Kolejny prezes Optimusa w krakowskiej prokuraturze
Sprawa Romana Kluski, byłego szefa Optimusa, oskarżonego o oszustwa skarbowe przeciąga się. Prokuratura postawiła zarzuty innemu byłemu prezesowi tej firmy - Dariuszowi D., którego podobno "poproszono" o znalezienie "kwitów" na Romana Kluskę. Prokuratura zaprzecza.
Bulwersująca opinię publiczną sprawa Romana Kluski, byłego właściciela i szefa Optimusa, którego oskarża się o oszustwa karno-skarbowe na niemal 10 mln zł, nadal jest daleka od rozstrzygnięcia. Akt oskarżenia wciąż nie trafił do sądu - mimo że prokuratura zakładała, iż stanie się tak do końca I kwartału 2003 r. Tak zapowiadał w styczniu 2003 r. na łamach "PB" Wojciech Miłoszewski, rzecznik prokuratury krakowskiej prowadzącej sprawę.
- Postępowanie wciąż trwa. Przed skierowaniem aktu oskarżenia do sądu jeszcze miesiąc poczekamy na ewentualne wnioski od podejrzanych lub ich obrońców. Być może sprawa trafi do sądu do końca maja, ale to bardziej termin orientacyjny niż konkretna deklaracja - tłumaczy teraz Wojciech Miłoszewski.
Kolejny podejrzany
Tymczasem kilka tygodni temu zarzuty o przestępstwa karno-skarbowe w tej samej sprawie przedstawiono Dariuszowi D., byłemu prezesowi Optimusa, który sprawował tę funkcję w 2001 r. Obu byłych szefów Optimusa oskarża się o wyłudzenie zwrotu podatku VAT i fikcyjne transakcje w związku z zamówieniami komputerów dla szkół przez resort edukacji. Spółka podpisywała kontrakty z resortem edukacji narodowej na dostawę komputerów z importu zwolnionych z VAT. Jednak, zamiast sprowadzać sprzęt z zagranicy, sprzedawała własne komputery, które - zdaniem prokuratury - tylko na papierze "wyjeżdżały" z kraju.
Roman Kluska przekonuje jednak, że jest niewinny, a działalność Optimusa za jego prezesury czysta. Według niego, cała afera to próba zniszczenia go, gdyż pomagał Kościołowi, nie chciał "dzielić się" majątkiem z politykami i wikłać w układy. Biznesmen ujawnił też ostatnio, że o zamiarze zniszczenia Optimusa dowiedział się od wysokiego oficera służb specjalnych już w 1996 r., a z prowadzenia firmy zrezygnował, gdyż nie chciał załatwiać interesów "pod stołem". Już po oskarżeniu go przez prokuraturę, ktoś miał próbować wymusić od niego łapówkę, w zamian za wyciszenie sprawy i uwolnienie od zarzutów.
Czekamy na "kwity"
Czy to tylko linia obrony Romana Kluski, czy fakty - nie wiadomo. W ubiegłym tygodniu redakcja "PB" otrzymała jednak informację, że tajemnicze okoliczności towarzyszyły również przedstawieniu zarzutów Dariuszowi D.
- D. został wezwany do prokuratury w charakterze świadka, a zamiast tego przedstawiono mu zarzuty i zatrzymano paszport. Był zastraszany. Ktoś próbował wymusić na nim zeznania obciążające Romana Kluskę. Grożono mu, że jeśli nie znajdzie "kwitów" na byłego właściciela Optimusa, to znajdą się kwity na niego. Wcześniej dostawał też telefony z pogróżkami - twierdzi nasz informator, który zastrzega anonimowość.
Podobnie jak Roman Kluska, nasz informator nie ujawnił, kto groził Dariuszowi D. On sam nie chciał rozmawiać z "PB" o sprawie. Nie zaprzeczył jednak tym informacjom, a wiadomo też, że po wizycie w prokuraturze trafił do szpitala z podejrzeniem zawału serca.
Panowie! To nie tak
Prokuratura zdecydowanie zaprzecza, jakoby doszło do takiego znaczenia.
- To absurd. Żadnego szantażu nie było. Nie stosujemy takich praktyk, a rozmowa z tym panem w prokuraturze odbyła się w całkowitym spokoju, powiedziałbym, że nawet w miłej atmosferze. Nie wiem komu zależy na rozpuszczaniu takich plotek, ale nie mają one nic wspólnego z prawdą. Jeżeli to linia obrony (Kluski czy D. - red.), to niewłaściwa - twierdzi Wojciech Miłoszewski.
Nie chce natomiast wypowiadać się na temat gróźb pod adresem Romana Kluski.
- Tę sprawę bada inna prokuratura (katowicka - red.). Jednak sugestia, że sprawę przeciwko Klusce ktoś nakręcił, nie ma żadnych podstaw. Zaprzeczają temu fakty. Donos rozpoczynający całą sprawę przyszedł ze Słowacji, po którym nastąpiła kontrola polskich służb skarbowych, która wykazała nieprawidłowości. Izba skarbowa musiała złożyć doniesienie do prokuratury, a ta zajęła się sprawą zgodnie z procedurami. Tu nie było miejsca na żadne manipulacje - zaklina się rzecznik prokuratury.
Ostatnio Roman Kluska i jego pełnomocnicy zapowiedzieli złożenie wniosku do prokuratora generalnego o wyłączenie krakowskiej prokuratury apelacyjnej ze sprawy za powód podając brak obiektywizmu. Całą sprawę ma też nadzorować minister sprawiedliwości.