Kryzys na Morzu Czerwonym opóźnia dostawy gazu. Surowiec kupuje też Polska
Dostawy gazu LNG z Kataru do Europy się opóźniają - donoszą zachodnie media. To efekt kryzysu na Morzu Czerwonym. Jednym z odbiorców katarskiego gazu jest Polska. Sprawdzamy, czy trwająca sytuacja zagraża dostawom do Polski i wpłynie na wzrost cen.
Ciąg dalszy kryzysu na Morzu Czerwonym. Na akwenie przeprowadzane są ataki na statki handlowe. Przyznają do nich rebelianci Huti z Jemenu. W odpowiedzi na ataki część firm transportowych i eksporterów zmienia trasy lub zawiesza kursy. Sytuacja może dalej eskalować, bo na ataki rebeliantów zaczęły odpowiadać Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. Kraje przeprowadziły w tym tygodniu drugi nalot lotniczy na pozycje Hutich. Szczegółowo o sprawie pisaliśmy tutaj.
Sytuacja już zaczęła wpływać na dostawy surowców z Bliskiego Wschodu do Europy, wynika z medialnych ustaleń. Jak donosi Bloomberg, opóźniona jest część dostaw gazu LNG z Kataru na nasz kontynent. - Katar opóźnia niektóre dostawy gazu do Europy, ponieważ konflikt na Morzu Czerwonym wymusza wydłużenie czasu podróży - podał w środę Bloomberg News, powołując się na rozmowy z osobami z instytucji handlowych.
Zgodnie z informacjami agencji prasowej, kraj nie ograniczył wolumenu eksportu, ale niektóre zamówienia będą docierać do Europy później niż zwykle. Od 15 stycznia Katar skierował co najmniej sześć dostaw przeznaczonych do Europy wokół Przylądka Dobrej Nadziei w Afryce Południowej, zamiast krótszą trasą przez Morze Czerwone i Kanał Sueski - wynika z danych pochodzących ze śledzenia statków, zebranych przez Bloomberga.
Gaz LNG z Kataru importuje między innymi Polska. Umowę z katarską państwową firmą QatarEnergy w tym zakresie ma Orlen. Zapytaliśmy polski koncern, czy ma jakiekolwiek informacje dotyczące opóźnień dostaw z Kataru i czy potencjalne opóźnienia mogą wpłynąć na podaż i ceny surowca w Polsce.
"Kontrakt pomiędzy Orlen i QatarEnergy na dostawy LNG funkcjonuje w formule DES, co oznacza że to dostawca jest odpowiedzialny za dostarczenie ładunku do terminalu w Świnoujściu w uzgodnionym terminie" - uspokaja koncern. "Orlen na bieżąco monitoruje sytuację na Morzu Czerwonym i pozostaje w stałym kontakcie z kontrahentem, aby w razie wystąpienia czynników mogących mieć wpływ na terminowość realizacji dostaw LNG do terminalu w Świnoujściu, niezwłocznie podjąć odpowiednie działania operacyjne, jak choćby dostosowanie harmonogramu dostaw" - dodano w komunikacie przesłanym Interii.
"Podkreślamy jednak, że pomimo sytuacji na Morzu Czerwonym dostawy gazu dla polskich odbiorców są w pełni zabezpieczone" - dodał koncern.
Katar jest jednym z największych na świecie eksporterów skroplonego gazu ziemnego (LNG). Od kiedy UE zaczęła odchodzić od importu z Rosji, rośnie także znaczenie eksportu LNG z Kataru do Europy. W okresie od stycznia do września 2023 roku państwo było drugim największym dostawcą tego paliwa do UE. Jednak problemy na Morzu Czerwonym niekoniecznie muszą wpłynąć na sytuację na europejskim rynku gazu, a przynajmniej nie w fundamentalny sposób - uważa Michał Stajniak, wicedyrektor Działu Analiz XTB.
- Trzeba pamiętać, że obecnie za ok. 50 proc. gazu LNG do Europy odpowiadają Stany Zjednoczone i co więcej, udział ten najprawdopodobniej wzrośnie w drugiej połowie 2024 roku wraz z uruchomieniem nowych mocy eksportowych w tym kraju - podaje Stajniak.
Jak wynika z danych, od stycznia do września z Kataru UE importowała ok. 12,6 proc. sprowadzonego LNG - podaje Institute for Energy Economics and Financial Analysis. Stany Zjednoczone odpowiadały za ok. 44,9 proc. dostaw. Trzecim największym eksporterem nadal pozostawała Rosja, z której UE importowała ok. 11,7 proc. zakupionego LNG. Skroplony gaz stanowił zarazem mniejszą część unijnego importu. Jak wskazuje Komisja Europejska, w 2023 roku gaz LNG stanowił ok. 42 proc. importu surowca we wszystkich formach. To oznacza, że import LNG z Kataru odpowiada za kilka procent całego unijnego importu gazu.
- Europa w dalszym ciągu korzysta z dostaw gazu za pomocą gazociągu, przede wszystkim z Norwegii, ale również z krajów takich jak Algieria czy Azerbejdżan. Rola Rosji została zmarginalizowana, choć wciąż gaz z tego kraju trafia do wielu gospodarek europejskich - dodaje Stajniak. - Gaz, który miał trafić do Europy przez Kanał Sueski, ostatecznie trafi do swojego ostatecznego celu, choć nieco później i nieco drożej - uważa też analityk XTB.
Jeśli chodzi o to, ile dokładnie może wynosić "nieco drożej", o którym mówił, Michał Stajniak wskazuje: - Ceny gazu pozostają jeszcze nieco wyższe niż przed całym okresem zawirowania związanym z pandemią, wojną w Ukrainie i inflacją, to jednak wydaje się, że przy obecnej sytuacji nie możemy mówić o jakimkolwiek prawdopodobieństwie powrotu do cen rzędu 100, 200 czy nawet 300 euro za MWh.
Jak podaje, globalne prognozy dotyczące rynku gazu wskazują obecnie na to, że rynek pozostanie zbilansowany. - Nowe moce eksportowe w USA pozwolą na zwiększenie eksportu, co zdusi ceny w Europie i w Azji do jeszcze niższych poziomów. Obecnie ceny gazu w Europie znajdują się poniżej 30 euro za MWh i mają pozostać na takich poziomach do początku jesieni - wskazuje wicedyrektor działu analiz XTB. - Teoretycznie rynek widzi wzrost na okres zimowy do 35 euro/MWh, ale w drugiej połowie roku gaz do Europy będzie płynął szerokimi strumieniami, dlatego nie da się wykluczyć, że ceny spadną nawet poniżej 20 euro/MWh.
Oczywiście dalsze napięcia geopolityczne na świecie mogą zmienić ten kierunek - zaznacza Stajniak. - Ale patrząc na czyste fundamenty i światowy handel, kierunek wydaje się być spadkowy - podsumowuje.
Martyna Maciuch