Kopalnia Turów: Rozmowy ostatniej szansy?

Decyzja TSUE nakazująca zamknięcie kopalni Turów wywołała prawdziwą burzę. Rządzący przekonują, że Polska została niesprawiedliwie potraktowana, opozycja uderza we władze, przedstawiciele PGE zapowiadają, że nie wstrzymają pracy zakładu, a mieszkańcy Bogatyni protestują. Mleko się rozlało i teraz trzeba podjąć konkretne działania. By wyjść z impasu należy jak najszybciej rozpocząć rozmowy z Czechami. To jedyna szansa na uniknięcie dotkliwych kar finansowych.

- Nie ma odwołania od postanowienia TSUE, które jest ostateczne a jego niewykonanie grozi sankcjami finansowymi ze strony KE - podkreśla w rozmowie z Interią Łukasz Batory, adwokat, partner z kancelarii Banasik Woźniak i Wspólnicy. Mogą one sięgnąć nawet kilkuset tysięcy euro dziennie. - Teoretycznie, gdyby taka była wola polityczna, mogłyby zostać nałożone nawet w tym tygodniu, jako że postanowienie mówi o natychmiastowym wyłączeniu kopalni - mówi adwokat.

Skargę mogą jeszcze wycofać Czesi. I to jest tak naprawdę jedyna droga do wyjścia z potrzasku. - Są procedury przewidujące wycofanie postanowienia w każdej chwili. Musiałoby jednak wcześniej dojść do porozumienia między administracją polską i czeską. Gdyby strony się dogadały, postanowienie mogłoby zostać  zmienione albo uchylone. To najlepsze dostępne rozwiązanie. Z tego powodu pojawiające się w przestrzeni publicznej nawoływania, by premier Mateusz Morawiecki poleciał do Pragi i rozpoczął rozmowy ze stroną czeską, wydają się ze wszech miar słuszne - podkreśla Batory.

Reklama

Stworzyć przestrzeń do dialogu

Wygląda na to, że rządzący skorzystają z tego rozwiązania. Krzysztof Szczerski, szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP, podkreślał w niedzielę rano, że przez "rządowymi agendami jest duże zadanie" - powrotu do rozmów z Czechami. - Z tego co wiem, polski rząd będzie ze stroną czeską pilnie rozmawiał w tej sprawie - mówił.

Z kolei w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że udaje się do Brukseli na szczyt Rady Europejskiej i planuje rozmowy na temat Turowa z premierem Czech Andrejem Babiszem. - Niestety, doszło do sporu, do zaognienia sytuacji między Polską a Republiką Czeską, jakiego dawno nie było - przyznał.

Zobacz również: Premier Mateusz Morawiecki: Są nowe argumenty, by nie wstrzymywać pracy kopalni w Turowie  

Gotowość do rozmów wyrażają też przedstawiciele czeskiego samorządu. Hejtman (odpowiednik marszałka województwa) kraju libereckiego sąsiadującego z Polską, Martin Puta, zwracał uwagę, że TSUE uwzględnił zarzuty, które Czechy i kraj liberecki od dawna podnosiły w negocjacjach ze stroną polską. - Nadal jesteśmy gotowi negocjować z inwestorem kopalni o odszkodowaniach i sposobie ochrony interesów ludności czeskiej i środowiska, w którym żyje - napisał 

Polityczna zawierucha

Premier Mateusz Morawiecki podkreślał wcześniej, że decyzja jest "niesprawiedliwa i niesłuszna". Zaznaczył, że strona polska będzie jej przeciwdziałać, oznacza ona bowiem zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego kraju. Wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin dodał, że zamknięcie kopalni w Turowie oznaczałoby katastrofalne skutki dla społeczeństwa. - Na utratę dostaw energii narażone byłyby nie tylko mieszkania, ale też szpitale czy inne obiekty użyteczności publicznej. Oznaczałoby to również gigantyczne straty finansowe sięgające 13,5 mld zł a dla regionu drastyczne bezrobocie - mówił wicepremier.

Prezes PGE decyzję TSUE nazwał szantażem. I dodał, że nie spółka nie może zgodzić się na zamknięcie kopalni w Turowie, bo to oznaczałoby automatycznie wyłączenie elektrowni, która zaopatruje w prąd 3,7 mln gospodarstw domowych. Mieszkańcy regionu, którzy wzięli udział w piątkowym proteście, obawiają się utraty dochodów. Podkreślali, że transformacja miała się dokonywać stopniowo, wraz z budową alternatywnych miejsc pracy. Tymczasem teraz z dnia na dzień zostaliby pozbawieni możliwości zarobkowania. A opozycja polityczna grzmi, że źródłem problemów jest podejście polityków PiS, którzy nie dołożyli starań, by prowadzić należycie negocjacje z Czechami, wypracowując wspólne stanowisko.

Władysław Teofil Bartoszewski z PSL podkreślał, że Polska wpadła w pułapkę, gdyż "daliśmy się kompletnie wymanewrować rządowi Republiki Czeskiej, z którym nie chcieliśmy negocjować, tylko chcieliśmy go obejść". Politycy opozycji wskazywali na słabo przygotowaną dokumentację, szczególnie dotyczącą koncesji i decyzji środowiskowych.

Rząd nie zgadza się z tym stanowiskiem. Sasin podkreślał, że w procesie uzyskiwania decyzji środowiskowej eksperci z Polski i Czech prowadzili wielomiesięczne konsultacje transgraniczne, które zakończyły się podpisaniem przez obie strony stosownego protokołu. I dodał, że spór ma charakter czysto polityczny i jest związany z wyborami u naszych sąsiadów.

Również PGE zapewniała, że konsultacje ze stroną czeską prowadzone były przez pięć lat "z ponadstandardową intensywnością". - W protokole z uzgodnień Czesi przyjęli zaproponowane przez kopalnię środki minimalizujące wpływ kopalni na przygraniczne tereny czeskie. Na tej podstawie kopalnia otrzymała decyzję środowiskową, a w dalszej kolejności koncesję na wydobycie do 2044 r. - informowała spółka w komunikacie.

- Faktycznie budzi wątpliwości wydanie przez TSUE takiego zabezpieczenia, mimo że Czesi uzgodnili przedłużenie koncesji dla kopalni i zgodzili się na kontynuowanie prac. Tak przynajmniej wynika z publikowanych przez PGE w ostatnich dniach dokumentów. Wydaje się jednak, że strona polska nie udowodniła wystarczająco, że wstrzymanie pracy zakładu może mieć bardzo znaczący wpływ na bezpieczeństwo energetyczne kraju - mówi Łukasz Batory.

I zaznacza, że TSUE podszedł do sprawy bardzo formalnie. - Ale też taka jest rola zabezpieczenia. Ono nie przesądza, kto ma rację, tylko ogranicza negatywne skutki w trakcie rozpatrywania sprawy - wyjaśnia adwokat.

Zamknięcie zakładu byłoby dla PGE dużym problemem. Gdyby doszło do wstrzymania pracy kopalni, mielibyśmy do czynienia z brakiem pracy z przyczyn leżących po stronie pracodawcy. - A to oznaczałoby, że pracownicy powinni dostać normalne wynagrodzenie. Nie wyobrażam sobie jednak, by podmiot notowany na giełdzie mógł sobie pozwolić na tego typu sytuację, nawet jeśli miałaby ona potrwać kilka miesięcy, nie decydując się na reorganizację, zwolnienia czy inne działania optymalizujące kwestie zatrudnienia - zaznacza.

Zabrakło zrozumienia

Czesi złożyli do TSUE skargę w związku z rozbudową kopalni odkrywkowej w Turowie, domagając się jednocześnie wstrzymania wydobycia do czasu decyzji Trybunału. Zarzucali stronie polskiej nierzetelne przygotowanie opracowań środowiskowych i naruszenie interesów obywateli Czech. Argumentowali, że kopalnia ma negatywny wpływ na życie mieszkańców graniczących z Polską regionów - powoduje obniżanie się wód gruntowych, wpływa na poziom zapylenia i hałasu.

Polska utrzymuje, że prowadzone były rozmowy z Czechami, ale - jak informuje mieszkający w Pradze Paweł Wiejski, analityk Instytutu Zielonej Gospodarki - ich poziom nie spełniał oczekiwań strony czeskiej. - Owszem, prowadzono konsultacje, w których brali udział również mieszkańcy Czech, ale według relacji świadków nie były one prowadzone w przyjaznej atmosferze. Takie spotkanie odbyło się m.in. w 2019 r., w procesie nadawania koncesji do 2044 r. i miało na nim dojść do nieprzyjemnych scen. Czesi poczuli się źle potraktowani przez pracowników grupy PGE - mówił Interii.

Były też prowadzone rozmowy między MSZ Polski i Czech, ale i one nie przyniosły rezultatów. - Według strony czeskiej, Czesi złożyli pewne ultimatum w kwestii Turowa, m.in. domagając się budowy wodociągów, które zagwarantowałyby dostawy wody pitnej w przygranicznym okręgu. Te żądania nie zostały spełnione. Według relacji czeskich Polacy powiedzieli, że tego nie zrobią. Według polskiego ministerstwa spraw zagranicznych była wola, by rozmawiać dalej, ale Czesi nie byli zainteresowani - poinformował analityk.

Wiejski powiedział, że we wniosku do KE, który poprzedza złożenie skargi do TSUE, Czesi przytoczyli dwa argumenty - problem z poziomem wód gruntowych i niespełnienie przez Polskę wymogów formalnych wypływających z dyrektyw środowiskowych UE. - Komisja przychyliła się tylko do tego drugiego argumentu. Jeśli chodzi o wodę, temat budzi kontrowersje. Czesi utrzymują, że z ich badań wynika, iż poziom wody ze względu na działalność kopalni obniża się znacząco, a strona polska wskazuje, że obniżenie poziomu wód gruntowych wynika z suszy - powiedział.

Jest na pewno wiele kwestii budzących wątpliwości, postanowienie zostało jednak wydane i tego nie zmienimy. Możemy zastanawiać się, czy jest słuszne czy niesłuszne, kuriozalne czy uzasadnione, ile ma wspólnego ze sprawiedliwą transformacją, dochodzić, czy popełniliśmy błąd, a jeśli tak - to jaki. Tyle że to na dziś nic nie zmienia. Polityczna burza ma ograniczony zasięg, a - co najważniejsze - od kar nas nie uchroni. Bicie politycznej piany nie jest rozwiązaniem. Doprowadza tylko do napięć, które stawiają relacje polsko-czeskie w nowym świetle - w okolicach Turowa już pokazują się napisy w stylu "Czechów nie obsługujemy".

Będzie czas na konstruktywne analizy, teraz jednak, gdy weekendowy kurz opada, trzeba zakasać rękawy i przejść do działań. Tylko Czesi mogą wystąpić o uchylenie postanowienia z uwagi na zmianę okoliczności. By to zrobili, trzeba ich do tego przekonać. To będzie spore wyzwanie wymagające sprawnej dyplomacji. Czy wyjdziemy z tego obronną ręką - czas pokaże.

Monika Borkowska

PGE

7,0060 0,1780 2,61% akt.: 10.05.2024, 17:51
  • Otwarcie 6,8500
  • Max 7,4400
  • Min 6,7520
  • Kurs odniesienia 6,8280
  • Suma wolumenu 8 534 087
  • Suma obrotów 60 427 087,34
  • Widełki dolne 6,1660
  • Widełki górne 7,5340
Zobacz również: BEDZIN CEZ COLUMBUS
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: TSUE | elektrownie | Elektrownia Turów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »