy japońskich akcji. Te wzrosty także nie dały jeszcze jednoznacznego sygnału odwrócenia trendu na tokijskiej giełdzie; w tym przypadku ze spadkowego na wzrostowy. Ceny japońskich akcji wyraźnie opierają się światowym tendencjom i uparcie pozostają na poziomach nie tak bardzo odległych od kryzysowych dołków.

Na tle światowych giełd dobrze wypadły polskie akcje. Wszystkie główne indeksy znalazły się na plusie w skali tygodnia. mWIG40, czyli indeks średnich spółek, zanotował nawet w piątek nowy tegoroczny rekord. Dla inwestorów grających z trendem to oczywiście sygnał utrzymywania długich pozycji na papierach przedsiębiorstw notowanych na warszawskim parkiecie.

RYZYKO

Kiepskie nastroje znalazły odbicie w większości wskaźników odzwierciedlających poziom ryzyka podejmowanego przez inwestorów. Ubiegłotygodniowy wzrost ryzyka nie wydaje się być jednak zapowiedzią wyjątkowej zwyżki premii za ryzyko, której żądać będą kupujący papiery wartościowe. Indeks VIX w skali tygodnia wzrósł o nieco ponad dwa punkty, ale trzeba zauważyć, że jego obecny poziom daleki jest od wartości zapowiadających większe kłopoty. Dodatkowo, od końca maja mamy do czynienia z systematyczną tendencją spadkową "indeksu strachu". Notowania CDS'ów na papiery skarbowe, średnio rzecz biorąc rosły, ale piątkowa poprawa nastrojów na rynku długu znacznie ograniczyła te zwyżki w skali tygodnia. Spready CDS na dług Irlandii, w minionym tygodniu zanotowały nawet spadek. Piątkowe notowania cen złota przyniosły znaczne spadki i żółty kruszec mimo ustanowienia we wtorek nowych rekordów, zakończył tydzień na lekkim minusie.

Rafał Lerski, CFA

Doradca inwestycyjny

Expander.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »