Kradzież w DM BIG-BG

Jak to możliwe, by przez rok nikt nie zauważył, że makler przeprowadza bezprawne operacje na rachunkach klientów i wyprowadza z nich pieniądze? Okazuje się, że w małym POK-u nieuczciwy makler - zwłaszcza jeśli jest jego kierownikiem - może długo działać bezkarnie.

Jak to możliwe, by przez rok nikt nie zauważył, że makler przeprowadza bezprawne operacje na rachunkach klientów i wyprowadza z nich pieniądze? Okazuje się, że w małym POK-u nieuczciwy makler - zwłaszcza jeśli jest jego kierownikiem - może długo działać bezkarnie.

Wewnętrzna kontrola, przeprowadzona wiosną br. przez DM BIG-BG, wskazywała wprawdzie na możliwość wystąpienia w częstochowskim POK pewnych nieprawidłowości jednak zebrała zbyt mało szczegółów. Kolejna zaowocowała już złożeniem 11 lipca br. zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. W tym czasie poszukiwany obecnie listem gończym makler Mariusz M. przebywał już na urlopie, z którego nie powrócił.

Podejrzany był, niestety, kierownikiem Punktu Obsługi Klienta, co ułatwiło mu działanie. POK w Częstochowie jest małą placówką, zatrudniającą w sumie 3 osoby, obsługującą ok. 800 aktywnych inwestorów. Nie było w nim rozbudowanego systemu nadzoru wewnętrznego. Z naszych ustaleń wynika, że klienci POK-u zostali poszkodowani na kwotę ok. 140 tys. zł, a bezprawne działania maklera miały miejsce między majem a lipcem br. - twierdzi Wojciech Kaczorowski, rzecznik prasowy BIG-BG.

Reklama

Szkoda, że DM BIG BG złożył doniesienie do prokuratury dopiero wtredy, gdy ta wszczęła już śledztwo na wniosek poszkodowanych. Zastanawiać też mogą różnice w wyliczeniach. Prokuratura twierdzi, że nieuczciwy makler zagarnął co najmniej 383 tys. zł, podczas gdy DM BIG-BG przyznaje się tylko do 140 tys. zł strat.

Prokuratura i kontrolerzy z domu maklerskiego różnią się też w ocenie czasu, przez jaki Mariusz M. okradał klientów. Zdaniem organów ścigania, proceder trwał przez rok, według przedstawicieli domu maklerskiego - najwyżej dwa miesiące.

Widocznie prokuratura uznała skargę jednego z inwestorów, który twierdzi, że miał jakąś umowę z maklerem, z której ten się nie wywiązał, co naraziło go na straty. Pierwszy przypadek bezprawnej sprzedaży obligacji miał miejsce w maju br. - wyjaśnia W. Kaczorowski. Zapewnił też, że reklamacje klientów rozpatrywane są na bieżąco. Dom maklerski nie może jednak zwrócić pieniędzy klientom, którzy zgłosili się do prokuratury, gdyż musi czekać na zakończenie postępowanie.

Zdaniem Mirosława Kachniewskiego, rzecznika Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, w tym przypadku zawiódł nadzór wewnętrzny DM BIG-BG, bo KPWiG nie jest w stanie umieścić w każdym POK-u kontrolera. Obecnie Komisja bada sprawę, przesłuchuje świadków, a nieuczciwemu maklerowi zawieszono licencję. Choć zdarzają się nadużycia w domach maklerskich to system pozostaje bezpieczny. We wszystkich przypadkach, w których udowodniono winę pracowników domów maklerskich, inwestorzy odzyskali już swoje pieniądze - dodaje M. Kachniewski.

Prawo i Gospodarka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »