Krajowe pieniądze będą napędzać wzrosty

Hossa na warszawskim parkiecie trwa już od czternastu kwartałów. Dobre wyniki polskiej gospodarki zachęcają inwestorów do lokowania pieniędzy na giełdzie. Zwyżkę ograniczyć mogą jedynie sygnały spadku napływu środków z funduszy.

Indeks WIG20 skupiający największe spółki giełdowe ustanowił we wtorek nowy rekord wszech czasów i na zamknięciu wyniósł 3395,4 pkt. W zgodnej opinii analityków i zarządzających ceny akcji na warszawskiej giełdzie są wysokie. Mimo to brak jest przesłanek jednoznacznych, by indeksy nie rosły także w 2007 roku. Na giełdzie dominują dwa czynniki, które ciągną indeksy do góry. Pierwszy z nich to bardzo dobre dane makroekonomiczne, które potwierdzają, że w tym roku wzrost PKB może przekroczyć 5 proc. Drugi powód to czynnik płynnościowy, czyli ciągłe napływy nowych pieniędzy do polskich funduszy inwestycyjnych. Aktywa zwiększają także fundusze emerytalne, a udział polskich akcji w portfelach zagranicznych inwestorów nie jest też, w opinii analityków ING Securities, najwyższy w historii. To dobre wieści dla inwestorów indywidualnych, gdyż są duże szanse, że te grupy największych inwestorów mogłyby dokupywać polskich akcji. Napięcie jednak zaczyna sięgać zenitu.

Presja na sprzedaż rośnie

- Trwa odliczanie jak długo to będzie trwało. Ale dominuje przeczucie, bo na giełdzie to jest najcenniejsze, że raczej korekta nie pojawi się już w tym miesiącu, bo dobry wynik wielu inwestorów musi dowieźć do końca roku - mówi jeden z warszawskich maklerów.

Hossa na warszawskiej giełdzie trwa już ponad 14 kwartałów. Patrząc na najbliższe perspektywy stojące przed rynkiem akcji, nie sposób zapomnieć też o tym, jak w ostatnim przypadku historycznego maksimum zachowywał się indeks WIG20. Rynek piął się od maja 2005 roku do maja 2006 roku i wzrósł bez większych korekt o prawie 1000 pkt. W maju pojawiła się paniczna wyprzedaż, która szybko, bo w ciągu kilku tygodni, spowodowała, że rynek stracił tyle, ile wcześniej zyskał. Czy tym razem będzie podobnie?

Wyniki spółek, mimo że lepsze niż rok wcześniej, nie dają fundamentalnego uzasadnienia kontynuacji wzrostów.

- Wyceny akcji są wysokie, a od sześciu kwartałów dynamika osiąganych przez spółki zysków jest dużo niższa niż dynamika wzrostu indeksów. Z fundamentalnego punktu widzenia kupowanie akcji teraz nie ma więc sensu. Ale na rynku są pieniądze, które fundusze emerytalne i inwestycyjne muszą w coś ulokować - ocenia Sobiesław Pająk, szef analityków CDM Pekao SA.

Psychologia rynku

Wzrosty na giełdzie, a co za tym idzie wzrosty wartości jednostek funduszy inwestujących w akcje, przyciągają do tych funduszy kolejne pieniądze.

- Polska w tym roku jest jednym z topowych rynków wschodzących. Jest drogo, ale fakt, że indeksy mocno wzrosły, działa psychologicznie na inwestorów, którzy widząc, jak już wzrosło, mogą zakładać, że i w następnych kwartałach może być podobnie. Dlatego spodziewam się, że w grudniu jeszcze indeksy urosną i dojdzie do tradycyjnych roszad w portfelach funduszy na początku roku, czyli tzw. efektu stycznia - mówi Andrzej Błachut, zarządzający w Clariden Fund w Szwajcarii.

Dodaje, że w lutym może dojść do ochłodzenia nastrojów i inwestorów giełdowych może czekać zimny prysznic, zwłaszcza tych, którzy koncentrują się na małych i średnich spółkach.

- Choć sytuacja wygląda optymistycznie, to jednak nie należy zapominać o bliskości długoterminowego oporu dla indeksu WIG20 na poziomie 3350 punktów. Dopiero jego pokonanie definitywnie potwierdziłoby powrót wzrostów w długim horyzoncie inwestycyjnym. Potencjał nowej fali wzrostowej należy wyznaczyć na kilkaset punktów - uważa Przemysław Smoliński, analityk DM PKO BP.

Rynek jest napięty do granic wytrzymałości, ale wszystko wskazuje, że w perspektywie najbliższego roku będzie dalej rósł. Przewidujemy, że w 2007 roku indeks WIG zyska 15-20 proc. W najgorszym wypadku indeks się nie zmieni - mówi Zbigniew Jakubowski z Union Investment TFI

Do góry

Nie widać krajowych negatywnych sygnałów makroekonomicznych, które mogłyby przerwać wzrosty. Produkcja przemysłowa rośnie, inwestycje też rosną. Być może hossę powstrzyma jakieś zdarzenie zewnętrzne typu twarde lądowanie gospodarki w USA czy gwałtowne spowolnienie gospodarki w Chinach. Ale i na to się jeszcze szybko nie zanosi.

- Przed nami pięć do siedmiu lat wzrostu gospodarki, którą napędzają pieniądze płynące z Unii. Na dodatek inflacja jest niska. To oznacza, że hossa będzie trwać. Z czynników krajowych wzrosty mogą powstrzymać zawirowania polityczne, ale tylko wtedy, kiedy doprowadziłyby do osłabienia przypływów funduszy unijnych - sądzi Tomasz Bardziłowski, prezes CA IB Securities.

Dodaje, że sygnałem ostrzegawczym dla rynku akcji może być też koniec wzrostów cen na rynku obligacji. Obligacje zawsze szybciej reagują niż akcje, gdy w gospodarce dzieje się coś złego. Na dziś prognoza CAIB dotycząca poziomu indeksu WIG20 za 12 miesięcy to 3500 pkt, ale i ona może wzrosnąć.

Zbigniew Jakubowski, wiceprezes Union Investment spodziewa się, że wzrosty będą napędzane krajowymi pieniędzmi. Zagraniczni inwestorzy będą inwestowali zaś w akcje sprzedawane w dużych publicznych ofertach. Część zarządzających dodaje także, że duże zagraniczne fundusze rynków wschodzących zainteresują się w większym stopniu Rumunią i Bułgarią, które wchodzą do Unii.

Reklama

Tomasz Świderek , Kuba Kurasz

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: wzrosty | fundusze | hossa | WIG20 | WIG
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »