Najmniejsi brokerzy walczą o przetrwanie

Opublikowane ostatnio dane dotyczące minimalnych obrotów na warszawskim parkiecie oraz statystyki GUS odnoszące się do wyników biur maklerskich po I kwartale 2001 roku (rentowność brutto zaledwie 0,8%), nie pozostawiają złudzeń, jak ciężko jest na rynku usług maklerskich.

Opublikowane ostatnio dane dotyczące minimalnych obrotów na warszawskim parkiecie oraz statystyki GUS odnoszące się do wyników biur maklerskich po I kwartale 2001 roku (rentowność brutto zaledwie 0,8%), nie pozostawiają złudzeń, jak ciężko jest na rynku usług maklerskich.

W szczególnie trudnej sytuacji znaleźli się najmniejsi brokerzy, jednak ich zarządy dzielnie walczą o przetrwanie.

Choć przy spadających przychodach z tytułu prowizji maklerskiej, podstawowe źródło działalności brokerów gwałtownie wysycha, to jednak - jak zapewniają przedstawiciele najmniejszych przedsiębiorstw - jakoś udaje im się wiązać koniec z końcem.

- W ostatnim czasie nasz wynik oscyluje wokół zera, aczkolwiek na pewno nie jest łatwo. Pamiętajmy jednak, że bardzo wyraźny jest trend przechodzenia na rynek terminowy i - jak szacuję - w niektórych biurach już około połowy przychodów z tytułu prowizji maklerskich pochodzi właśnie z tego źródła - mówi PARKIETOWI Piotr Marczewski, wiceprezes DM AmerBrokers. Oczywiście, jego firma nie ogranicza się jedynie do przekazywania zleceń na giełdowy parkiet, ale działa także jako animator papierów, czy też organizuje obrót na rynku niepublicznym lub przygotowuje projekty i rożnego rodzaju opracowania analityczne.

Reklama

- Mamy wystarczająco dużo kapitału i cały czas jesteśmy bezpieczni, przeżyjemy - uspokaja P. Marczewski. W podobnym tonie wypowiada się Daniel Strasburger, prezes Global Capital Partner Poland. - Obroty nie uwzględniają transakcji pakietowych, a przy odpowiedniej strukturze klientów może to być całkiem pokaźna pozycja. Ponadto zarabiamy na rynku niepublicznym, obsłudze wezwań czy też przechowywaniu papierów - wyjaśnia D. Strasburger, który dodaje jednocześnie, że jego biuro, aby zapewnić sobie dodatkowe źródło przychodów, zamierza od 1 września br. uruchomić jeszcze obsługę przez internet, obok już istniejącej oferty z wykorzystaniem technologii WAP.

Do strat poniesionych w czerwcu oraz kiepskich wyników przez ostatnie miesiące przyznaje się jedynie Rafał Abratański, członek zarządu Krakowskiego DM. - Sama działalność na rynku wtórnym nie pokrywa kosztów funkcjonowania przedsiębiorstwa - tłumaczy R. Abratański. Biuro to jest, na szczęście, w na tyle korzystnej sytuacji, że właśnie zakończyło publiczną ofertę Trasu Tychy i - jak należy się domyślać, choć to pozostaje tajemnicą - pieniądze z transakcji będą jeszcze napływać. - Cieszy nas także rosnący udział w kontraktach terminowych - dodaje przedstawiciel KDM. Przypomnijmy, że Zbigniew Mazur, prezes zarządu DI BWE, który ma zdecydowanie najmniejszy udział w rynku, wyjaśniał we wczorajszym PARKIECIE, iż jego firma przechodzi właśnie głęboką restrukturyzację, ogranicza koszty do absolutnego minimum, czerpie przychody z różnych źródeł (m.in. odsetki), ale sytuacja cały czas pozostaje pod kontrolą.

Szczęśliwie dla wszystkich brokerów, a dla tych najmniejszych chyba w szczególności, właśnie teraz od 1 lipca zmniejszyły się opłaty transakcyjne pobierane przez GPW (spadek z 0,08% do 0,069%) oraz KDPW (np. dywersyfikacja opłat w zależności od wielkości transakcji), co zapewne nieco poprawi ich kondycję w lipcu.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: przetrwanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »