Mniej pracy na rynku

Długotrwała bessa na rynku kapitałowym daje się we znaki nie tylko inwestorom, ale również brokerom. Malejące obroty skłaniają do zwolnień, dodatkowo na bessę nałożyły się fuzje biur maklerskich, również powodujące redukcje zatrudnienia. Tak trudnego okresu na brokerskim rynku pracy jeszcze w Polsce nie było.

Długotrwała bessa na rynku kapitałowym daje się we znaki nie tylko inwestorom, ale również brokerom. Malejące obroty skłaniają do zwolnień, dodatkowo na bessę nałożyły się fuzje biur maklerskich, również powodujące redukcje zatrudnienia. Tak trudnego okresu na brokerskim rynku pracy jeszcze w Polsce nie było.

Od dłuższego już czasu atmosfera pracy w biurach maklerskich jest kiepska. Pierwszym przykrym sygnałem nadchodzących kłopotów były wyniki brokerów za miniony rok. Okazało się jednak, że obecny może być jeszcze gorszy. Na rynku wciąż pojawiają się pogłoski o ewentualnych zwolnieniach. Obawy potęgują również plany likwidacji w Europie Środkowej części brokerskiej przez zagraniczne banki inwestycyjne. Obecność w tym regionie zamierzają ograniczyć: CSFB, ABN Amro, Schroder Salomon Smith Barney czy SG Securities. Rzeczniczka Société Générale, zapowiedziała pod koniec czerwca, że pion maklerski SG zaprzestanie działalności na emerging markets makroregionu Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki. Z pracy ma być zwolnionych 67 osób, a w Warszawie zespół analityków SG praktycznie przestanie istnieć, ponieważ pracę przypuszczalnie zachowa tylko jeden. Działalności maklerskiej w Pradze, Budapeszcie i w Moskwie zaprzestał Credit Suisse First Boston, wcześniej 150 osób zajmujących się rynkami wschodzącymi zwolnił ABN Amro.

Reklama

Wśród polskich brokerów prawie o połowę zmniejszył sieć placówek DM Banku Handlowego (zostanie 8), ok. 10 POK-ów ubyło BDM PKO, po połączeniu WBK z Bankiem Zachodnim z ok. 70 placówek ma pozostać powyżej 50. Redukcję liczby POK-ów o 9 zapowiedział DM BIG-BG (zostanie 15). W SG Securities na razie pracę straciły 2 osoby, jedna z działu analiz i jedna z rynku pierwotnego, obecnie zespół liczy 22 pracowników. W Wood&Company na przełomie roku ubyło 7 z 42 zatrudnionych, część z nich odeszła sama. - Nie przewidujemy dalszych redukcji, bo nie pozwalałoby to prowadzić normalnej działalności - mówi Adam Kalkusiński, wiceprezes W&Co. Nie obejdzie się bez zwolnień po fuzji BPH z PBK. Na razie jednak oba banki nie chcą na ten temat nic mówić.

- Połączenie się sieci biur maklerskich WBK i BZ ostatecznie sprawi, że pracę straci ponad 100 osób z ponad 400 (dane te nie zawierają działu asset management, wyodrębnionego w innej spółce). Część likwidowanych placówek dublowała się, ale kilku już ubyło i ubędzie ze względu na rentowność. To jest normalne zjawisko na całym świecie, że firmy dostosowują swoje możliwości do długotrwałej dekoniunktury - mówi Mariusz Sadłocha, prezes DM WBK.

Zwolnienia, które ze względu na bessę mogą dotknąć londyńskie City, szacowane są przez Centre for Economics and Business Research na ok. 10 tys. osób, czyli 3% ogółu zatrudnionych. Jeszcze gorzej zapowiada się rozwój sytuacji w USA. Przewiduje się, że tylko w najbliższym czasie pracę może stracić 3,4 tys. maklerów. Morgan Stanley planuje zwolnienie nawet 1000 maklerów (7% załogi), a Merrill Lynch ograniczenie zatrudnienia o 6% (150 maklerów i analityków). W Polsce nikt takich obliczeń nie prowadzi. Pytania o plany zwolnień pozostają bez odpowiedzi. Większość brokerów w ogóle nie chce na ten temat rozmawiać.

Są już zauważalne efekty pogarszającej się sytuacji na brokerskim rynku pracy. - Ludzie bardziej zaczęli szanować pracę i jeśli już poszukują, to chodzi im przede wszystkim o pewne zatrudnienie. Kwestie płacowe zeszły na drugi plan - zaznacza Adam Kalkusiński. Wcześniej w środowisku tym z lojalnością bywało nie najlepiej.

Dla osób, które obecnie chcą zacząć karierę na rynku kapitałowym, moment jest fatalny. - Od około roku, półtora trafia do mnie po kilka podań o pracę tygodniowo, wcześniej nie było ich aż tyle. Większość ofert pochodzi jednak od osób wcześniej nie zatrudnianych w tych dziedzinach - zauważa Karol Żbikowski z SG Securities.

Mimo dekoniunktury na rynku, wciąż jest wielu chętnych do zdobywania licencji maklera i doradcy inwestycyjnego. - Zainteresowanie kursami jest duże, choć, rzeczywiście, obawiano się, że wygaśnie. Czerwcowy egzamin maklerski zdało ok. 30 osób. O zdobycie licencji doradcy od dłuższego już czasu stara się więcej osób niż w przypadku licencji maklerskiej - mówi Krzysztof Grabowski, prezes Związku Maklerów i Doradców Inwestycyjnych. Jego zdaniem, największą falę zwolnień brokerzy mają już za sobą. W obecnym stanie powinni przetrwać przedłużający się niekorzystny okres.

Obecnie w KPWiG zarejestrowanych jest 1786 maklerów i 186 doradców inwestycyjnych. Szacuje się, że w zawodzie maklera pracuje ok. 1000, a z doradców inwestycyjnych zdecydowana większość - ok. 150.

Parkiet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »