Wsparcia popytowi nie dały tym razem wyniki spółek oraz pogarszające się w miarę upływu czasu zachowanie amerykańskich kontraktów. Z pomocą przyszli jednak inwestorzy zza oceanu. Początek w USA był wprawdzie spadkowy, ale tamtejsze indeksy szybko ruszyły do góry, co w Europie też dało impuls dla odrabiania strat. W efekcie większość głównych parkietów zakończyła na plusach, bądź nieznacznie poniżej poprzednich zamknięć.
WIG20 otworzył się na lekkim plusie, jednak początek był dość nerwowy. Po krótkim spadku indeks zaczął piąć się do góry, a poprawiające się nastroje na innych giełdach były dodatkowym argumentem. Po dwóch godzinach handlu nastąpiło uspokojenie, ale zaraz po południu rynek zaczęło się wyraźniejsze osłabienie. Dopiero naruszenie 1650 pkt. sprowokowało popyt do aktywniejszej walki i zaczęło się odrabianie strat. Końcówka przyniosła kolejny spadek, jednak udało się zakończyć sesję niewielkim wzrostem.
Na rynku zapanowało niezdecydowanie, które można jednak odbierać lekko pozytywnie. Udało się bowiem powstrzymać serię spadków, a ponadto ma to miejsce w pobliżu kolejnego z ważniejszych wsparć, jakim są okolice 1633 pkt. Na większą poprawę w najbliższych dniach trudno wprawdzie jeszcze z tego powodu liczyć, niemniej fakt, że popyt nie dopuścił do bezpośredniego ataku i wybronił tę barierę, może być dziś pretekstem dla próby dalszego odrabiania strat. Dodatkową szansę dało wczorajsze zachowanie giełd za Atlantykiem. Początek może więc być niezły, choć w trakcie sesji pojawi się kilka danych makro, które do najważniejszych wprawdzie nie należą, ale mogą wywołać pewną nerwowość na rynkach. Kolejne spółki opublikują swe wyniki i to może być dodatkowy element niepewności.
