Mispol: pasztet jak marzenie

Mispol szybko dorósł do giełdy. Bo jest elastyczny, ciągle inwestuje i wierzy w przyszłość na Wschodzie.Jeden z pierwszych w branży, rozpoczął pod koniec lat 90. współpracę z hipermarketami. Mispol sprzedaje swe produkty w Rosji i Białorusi, również w Kazachstanie, Mołdawii, próbuje na Ukrainie.

Mispol szybko dorósł do giełdy. Bo jest elastyczny, ciągle inwestuje i wierzy w przyszłość na Wschodzie.Jeden z pierwszych w branży, rozpoczął pod koniec lat 90. współpracę z hipermarketami. Mispol sprzedaje swe produkty w Rosji i Białorusi, również w Kazachstanie, Mołdawii, próbuje na Ukrainie.

Suwałki. Polska C - tak o tym regionie niesprawiedliwie mówią ci z bogatszych okolic. Pomyślałem, że pan jesteś Niemiec. Oni pierwsi zauważyli, że Suwalszczyzna w niczym nie ustępuje Mazurom. Agroturystyka, w ogóle turystyka, to nasza przyszłość, przyszłość nas, drobnych przedsiębiorców, przyszłość Suwałk taksówkarz w kąpielówkach wita podróżnika uśmiechem.

Turystyka? Na pewno. A biznes?

Jedziemy do Mispolu w suwalskiej strefie ekonomicznej. Spółkę założyło w 1997 roku w Białymstoku osiem osób. Włożyli po 32 tys. zł. Szybko nawiązali współpracę z funduszem kapitałowym Hals. I wygrali. Producent pasztetów debiutuje dziś na Giełdzie Papierów Wartościowych. Z emisji uzyskał 30 mln zł i chce je przeznaczyć na powiększenie mocy produkcyjnych.

Reklama

Bez kłótni

Prezes Mispolu Marek Piątkowski jest najemnikiem. Skończył poznańską Akademię Ekonomiczną. Początkowo założyciele firmy uważnie patrzyli mi na ręce. Ale zapracowałem na ich zaufanie zdradza Marek Piątkowski. Nie byłoby sukcesów Mispolu, gdyby nie to, że dość rozdrobnieni akcjonariusze (największy oprócz funduszu kapitałowego Krzysztof Smolarczyk ma 8,1 proc. akcji) świetnie, bez kłótni ze sobą współpracują. Sukcesów nie byłoby również, gdyby nie trafne decyzje udziałowców. Mispol, jeden z pierwszych w branży, rozpoczął pod koniec lat 90. współpracę z hipermarketami. A pamiętamy, jak początkowo producenci obawiali się sieci. Nam ta współpraca pozwoliła bardzo szybko się rozwijać mówi menedżer.Jak widać, Marek Piątkowski i w PR radzi sobie dobrze.

Super-Białoruś

Firma to nie tylko zakład w Suwałkach. Bo o Mispolu trzeba myśleć w kategoriach grupy. Należą do niej dwa zakłady na Białorusi. Grodfood w specjalnej strefie ekonomicznej i wolnocłowej w Grodnie. I właśnie oddany w tej strefie Quinfood w Słonimiu, zarządzany przez spółkę Grodex. Do grupy należy także P.P.H. Mispol-Dystrybucja z Białegostoku gdzie właściciele Mispolu zaczynali, przejmując upadający zakładzik produkujący mięso. Wschód to dla nas bardzo rozwojowy rynek. Spożycie pasztetów i konserw szybko tam rośnie. Dotąd zainwestowaliśmy na Białorusi 10 mln zł opowiada Marek Piątkowski. Grodfood Mispolu ma spore sukcesy 80 proc. tamtejszego rynku pasztetów. Jego produkt wygrywał też i to cztery lata z rzędu jeden z państwowych konkursów (w nagrodę firma miała darmowe spoty reklamowe). Naszym dyrektorem na Białorusi jest Białorusin Walery Zagorski. Nie kupiliśmy tam biznesu, lecz go stworzyliśmy.

Bardzo go doglądamy i często tam jeździmy. To zresztą zaledwie kilkanaście kilometrów za granicą. Pańskie oko konia tuczy tłumaczy Marek Piątkowski. Na Białorusi przez pięć lat polska firma nie płaci CIT od produkcji eksportowej (70 proc. tamtejszych wyrobów ma w tym roku trafić na eksport), zwolnienie obejmuje także podatek obrotowy i od nieruchomości. Jest tam też strefa wolnocłowa, co dla nas istotne. No i mamy otwarte drzwi do Rosji, z którą Białoruś tworzy unię celną przypomina Marek Piątkowski. Oprócz tych krajów Mispol sprzedaje swe produkty również w Kazachstanie, Mołdawii, próbuje na Ukrainie. Jego paszteciki można też znaleźć w samolotach i w pociągach za Bugiem. Nam na Białorusi bardzo się podoba. Tam może niektóre procedury dłużej trwają, rzeczywiście widać inną kulturę. Ale z drugiej strony jest jeden ośrodek władzy, co nam bardzo odpowiada. Nawet na tym całym PR-owo-politycznym zamieszaniu nie tracimy wiele. Gdy w zeszłym roku powstał konflikt ze związkiem Polaków, celnicy na granicy zachowywali się wobec nas grzeczniej niż zwykle opowiada Marek Piątkowski.

Ile mięsa w pasztecie?

Jak pracuje Mispol. W Suwałkach pełną parą. Zakład wygląda na nowoczesny i zadbany. W magazynie palety z pasztetami i konserwami tysiąc i jeden rodzajów. Od pasztetu z gęsich wątróbek 40 procent mięsa (to chluba Mispolu), po zawierające go ledwie kilka procent. Takie produkty z Suwałk też wyjeżdżają. Zamawiają je sieci spożywczych dyskontów. Dyskontowe pasztety co mimo wszystko cieszy szefów Mispolu nie idą na szczęście w świat pod marką suwalskiego zakładu. Najtrudniej zrobić tani i dobry produkt. Nasi technolodzy mają przy tej okazji chyba największy zgryz. Choć, nie? Było kiedyś inne ciekawe wyzwanie. Jedna z sieci zamówiła pasztet, w którym miały "pływać" kawałki mięsa. A nam to mięso cały czas na dno puszki opadało. W końcu jednak wpadliśmy na pomysł, by je lekko podgotować, nim zostanie do pasztetu dodane. To był strzał w dziesiątkę opowiada przy kotle do mieszania pasztetów Piotr Domaszewski, członek zarządu Mispolu odpowiedzialny za proces produkcji.

Wbrew pozorom w hali producenta pasztetów nie trafimy tylko na mieszalniki, magazyn mięsa i produktów gotowych. Jest tu też coś na kształt sali prześwietleń rentgenowskich. Rentgenem sprawdzamy, czy puszki są szczelne. Pomógł nam też przy innej okazji. Kiedyś prześwietlaliśmy nim całą partię wyprodukowaną jednego przedpołudnia, bo pracownik zgubił nakrętkę od śrubki uśmiecha się Piotr Domaszewski, wspominając tę kryzysową sytuację. Śrubka znalazła się w przedostatniej palecie.

Kontrakty specjalne

Krok pierwszy: opróżnienie zakładu. Krok drugi: dokładne mycie. Krok trzeci: opalanie ogniem maszyn. Krok czwarty: usunięcie z produkcyjnej części wszystkich kobiet. Przygotowanie zakładu do wizyty głównego inspektora sanitarnego? Nie, do Mispolu przyjechali Żydzi nadzorować produkcję koszernych konserw. Są bardzo ortodoksyjni. Kiedy pierwszy raz dla nich pracowaliśmy, byliśmy w szoku. Potem przywykliśmy. No i opłaca się: jest przecież dużo większa marża z powodu tych wszystkich przygotowań opowiada Piotr Domaszewski. Na półce w Tel Awiwie pasztet czy konserwa z Mispolu kosztuje pięć razy więcej niż ta sama na półce w Warszawie. Co trzeba zrobić, by produkować koszerne jedzenie? Mieć od rabina certyfikat i poddostawców, którzy też taki certyfikat otrzymali. Bo koszerne musi być nawet opakowanie koszernego produktu mięsnego. Ma przecież z nim styczność. O koszernych przyprawach nie wspominając.

Wydatki z głową

Na niezłą pozycję Mispolu na rynku i to, że spółka szybko dorosła do giełdy?, wpływa nie tylko jej elastyczność wobec kontrahentów, działalność na Białorusi czy szybkie rozpoczęcie współpracy z hipermarketami. Mispol ciągle inwestuje. Najpierw w maszyny, potem w nowy zakład w Suwałkach, który stał się jego siedzibą, poźniej w Grodnie i w Słonimiu tam inwestycję właśnie skończył. A historia Mispolu obejmuje ledwie dziewięć lat. Teraz po upublicznieniu zebrane pieniądze też posłużą rozwojowi. Rozbudujemy zakład w Suwałkach i uruchomimy produkcję dań gotowych. Zupy już mamy. W przyszłości będą także drugie dania. Zamierzamy też produkować karmę dla zwierząt domowych - mówi Marek Piątkowski. Mispol cały czas jest w drodze. Nie spoczywa na laurach.

Rafał Kerger

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: firma | pasztet | giełdy | marzenie | Suwałki | przyszłość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »