Na rynku miedzi odpoczynek po majowych wzrostach
Rynek miedzi schłodził się lekko po majowej gorączce, ale analitycy twierdzą, że to jedynie przystanek w drodze na kolejne szczyty. Rosnący popyt na surowiec w związku z rozwojem elektromobilności i odnawialnych źródeł energii na całym świecie sprawia, że producenci metalu mogą spać spokojnie. W krótkim okresie jednak możliwa jest jednak przecena ze względu na wzrost zapasów w ostatnim czasie i planowane uwolnienie rezerw metalu w Chinach.
Miedź w marcu 2020 roku w wyniku pierwszej fali pandemii koronawirusa zaliczyła dołek, schodząc poniżej poziomu 4,5 tys. dol. za tonę. Szybko jednak zaczęła odrabiać straty. Rozpoczęła się zwyżka, która trwała aż do maja tego roku i doprowadziła metal do rekordowych cen, ok. 10,7 tys. dol. za tonę. Od majowego piku miedź zaczęła powoli tanieć. Dziś kosztuje ok. 9,4 tys. dol. za tonę.
Co dalej? Na razie czeka nas schłodzenie nastrojów, ale - jak uważają analitycy - tylko na krótki czas. Wygląda bowiem na to, że w długim okresie perspektywy dla producentów metalu są dobre. Rozwój odnawialnych źródeł energii oraz elektromobilności oznacza wzrost zapotrzebowania na miedź. Popyt będzie rósł dużo szybciej niż kosztowne inwestycje w produkcję. Trzeba się więc liczyć, że surowiec będzie docelowo drożał.
Goldman Sachs i Citigroup zalecają inwestorom kupowanie miedzi "na dołku", właśnie ze względu na kluczową rolę tego metalu w transformacji energetycznej i niewystarczające inwestycje w branży wydobywczej, co gwarantuje miedzi wieloletnią hossę. Analitycy Trafigura oceniają, że w ciągu najbliższej dekady ceny miedzi osiągną poziom 15 tys. dol. za tonę. Z kolei Bank of America szacuje, że mogą wzrosnąć w najbliższych miesiącach do 13 tys. dol. za tonę.
Na razie jednak zbiegło się kilka czynników, które schłodziły atmosferę wokół czerwonego metalu. Na Londyńskiej Giełdzie Metali nastąpił wzrost zapasów o 30 proc., spadł jednocześnie import w Chinach do poziomu najniższego od 2017 roku. Do tego chińskie władze zdecydowały o sprzedaży miedzi, aluminium i cynku z państwowych rezerw metali, by powstrzymać gwałtowny wzrost cen surowców.
Na sprzedaż w chińskich aukcjach publicznych, które zaplanowano na 5 i 6 lipca, ma trafić 100 tys. ton zapasów metali. Narodowa Administracja Żywności i Rezerw Strategicznych wystawi 20 tys. ton miedzi, 30 tys. ton cynku i 50 tys. ton aluminium. Wolumen sprzedawanego cynku to prawie 6 proc. miesięcznej produkcji w Chinach, miedzi - ponad 2 proc. i aluminium 1,5 proc.
Majowy rajd cenowy na miedzi napędzał silny popyt, który był efektem ożywienia gospodarczego oraz spekulacyjnych zakupów metali. Chris LaFemina, analityk Jefferies & Company, spodziewa się, że większa podaż związana z uwolnieniem rezerw, ale również z niższym sezonowo popytem obniży ceny miedzi. Zaznacza jednak, że to scenariusz krótkookresowy. - Spodziewamy się wzrostu do nowych maksimów w ciągu najbliższych trzech miesięcy - powiedział.
Rzeczniczka prasowa Narodowej Komisji Rozwoju i Reform Chin Meng Wei zaznaczała, że w ostatnich miesiącach ceny niektórych towarów masowych w wyniku drożyzny na rynku surowców znacznie wzrosły, a zwyżka ta "przekroczyła rozsądny zakres ożywienia". Ceny fabryczne w Chinach sięgnęły poziomów najwyższych od 13 lat. Przywódcy Chin obawiają się sytuacji, w której wywindowane ceny surowców osłabią kondycję zwłaszcza małych firm, uderzając też w konsumentów. Stąd decyzje o przeciwdziałaniu wzrostom cen.
Notowania miedzi to kluczowy czynnik dla jej polskiego producenta, spółki KGHM. Jej kurs zachowuje się analogicznie jak czerwony metal. W maju akcje koncernu podrożały do 224 zł, po czym zaczęły stopniowo tracić na wartości. Wciąż jednak utrzymują się na wysokim poziomie, obecnie kosztują ok. 190 zł. Sytuacja na rynku miedzi przekłada się na wyniki grupy. W pierwszym kwartale 2021 roku były one rekordowe. Zysk EBITDA wyniósł 2,6 mld zł, notując 2,3-krotny wzrost rok do roku.
Monika Borkowska
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami