Najazd z Budapesztu?
Po wzroście WIG20 o 1,31%, do 1243,53 pkt, indeks największych spółek miał najwyższą wartość w tym roku. Zwyżce towarzyszyły bardzo wysokie obroty, które wyniosły ok. 380 mln zł.
Głównym podejrzanym o wywołanie wzrostu w Warszawie był, w opinii analityków, kapitał zagraniczny.
Kapitał czy kapitalik?
Dość istotna jest odpowiedź na pytanie, czy środowy najazd to tylko forpoczta większej gotówki, czy też jednorazowy wyskok trochę większych spekulantów. To pierwsze założenie byłoby prawdziwe tylko pod warunkiem, że polska gospodarka wstępuje na ścieżkę przyspieszonego rozwoju gospodarczego. Wprawdzie, jak poinformował GUS, produkcja przemysłowa dynamicznie rośnie (w maju była wyższa o 11,7% niż rok wcześniej), ale bardzo niska inflacja nie wskazuje na odradzanie się popytu. Trudno oczekiwać, żeby tempo wzrostu PKB w tym roku przekroczyło 3%. Wariant zakładający dalszy napływ kapitału, przynajmniej w oparciu o odradzającą się gospodarkę, wydaje się więc wątpliwy.
Skoro założymy, że mamy do czynienia z kapitałem spekulacyjnym, to jego zachowanie było wczoraj co najmniej dziwne. Żeby zrobić na rynku wrażenie, wypada dobrze zakończyć sesję. Tymczasem im dłużej trwały notowania, tym spółki o największej kapitalizacji zachowywały się gorzej. Pod koniec dnia pozbywano się nie tylko mocno "sypanego" przez cały dzień Pekao (właściciela zmieniło prawie 580 tys. akcji, najwięcej w tym roku), ale także rosnących na początku akcji PKN Orlen i KGHM. Wygląda na to, że jeśli coś do nas napłynęło, to raczej był to kapitalik, a nie kapitał. Być może ktoś bardzo usilnie starał się sprawić wrażenie, że coś się dzieje na rynku, po czym zdecydował się na wyprzedaż walorów. Mógł to być ten sam inwestor, który w równie efektownym stylu wchodził na rynek w połowie maja tego roku.
Dobry moment
na dobrą atmosferę
Moment na stworzenie dobrej atmosfery był bardzo dogodny. We wtorek rząd zdecydował o obniżeniu w przyszłym roku stawki podatku dochodowego od osób prawnych do 19%. Część ekonomistów upatruje w tym posunięciu wyraźnego impulsu wzmacniającego wzrost gospodarczy. Jednak inni zwracają uwagę, że bez odpowiedniego popytu, firmy nie będą chciały zwiększać mocy produkcyjnych. Obniżenie podatku nie stawia nas też w lepszej sytuacji od innych krajów z regionu. Wyrównuje jedynie nasze szanse, gdyż na Węgrzech CIT wynosi ok. 18%, na Słowacji 19%, w Rosji obowiązuje stawka 13%.
Impulsu dla giełdy można było upatrywać w przyjętym przez rząd projekcie ustawy, w oparciu o którą Ministerstwo Finansów będzie spłacać zadłużenie wobec Otwartych Funduszy Emerytalnych z tytułu nieprzekazanych składek przez ZUS. Wartość zadłużenia opiewa na ok. 10 mld zł. Teoretycznie jego spłata mogłaby wpłynąć na strukturę portfeli OFE i obniżyć w nich udział akcji. Jednak przekazanie obligacji nie będzie wydarzeniem jednorazowym, bo ciągle istnieje problem z identyfikacją składek. Poza tym, o tym, że zadłużenie wcześniej czy później zostanie spłacone, rynek wie od dawna, więc tłumaczenie tym krótkoterminowych ruchów na giełdzie jest wątpliwe.
Coraz bardziej
niepewne Węgry
Kapitał, zdaniem analityków, mógł napływać na warszawski parkiet z rynku węgierskiego. Teza ta znajduje potwierdzenie w wykresie tamtejszego indeksu. BUX stracił przez ostatnie dwa tygodnie 7%, obrazując wychodzenie kapitału z tego rynku. Zmianę trendu krótkoterminowego potwierdza spadek poniżej bardzo istotnego poziomu 8100 pkt - na zamknięcie środowej sesji wartość wskaźnika była najniższa od 22 kwietnia. Traci również czeski PX50. Wczoraj zniżkował o 3,55%, a od szczytu z 6 czerwca spadł o ponad 8%. WIG20 od tego czasu wzrósł blisko o 30 pkt.
W środę na Węgrzech OTP Bank spadł o ponad 4%, a Matav blisko o 3%. W Czechach zaś Unipetrol zniżkował o 6,5%, Cesky Telekom o 5,7%, a Komercni Banka o 4,5%.
Jednocześnie jednak węgierskie i czeskie akcje są atrakcyjniej wyceniane niż polskie. Dla większości z nich wskaźnik C/Z wynosi 10-15, gdy dla wielu naszych największych firm przekracza 20. Z tego punktu widzenia jest mało prawdopodobne, aby zagraniczny kapitał je wyprzedawał i kupował droższe polskie papiery.
Tym bardziej że kraje przystępujące w przyszłym roku do UE są postrzegane jako całość, więc problemy jednego z nich wpływają na to, co dzieje się na rynkach pozostałych kandydatów do UE. Można się raczej obawiać, że nasz parkiet zacznie "równać" do sąsiadów.
W przypadku Węgier pogorszenie koniunktury można wiązać ze wzrostem niepewności, wynikającym z mocnego osłabienia forinta. Rynek walutowy jest bardziej wrażliwy niż rynek akcji, szybciej i gwałtowniej reaguje na rosnącą nierównowagę gospodarki. Mówienie o zbliżającym się kryzysie walutowym jest może przedwczesne. Jednak zwiększający się deficyt budżetowy i na rachunku bieżącym przy rosnącej inflacji i ograniczonych korytarzem wahań zmianach kursu walutowego stwarzają ku temu dogodne warunki. Nagłe odwrócenie tendencji na forincie nie nastąpiło bez powodu. Dodatkowo, rząd ogłosił decyzję o sprzedaży posiadanego pakietu MOL na giełdzie. Ma on wartość przekraczającą 600 mln dolarów. Dla inwestorów na emerging markets często w największym stopniu liczy się płynność. Dlatego okazja kupna za jednym razem tak dużego pakietu akcji stanowi konkurencję dla walorów naszego PKN.
W Czechach negatywnie został odebrany zamiar sprzedaży części udziałów w Cesky Telekom przez holenderski KPN. Ma on pozbyć się 6,5% akcji. Wraz ze Swisscom posiadałby jeszcze 27%. Ta decyzja może doprowadzić do przeszacowania wartości telekomów z naszego regionu, dotąd uważanych za bezpieczną inwestycję ze względu na ich niewielkie zadłużenie w porównaniu ze światowymi gigantami. W środę akcje Telekomunikacji nie należały do najsilniejszych, choć bardzo często przewodzą mocnym wzrostom na warszawskiej giełdzie. Takie zachowanie uzasadnia obawę o zmianę postrzegania przez inwestorów tego sektora.
Krzysztof Stępień
Tomasz Jóźwik