Nerwy puszczają, powody znajdą się same
Czteroprocentowe spadki indeksów na Wall Street, ponad dwuprocentowe w Japonii, indeks zmienności VIX najwyżej od marca 2009 roku, dolar po blisko 3,30 PLN. Europejczycy przenoszą pieniądze do Szwajcarii.
Amerykański Senat w nocy przyjął ustawę wprowadzającą najsurowsze regulacje sektora bankowego od 1931 roku. Główne postanowienia mają na celu ochronę konsumentów i dokładniejszą kontrolę instrumentów kredytowych oraz rynku instrumentów pochodnych, tak by nadzór obejmował na bieżąco różne typy ryzyka podejmowanego przez banki i mógł wykluczyć konflikty interesów. Następnym krokiem jest będzie uzgodnienie ostatecznej wersji ustawy między dwoma izbami parlamentu, ponieważ przeforsowane dzisiaj reformy nie we wszystkich zapisach pokrywają się z wersją przyjętą kilka miesięcy temu przez Izbę Reprezentantów.
Masowa wyprzedaż surowców i obligacji śmieciowych także wpisuje się w schemat ucieczki od ryzyka obserwowany od kilku dni na rynkach akcji. Tak na prawdę nie chodzi wcale o to, czego dowiedzieliśmy się wczoraj, ani o to, czego dowiemy się jutro, ale o kierunek w jakim zmierzają rynki finansowe. Inwestorzy w ciągu ostatnich kilkunastu dni otrzymali tak wiele przykładów potwierdzających, że nie mogą ufać ani bankom ani regulatorom, że mają prawo czuć się bezradni. Do dzisiaj nie wyjaśniono okoliczności krachu z 6 maja - media zadowoliły się wyjaśnieniem, że spadek indeksów o kilka procent w mniej niż kwadrans "to wina komputerów" lub "ktoś nacisnął zły klawisz". Z dnia na dzień politycy zaskakują nowymi, mniej lub bardziej słusznymi zmianami reguł, a banki centralne, które od ponad roku nie mają możliwości luzowania polityki pieniężnej, zmuszone są do coraz większych interwencji (w tym tygodniu Szwajcarski Bank Narodowy próbował osłabiać franka.
W takich warunkach obserwowanie wyników spółek czy wskaźników makroekonomicznych mija się z celem, bo w każdej minucie może wydarzyć się coś, czego nikt wcześniej nie przewidział. Mówiąc krótko, rynki stają się powoli jedną wielką farsą, gdzie każdą decyzję można wyjaśnić sentymentem panującym wśród inwestorów, lecz już niekoniecznie logicznymi faktami. W minionym tygodniu z banków w Portugalii, Hiszpanii, Grecji i we Włoszech przeniesiono do szwajcarskich banków i na amerykańskie papiery skarbowe depozyty o wartości 73 mld USD.
Przykładowo, w piątek rano euro było o ok. 4 proc. silniejsze wobec dolara niż dwa dni wcześniej, a w tym samym czasie indeksy z Wall Street znalazły się poniżej zamknięcia tajemniczej sesji z 6 maja 2010 roku. W piątek wygasają kontrakty terminowe i opcje w USA, a to sprzyja dalszej huśtwace nastrojów - po wczorajszych notowaniach oznaczałoby to odbicie w górę.
Przed weekendem można więc powiedzieć, że zaskoczeniem będzie, jeśli w poniedziałek nie dowiemy się o nowych mechanizmach "stabilizacyjnych". Być może na interwencję zdecyduje się Bank Japonii, który z niepokojem przygląda się umocnieniu jena związanemu z likwidacją "carry trade", a przecież połowę wzrostu PKB w I kw. zapewnili wrażliwi na kurs waluty eksporterzy.
Łukasz Wróbel
Niniejszy dokument jest materiałem informacyjnym. Nie powinien być rozumiany jako materiał o charakterze doradczym oraz jako podstawa do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji i mogą ulec zmianie bez zapowiedzi. Open Finance nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego opracowania.