Na giełdzie mocno w górę

Banki nieco się ociągały. Zakładam, że teraz i ten sektor mocno ruszy do góry. Ostatnia fala hossy będzie trwała nadal.

Banki nieco się ociągały. Zakładam, że teraz i ten sektor mocno ruszy do góry. Ostatnia fala hossy będzie trwała nadal.

Amerykańskich graczy giełdowych bezrobocie martwić nie będzie dopóki konsument kupuje, a transfer miejsc pracy poza USA zwiększa zyski spółek.

Z Ameryki
W zeszłym tygodniu Alan Greenspan znowu potrząsnął rynkami. Ostrzegł świat, że niedługo kraje azjatyckie (szczególnie Japonia i Chiny) powinny zmniejszyć zakupy amerykańskich obligacji i akcji. Wynikiem tego wystąpienia było znaczne umocnienie dolara. Być może szef Fed zaczyna się bać zależności USA od Chin i Japonii. Te państw mają tak dużo amerykańskich obligacji, że mogą mocno wpływać na politykę USA, a gdyby zaczęły je sprzedawać, doprowadziłyby do katastrofy. Może chciał też przeciwdziałać nadmiernej spekulacji na rynkach (nie tylko giełdowych), ale na to jest już za późno. Czasem zastanawiam się, czy ośrodki decyzyjne nie zdają sobie sprawy z tego, że rozwój sytuacji jest niezwykle niepokojący i w przyszłości doprowadzi do wydarzeń, przy których recesja przełomu wieków będzie drobiazgiem. Wniosek jest wciąż ten sam: zdają sobie sprawę, ale starają się odwlec to, co nieuniknione. Stephen Roach, analityk Morgan Stanley, zamieścił w "Newsweeku" list otwarty do Alana Greenspana. Ostrzega, że Fed znów nadmuchuje balony spekulacyjne i to na wielu rynkach jednocześnie: na rynku akcji, nieruchomości (w ciągu pięciu lat cena przeciętnego domu wzrosła o 41,8 proc.) i wciąż jeszcze na rynku obligacji. Analityk zachęca szefa Fed do podniesienie jednym ruchem stóp o 200 pkt. (do 3 proc.). Taka propozycja nie jest nierozsądna. Jeden ruch jest lepszy niż gnębienie rynków perspektywą ośmiu cięć po 25 pkt. Nie pozwala na dalszą, niebezpieczną dla przyszłości gospodarki świata, spekulację. Oczywiście Alan Greenspan tej rady nie posłucha, ale warto zastanowić się nad pytaniem, które Roach stawia na końcu listu: "Jest Pan optymistą w swoich prognozach, w których mówi Pan o 4,5-5-proc. wzroście PKB w tym roku, ale chce utrzymać stopy na bardzo niskim poziomie. Normalna gospodarka wymaga normalnego poziomu stóp procentowych. A może czegoś nie rozumiem?". Gospodarka nie rozwija się normalnie, bo rynek pracy nadal nie ulega poprawie. Giełda się tym nie przejmuje. Dopóki konsument kupuje, a wyprowadzanie miejsc pracy poza USA zwiększa zyski spółek, graczy giełdowych bezrobocie martwić nie będzie. Można powiedzieć, że im gorsze dane, tym lepiej, bo stopy procentowe będą niskie, a kredyt dla spółek tani. Wszystko do czasu - beztroska skończyłaby się, gdyby konsument zaczął zmniejszać zakupy. Pamiętam, jak większość analityków (łącznie ze mną) naśmiewała się z Fed, że 11 obniżek stóp nie pomaga gospodarce. W końcu pomogło i to jak! A że na krótko? To już inna bajka. Kto wie, czy to wszystko nie jest tak pomyślane, by dobre dane z rynku pracy zaczęły pojawiać się od maja i poprawiały się aż do wyborów w listopadzie? Kandydat na prezydenta, senator John Kerry mocno atakuje George'a W. Busha właśnie za sytuację na rynku pracy. Wyobraźmy sobie, jak wyglądałby kandydat Demokratów, gdyby na 3-4 miesiące przed wyborami dane z rynku pracy zaczęły pokazywać wzrost zatrudnienia o ponad 300 tys.? Rynki amerykańskie zakończyły tydzień zwyżkami, ale NYSE nadal pozostaje w trendzie bocznym, a NASDAQ w krótkoterminowym trendzie spadkowym. Nie wiem, co mogłoby zasadniczo zmienić sytuację. Tydzień będzie ubogi w dane. W tak pozbawionym impulsów okresie na kierunek indeksów wpływać będą jedynie nastroje i technika. Indeksy na NYSE są w takim położeniu, że aż się prosi, by pokonały opory i ruszyły do góry. Jeśli założymy, że spadek rynkowych stóp procentowych będzie pomagał akcjom, to wykres rentowności obligacji 30-letnich sygnalizuje, że na rynku obligacji i akcji powinny zagościć zwyżki cen. W tej sytuacji uważam, że najgorsze, co może spotkać NYSE, to przedłużenie trendu bocznego.

Reklama

Z Polski
To był tydzień bardzo dobry dla GPW. Jeszcze lepiej zachował się rynek węgierski, podobnie czeski. Hossa akcesyjna powoli zmierza do euforii. Euforii, która ją zakończy, ale na to mamy jeszcze sporo czasu. Wydarzeniem zeszłego tygodniu miało być przedstawienie przez Platformę Obywatelską stanowiska w sprawie planu Jerzego Hausnera i głosowanie w Sejmie nad pierwszym pakietem ustaw. Jednak wydarzeniem dla rynków finansowych to się nie stało. Wszyscy wiedzieli, jakie decyzje PO podejmie, nie wiadomo było tylko, jak uzasadni, że chce zjeść ciastko i nadal je mieć. Wyjaśnienie było ciekawe: Platforma oburzyła się, że nie ma oczekiwanych przez nią cięć w administracji. A oczekiwała cięć 20 mld zł w ciągu 3,5 roku. Na administrację wydaje się około 9 mld zł rocznie, więc takie oszczędności byłyby oczywiście niemożliwe. Potem, kiedy zorientowała się, że ta argumentacja jest zbyt grubymi nićmi szyta, zaczęła poszerzać określenie "administracja". Ponadto stratedzy partii zastosowali znakomity chwyt socjotechniczno - statystyczny: zganili plan Hausnera za podnoszenie podatków i wyliczyli, że statystyczna rodzina zapłaci z tego tytułu około 700 zł rocznie więcej. Problem w tym, że plan zakłada poszerzenie bazy podatkowej (np. zmuszenie szarej strefy do płacenia podatków) i dlatego sumaryczny wpływy mają być większe. PO odjęła planowane wpływy od obecnych, podzieliła przez liczbę rodzin i wynik poszedł w świat. "Gazeta Wyborcza" informuje, że PO ma zamiar z 32 ustaw, składających się na plan Hausner, odrzucić 4-5 niemających wielkiego znaczenia finansowego. Czyli w istocie PO plan popiera, mówiąc jednocześnie, że to bubel. Ustawy zostały odesłane do komisji i wszyscy już widzą, że plan zostanie przyjęty. Pisałem o tym od dawna i cieszę się, że wreszcie tego elementu nie trzeba będzie brać pod uwagę w grze giełdowej.Bez echa na rynkach finansowych przeszła decyzja europejskiego urzędu statystycznego w sprawie klasyfikowania transferów do OFE. W opinii Eurostatu, dług w stosunku do OFE zostałby włączony do długu sektora publicznego. W ten sposób znacznie wzrósłby deficyt sektora publicznego w odniesieniu do PKB, a także zadłużenie tego sektora. Z pewnością doprowadziłoby to wkrótce do przekroczenia bariery 55, a potem 60 proc. Rynki finansowe (szczególnie walutowy) nie zareagowały na opinię Eurostatu, bo decyzję po negocjacjach podejmą ministrowie finansów UE (Econfin). Rynki sądzą, że Econfin nie skrzywdzi Polski. Nie byłbym tego pewien, bo nie jesteśmy krajem lubianym w UE. Prawdę mówiąc, wolałbym, by decyzja była negatywna. Nie dlatego, że chcę katastrofy, ale może wtedy rząd, według zasady "nie chcę, ale muszę", zrobi to, co powinien zrobić już dawno: przejdzie na unijny sposób liczenia długu (ESA-95). Ministerstwo Finansów i GUS przekazały Komisji Europejskiej dane o stanie finansów liczone według metody unijnej. Dług publiczny w zeszłym roku sięgnął 45,4 proc. PKB, a w tym ma dojść do 47,9 proc. Ani w tym, ani w przyszłym roku nie ma więc najmniejszego zagrożenia przekroczeniem pierwszego progu ostrożnościowego 55 proc.Ostatni tydzień i zachowanie rynków kandydatów do UE pokazują wyraźnie, co czeka GPW. Musiałoby się na świecie stać coś bardzo złego, by indeksy nie rosły. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że Wigometr ostrzega przed spadkami, bo niezwykle mało jest niedźwiedzi (18 proc.). Nie jest jednak tak źle. Liczba byków prawie się nie zmieniła i jest nadal poniżej 50 proc. (43 proc.). Znacznie wzrosła natomiast grupa niepewnych inwestorów. W sytuacji, gdy indeksy biją rekordy tak duży poziom niepewności jest "byczym" sygnałem. W zeszłym tygodniu rynek w górę prowadził przede wszystkim TechWig. Banki, za wyjątkiem BPH PBK, nieco się ociągały. Zakładam, że w bieżącym tygodniu i ten sektor mocno ruszy do góry. Ostatnia fala (ale nie ostatnia podfala) hossy będzie nadal trwała.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: bank | bezrobocie | PKB | Fed | Gora | konsument | USA | fala
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »