Jak wytypować branże na złe i na dobre czasy?
Trafne wytypowanie inwestycyjnych hitów w kolejnych fazach gospodarczej i giełdowej koniunktury to marzenie każdego gracza i źródło sukcesu. Nie jest to jednak zadanie łatwe. Tym bardziej, gdy mamy do czynienia z gospodarką o dynamicznie zmieniającej się strukturze i giełdą za tymi zmianami nadążającą.
Zależności między koniunkturą gospodarczą a giełdową były do tej pory wielokrotnie przedmiotem analiz i są dość oczywiste. Giełda z wyprzedzeniem reaguje na zmiany w gospodarce, sygnalizując zbliżanie się boomu i spowolnienia. Znacznie rzadziej dokonuje się historycznej oceny tego, jakie branże najmocniej reagują na gospodarcze fluktuacje.
Dla rynków rozwiniętych i gospodarek o ustabilizowanej strukturze, możliwe jest stworzenie "ściągawek", z których można wywnioskować w jakie rodzaje akcji w poszczególnych fazach koniunktury inwestować, by osiągnąć najlepsze wyniki.
W przypadku polskiej gospodarki, której rynkowa historia nie jest zbyt długa i giełdy, która dopiero zaczyna odzwierciedlać to, co dzieje się w ekonomii, to zadanie znacznie trudniejsze. Tym bardziej, że w ciągu kilkunastu ostatnich lat struktura naszej gospodarki ulegała dość radykalnym zmianom, a zestaw notowanych na giełdzie spółek wciąż jeszcze nie w pełni tej strukturze odpowiada. Dodatkowa trudność wiąże się też z reprezentatywnością danych statystycznych, obejmujących niezbyt długi horyzont.
Mimo tych zastrzeżeń i wynikających z nich ułomności analizy, warto spojrzeć, jak w ciągu ostatnich piętnastu lat radziły sobie spółki giełdowe, reprezentujące poszczególne branże w kolejnych fazach gospodarczej koniunktury. Do tego celu wykorzystano nieważone cenowe indeksy branżowe, dające nieco szersze spojrzenie na to, co dzieje się na giełdzie, niż wskaźniki zdominowane przez firmy o największej kapitalizacji.
W trakcie boomu gospodarczego z drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, najwyższe stopy zwrotu na warszawskiej giełdzie można było osiągnąć inwestując w spółki związane z telekomunikacją i informatyką.
Nietrudno zauważyć, że reprezentowały one branże, które rozwijały się wówczas najszybciej, nadrabiając wieloletnie zaległości. Nie dziwi więc, że były dość licznie reprezentowane na giełdzie i dawały nieźle zarobić. Na przełomie wieków doświadczyliśmy też efektów światowego internetowego boomu i konsekwencji związanych z pęknięciem bańki spekulacyjnej w tym sektorze.
W okresach spowolnienia gospodarczego do 2001 roku najlepsze wyniki dawało posiadanie akcji spółek z branży paliwowej i energetycznej, choć ich reprezentacja na warszawskiej giełdzie nie była zbyt liczna i nie obejmowała znaczących firm tej branży. Największe z nich pojawiły się na naszym parkiecie dopiero niedawno. Niewiele też mieliśmy firm zaliczanych do typowych branż defensywnych, odpornych na dekoniunkturę, jak choćby przedsiębiorstwa użyteczności publicznej.
Odradzanie się gospodarczej koniunktury po internetowym krachu przyniosło sukcesy inwestującym w akcje banków, firm handlowych oraz przemysłu lekkiego. W przypadku tych dwóch ostatnich sektorów trzeba też jednak pamiętać, że w ich skład wchodziły spółki o niewielkiej kapitalizacji, przez co szczególnie podatne na dynamiczne zmiany kursów. Ta cecha naszego rynku powoduje też, że wśród najlepszych indeksów branżowych trudno dostrzec branże przemysłowe zdominowane przez firmy większe. Jednak i one były obecne tuż za plecami liderów.
Na branżowej mapie najwyższych stóp zwrotu wyraźnie też widać narastający boom na rynku nieruchomości. Lata 2005-2007 to domena firm deweloperskich i branży materiałów budowlanych oraz metalowej. W okresie globalnego kryzysu finansowego i spowolnienia naszej gospodarki z ostatnich dwóch lat, wśród najlepszych branż pojawiły się handel, usługi i ponownie przemysł lekki.
Na wysokich pozycjach pod względem stóp zwrotu w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy znalazły się też spółki spożywcze, banki i sektor chemiczny. Konstrukcja użytych na potrzeby naszej analizy indeksów, eliminująca nadreprezentację spółek, mających dominujący wpływ na giełdowe wskaźniki, szczególnie zaś WIG20, z jednej strony nieco zniekształca obraz rynku, z drugiej jednak pozwala też dostrzec te zjawiska na nim zachodzące, które często uchodzą uwadze, gdy patrzy się jedynie na firmy o największej kapitalizacji.
Zwiększająca się reprezentacja przedstawicieli poszczególnych branż na warszawskim parkiecie dawać będzie z czasem większe możliwości analizowania wzajemnych zależności giełdy i gospodarki.
Roman Przasnyski
Niniejszy dokument jest materiałem informacyjnym. Nie powinien być rozumiany jako materiał o charakterze doradczym oraz jako podstawa do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji i mogą ulec zmianie bez zapowiedzi. Open Finance nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego opracowania.