Kto zrobił hossę?

Które kategorie inwestorów stoją za ostatnim odbiciem na GPW? Wiele wskazuje na to, że są to w największej mierze polskie instytucje, które na fali bessy wyczyściły swoje portfele, a teraz za wszelką cenę usiłują się doważyć.

Które kategorie inwestorów stoją za ostatnim odbiciem na GPW? Wiele wskazuje na to, że są to w największej mierze polskie instytucje, które na fali bessy wyczyściły swoje portfele, a teraz za wszelką cenę usiłują się doważyć.

Zdaniem Rafała Gębickiego, doradcy inwestycyjnego z Elektrimu Telekomunikacja, za obecną hossą stoją głównie polskie fundusze emerytalne oraz instytucje asset management. R. Gębicki podkreśla, że do tej drugiej kategorii instytucji napłynęło w ostatnich miesiącach wiele środków: - Zarządzający mieli nie lada problem, bo przecież musieli gdzieś zainwestować pieniądze. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem były spółki płynne o dużej kapitalizacji, z których można bez kłopotów także "wyjść" w odpowiednim momencie.

Doradca sceptycznie zapatruje się natomiast na teorie, jakoby hossa została wywołana przez zagranicę. - Zagranica działa z pewnym opóźnieniem. Jeśli w kolejnych miesiącach będą poprawiać się czynniki makro, pociągnie to napływ zagranicznego kapitału - dodaje.

Reklama

Tezę o wzroście zainteresowania OFE i inwestorów instytucjonalnych giełdą zdaje się pośrednio potwierdzać Piotr Szczepiórkowski, wiceprezes PTE Commercial Union, największego polskiego funduszu emerytalnego. - W ostatnich tygodniach pojawiło się bardzo dużo dobrych informacji. Paradoksalnie jedną z nich były rezultaty publicznej oferty Pekao - mówi P. Szczepiórkowski. - Rzeczywisty popyt na Pekao był znacznie wyższy niż ten w ofercie, co widać teraz, kiedy akcje tej spółki zyskały 30% - dodaje wiceprezes. Jego zdaniem, fakt, iż oferta Pekao nie spotkała się z zainteresowaniem inwestorów, wynikał z tego, że przy poprzednim stanie nastrojów na GPW wiele osób wierzyło, że kupi Pekao taniej i czekało z gorącą gotówką. - Pekao jest spółką, którą wiele instytucji musi posiadać w swoich portfelach. Kto tego nie zrobił w ofercie licząc na tańsze zakupy, musi teraz doważać portfele. To tłumaczy wzrosty Pekao.

Zdaniem Andrzeja Tabora, dyrektora Działu Analiz Banku Handlowego, nastroje tuż przed niespodziewanym odbiciem, a przede wszystkim bardzo niskie obroty spowodowały sytuację, w której znaczący wzrost mogła zainicjować niewielka grupa podmiotów. - Nie miał już kto sprzedawać akcji - przypomina A. Tabor.

Według Piotra Szczepiórkowskiego, w ostatnich tygodniach doszło też do relatywnej poprawy postrzegania Polski wśród inwestorów zagranicznych. Podkreśla on, że dane makro stawiają Polskę w znacznie korzystniejszym świetle niż np. Węgry. - Na tle regionu wypadamy nieźle - mówi wiceprezes PTE CU.

Tymczasem do pędzącego pociągu chce wsiąść wielu inwestorów. - Sprawa jest prosta. Ludzie są głodni zysku - mówi pracownik jednego z Punktów Obsługi Klienta w Legnicy na Dolnym Śląsku. Po miesiącach posuchy POK-i znowu wypełniły się inwestorami.

Wróciła giełdowa gorączka.

- Bardzo łatwo zrozumieć ten mechanizm. Przecież przez ostatnie kilka miesięcy mało kto zarobił na giełdzie. Nie dziwię się, że wielu inwestorów chce się teraz za wszelką cenę "odkuć" za poprzednie porażki - mówi Andrzej Tabor. Jego zdaniem, zyski, które dały w ostatnich dniach niektóre papiery, są już na tyle przyzwoite, iż wiele osób poważnie myśli o zamykaniu pozycji. - 20% na takim rynku to już coś - dodaje.

Najważniejszym pytaniem, które zadają sobie teraz inwestorzy, jest to, jak długo utrzymają się wzrosty i jakie spółki będą drożeć w następnej kolejności. Charakterystyczne, że do wzrostów indeksów przyczynia się garstka największych, najbardziej płynnych spółek, wchodzących w skład WIG20. Nie zyskują zaś na wartości papiery wielu firm, całkiem atrakcyjnych pod kątem fundamentalnym. - Zgodnie z klasyczną teorią hossy, najpierw drożeją blue chipy, potem średniaki, na koniec spółki typowo spekulacyjne - mówi Rafał Gębicki. Uważa on, że choć sprawdził się już pierwszy punkt, za wcześnie jeszcze na wnioski. - Odczekałbym z tym jeszcze kilka dni - dodaje.

Wiceprezes Szczepiórkowski zapatruje się na to nieco inaczej. - W powszechnym przekonaniu inwestorów wiele akcji na warszawskiej giełdzie jest bardzo niedowartościowanych. W moim przekonaniu dobrych spółek jest niewiele - mówi.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: instytucje | "Hoss" | GPW | Za wszelką cenę | Hoss | pekao
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »