Koniec hossy na globalnym rynku obligacji

To już koniec hossy na światowym rynku obligacji. Do wzrostu rentowności przyczyniły się m.in. zwiększona podaż i spadające oczekiwania inflacyjne - uważają uczestnicy debaty PAP Biznes "Strategie rynkowe 2015".

Ich zdaniem, podążające za globalnym trendem rentowności obligacji polskich mogą jeszcze rosnąć m. in. ze względu na ewentualną podwyżkę stóp procentowych przez RPP.

- To jest koniec hossy na rynku obligacji zarówno globalnie, jak i lokalnie. Patrząc na nasze prognozy - to co najgorsze jest już za nami. Wzrost rentowności obligacji niemieckich czy amerykańskich był bardzo dynamiczny, ale naszym zdaniem, rentowności w dalszym ciągu powinny rosnąć - powiedział podczas debaty PAP Radosław Piotrowski, zarządzający funduszami w Union Investment TFI.

Piotrowski prognozuje, że na koniec trzeciego kwartału 2015 roku rentowność 10-letnich obligacji amerykańskich wyniesie 2,5 proc., a dla niemieckich 10-letnich obligacji będzie to wartość 0,85 proc.

Reklama

- Porównując to z obecnymi poziomami, potencjał do wzrostu nie jest już tak duży. W dłuższym terminie spodziewamy się, że te rentowności będą jeszcze wyższe - na koniec pierwszego kwartału 2016 roku szacujemy poziom 3 proc. dla amerykańskich i 1,2 proc. dla niemieckich obligacji - dodał zarządzający z Union Investment.

Jego zdaniem, najważniejszą przyczyną wzrostu rentowności z punktu widzenia obligacji długoterminowych były oczekiwania inflacyjne.

- Na przełomie lat 2014/2015 duża część rynku żyła w przeświadczeniu permanentnego spadku cen ropy naftowej, pojawiały się prognozy idące w kierunku ceny 20 dolarów za baryłkę, a w ślad za tym szły spadające oczekiwania inflacyjne. Tak się jednak nie stało, nastąpiło dynamiczne odbicie cen - ocenił Piotrowski.

- W dłuższej perspektywie trend wzrostowy zostanie podtrzymany. Oczekiwania inflacyjne będą rosły - dodał. W jego opinii, pod koniec tego roku powinna pojawić się niewielka inflacja na poziomie 0,1 proc., co z kolei powinno przyczynić się do dalszego wzrostu rentowności.

Z kolei zdaniem Jarosława Lisa, dyrektora Biura Aktywów Akcyjnych BPH TFI, głównym powodem wzrostu rentowności w strefie euro była duża podaż obligacji.

- Cieszyłbym się ze wzrostu globalnych obligacji na świecie, bo to oznacza przynajmniej częściowy powrót do normalności. Korzystne dla rynków jest to, że ta bolesna terapia odbyła się szybko - przynajmniej przyszłe stopy zwrotu mają szanse być dużo wyższe - powiedział Jarosław Lis.

Lis wskazał, że w ciągu miesiąca rentownościom polskich 10-letnich obligacji udało się wzrosnąć o 100 punktów bazowych.

- W związku z tym, w kolejnych dziesięciu latach rentowność polskich obligacji będzie o 1 pkt proc. wyższa - ocenił.- Przecena na rynku obligacji była dosyć zaskakująca - zwłaszcza, że wydarzyła się w samym środku wyczekiwanego europejskiego QE - dodał Grzegorz Zatryb, główny strateg Skarbiec TFI.

Jego zdaniem, mimo zaskoczenia, fundamenty wskazywały na tę przecenę.

- Kierunek jest jeden, chociaż nie wykluczam tego, że w związku z popytem na obligacje ze strony Europejskiego Banku Centralnego, rentowności mogą znaleźć się o kilkadziesiąt punktów bazowych niżej niż obecnie - ocenił Zatryb.

- Niemniej jednak będzie to zjawisko przejściowe - dodał.

W ocenie Jarosława Antonika, członka zarządu KBC TFI, patrząc na współczesne gospodarki, zauważyć można negatywne czynniki demograficzne. - Niekorzystna struktura wielu gospodarek powoduje to, że środowisko inflacji może zagościć na dłużej w Europie - powiedział Antonik.

- Polskie obligacje skarbowe podążają za globalnym trendem. Rentowności polskich obligacji będą rosnąć ze względu na to, że najprawdopodobniej w perspektywie dwunastu miesięcy Rada Polityki Pieniężnej podniesie stopy procentowe. Jest to związane z odbiciem inflacyjnym, ale także z wysoką dynamiką PKB - dodał.

W ocenie Sławomira Kościaka, doradcy inwestycyjnego i dyrektora ds. Sektora Medycznego TFI PZU, żyjemy w świecie niskich stóp procentowych.

- Na ten wzrost rentowności w ostatnim czasie należy patrzeć przez pryzmat ostatnich siedmiu-ośmiu lat, kiedy rok w rok mieliśmy wzrosty rentowności. Długoterminowo to wygląda jak korekta - ocenił Kościak.

- To co się teraz dzieje to normalizacja. Byłbym sceptyczny w stawianiu tezy, że mamy wspólną politykę banków centralnych, że mamy fazę podwyżek stóp procentowych - dodał.

W jego opinii, przy obecnym zadłużeniu jakie panuje na świecie zarówno wśród gospodarstw domowych i przedsiębiorstw, jak i całych państw, powrót do stóp procentowych sprzed wielkiego kryzysu nie będzie możliwy.

W tym tygodniu w debacie poświęconej aktualnej sytuacji makroekonomicznej i jej przełożeniu na rynki finansowe udział wzięli przedstawiciele Union Investment TFI, TFI PZU, Skarbiec TFI, BPH TFI oraz KBC TFI. Partnerem merytorycznym cyklu są Analizy Online, a partnerem medialnym - Bankier.pl

Czeka nas zmiana układu sił na rynku obligacji Dariusz Lasek, dyrektor inwestycyjny ds. papierów dłużnych Union Investment TFI Gorsza passa na rynku obligacji trwa nadal i obecnie na horyzoncie nie widać czynnika, który byłby w stanie zasadniczo zmienić ten obraz (choć w pewnym stopniu mogłoby pomóc rozwiązanie problemu greckiego). Fed zmieni układ sił W USA wszyscy spoglądają na działania Fed. Wypowiedzi członków Rezerwy Federalnej wskazują na to, że pierwsze podwyżki stóp procentowych w USA nastąpią już we wrześniu. Co prawda w tym roku skala podwyżek nie będzie bardzo duża, ale już w 2016 r. można się spodziewać bardziej zdecydowanego zaostrzania polityki pieniężnej przez amerykański bank centralny. Proces ten zmieni układ sił na rynku papierów dłużnych na całym świecie, także w Polsce. W Polsce podwyżki stóp mało prawdopodobne Na naszym lokalnym podwórku ociepleniu sentymentu nie sprzyja podwyższone ryzyko polityczne, które zapewne utrzyma się co najmniej do wyborów parlamentarnych na jesieni. W 2015 r. nie spodziewałbym się już żadnych ruchów ze strony Rady Polityki Pieniężnej, ponieważ inflacja jest ujemna. Na koniec roku najpewniej przekroczy zero, ale przewidujemy, że wciąż będzie bardzo niska - w granicach 0,5%. A to wciąż bardzo daleko od celu inflacyjnego NBP na poziomie 2,5% (z możliwością odchylenia o 1 punkt procentowy). Większy wpływ na kształtowanie się cen polskich obligacji ma obecnie wspomniany sentyment na świecie. Część graczy szacuje także ryzyko ewentualnej podwyższonej podaży ze strony inwestorów zagranicznych, którzy posiadają ok. 50% polskich obligacji skarbowych. Masowa wyprzedaż polskich obligacji? Raczej nie W kontekście wahań globalnego sentymentu należy brać pod uwagę ryzyko związane z dużym udziałem inwestorów w polskim rynku długu. Masowa wyprzedaż polskich papierów raczej nam nie grozi, ale jeśli na całym świecie trend spadkowy się pogłębi, również nasze obligacje mogą być sprzedawane. Tak działają rynki. Częściowym zabezpieczeniem dla Polski jest to, że Ministerstwo Finansów bardzo dba o dywersyfikację obligatariuszy. Nasze obligacje są w posiadaniu inwestorów z różnych regionów świata, m.in. Europy, USA i Azji.

Okazje inwestycyjne z perspektywy europejskiej

Ostatni wzrost rentowności obligacji europejskich i umocnienie euro spowodowały, że inwestujący w akcje stali się bardziej ostrożni. Było to również przypomnienie, że również i na rynkach co jakiś czas mogą następować korekty (DAX stracił 10% w przeciągu jednego miesiąca), niemniej jednak europejskie rynki mogły zyskać ponad 15% w ujęciu rok do dnia.

W tym kontekście inwestorzy mogą zadawać sobie pytanie, czy akcje europejskie już odnotowały najlepsze wyniki w skali roku i czy nie należy obniżyć poziomu ryzyka. Nie podzielam tego poglądu; w istocie, przewiduję, że do końca 2015 r. inwestycje europejskie będą bezpieczne.

Najpierw jednak przyjrzyjmy się obecnej chaotycznej sytuacji. Obawa przed podwyżkami stóp Fed i wyraźny brak efektów luzowania ilościowego przez EBC przyczyniły się do wzrostu rentowności, w ramach którego rentowności dziesięcioletnich niemieckich obligacji wzrosły z 0 do 1%. Po głębszej analizie można dostrzec, że ten ruch jest znaczny; w szerszym kontekście, zaskakująca była jedynie prędkość tego wzrostu.

Znacznie bardziej negatywnie na kursy akcji europejskich wpłynęła aprecjacja euro, biorąc pod uwagę cel luzowania ilościowego - ożywienie gospodarki (i cen akcji) dzięki słabszej walucie. A zatem zarówno wyższe rentowności, jak i mocniejsze euro to pierwsze negatywne czynniki wpływające na akcje europejskie. Jeżeli jednak jeszcze bardziej zagłębimy się w ten problem, dostrzeżemy, że fundamenty w istocie są coraz lepsze, nastroje gospodarcze ulegają poprawie, a od czerwca znów przekraczają wszelkie oczekiwania w sensie pozytywnym (indeks niespodzianek idzie w górę).

Podsumowując, rentowności rosną, jednak jest z tym związany aspekt pozytywny: wszystko wskazuje na to, iż w pewnym momencie osiągniemy zrównoważony wzrost w Europie.

Dalsza poprawa może być wynikiem spadku cen ropy, mimo iż jego oddziaływanie na gospodarkę europejską i światową wymaga nieco czasu, ale może być również wynikiem reaktywacji EBC. Ścieżka luzowania ilościowego jest skuteczna jedynie wówczas, gdy jest nieodwracalna, co moim zdaniem oznacza, że EBC będzie dążyć do wzmocnienia potencjału luzowania ilościowego, przede wszystkim dzięki wykorzystaniu rynku obligacji jako katalizatora dla osłabienia euro i ewentualnego wzrostu cen akcji.

Można zadawać sobie pytanie, czy mogłoby to doprowadzić do przeładowania bodźcami - i w istocie jest to pewien problem, jednak zaledwie pół roku temu scenariusz pesymistyczny zakładał, że strefa euro znajdzie się w deflacyjnym błędnym kole w stylu japońskim, co na szczęście nie miało miejsca. Podsumowując, akcje europejskie mogą być gotowe na dalsze zyski w pozostałej części 2015 r.

Jeśli chodzi o Grecję, próba skokowego rozpoczęcia 2015 r. przez greckie giełdy została powstrzymana, jednak, co bardziej istotne, w porównaniu z poziomami sprzed kryzysu w Europie (2011 r.), indeks ASE stracił na wartości o połowę.

Dla porównania, rynki akcji w Hiszpanii i Portugalii ustabilizowały się, portugalski indeks PSI jest na zbliżonym poziomie, co na początku 2011 r., natomiast indeks hiszpański zyskał około 6% w porównaniu z poziomem sprzed kryzysu. W tak oportunistycznym i pragmatycznym kontekście można argumentować, iż potencjał wzrostu jest olbrzymi, jeżeli greckie akcje w pewnym momencie zdołają zamknąć lukę.

Wymagałoby to wykonalnego rozwiązania obecnej sytuacji, w tym również reformy sektora publicznego. Jeden z niezbędnych warunków już został jednak spełniony: konkurencyjność greckiego sektora prywatnego wzrosła w ostatnich latach ze względu na zdecydowane, choć być może zbędne, delewarowanie wdrożone po kryzysie. Gdyby udało się zatem przeprowadzić niezbędne reformy, greckie akcje stanowiłyby jedną z najlepszych okazji inwestycyjnych w Europie w perspektywie średnio- i długoterminowej.

Simon Fasdal, Saxo Bank

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »