Niemiłe zaskoczenie dla akcjonariuszy?
Na eksploatację nowych złóż ropy naftowej Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo wyda dwa razy więcej, niż zapowiadano, za to prognozy wzrostu wydobycia ciągle maleją i oddalają się w czasie.
Kolejny raz PGNiG zmieniło swoją prognozę wydobycia ropy naftowej - jednego z głównych źródeł zysku koncernu. W piątek PGNiG ogłosiło, że w 2013 r. zamierza zwiększyć wydobycie ropy do 0,9 mln ton w stosunku do 0,52 mln ton w zeszłym roku.
Inwestorzy, którzy trzy lata temu kupowali akcje PGNIG z oferty publicznej, mogą być niemile zaskoczeni. Gazowy koncern obiecywał im, że za pieniądze z oferty publicznej podwoić wydobycie ropy do 1,4 mln już w 2008 r. Tę prognozę dwa lata temu zmienił zarząd koncernu wybrany za PiS, zapowiadając 1,1 mln ton ropy na 2010 r. Po obecnej zmianie prognozy zapowiedzi PGNiG z oferty publicznej mają być spełnione tylko w dwóch trzecich i z poślizgiem pięciu lat.
A to znaczy, że także zyski koncernu będą mniejsze i nadejdą później, niż mogli oczekiwać inwestorzy.
Co gorsza - zanim nadejdą te większe zyski, koncern musi wydać dużo więcej, niż zapowiadał. Zwiększone wydobycie ropy zapewnić PGNiG eksploatacja złóż Lubiatów - Międzychód - Groty (LMG) w Zielonogórskiem. Przetarg na przygotowanie eksploatacji LMG koncern ogłosił jeszcze za rządów Marka Belki jesienią 2005 r., szacują wydatki na 0,4 do 0,5 mld zł. Po kilku miesiącach postępowanie unieważnił zespół arbitrów Urzędu Zamówień Publicznych, który uznał, że już za rządów PiS koncern naruszył przepisy. Kolejny przetarg ruszył jesienią 2006 r. i wtedy gazowy koncern szacował, że na LMG wyda ok. 830 mln zł z podatkiem VAT.
Wiosną tego roku odchodzący zarząd PGNiG ogłosił, że dostał dwie oferty - za 1,7 mld zł brutto od konsorcjum wielkopolskiej spółki PBG oraz za 1,95 mld zł od konsorcjum firmy Control Process z Tarnowa. W piątek nowy zarząd PGNiG wybrał ofertę PBG, nie tłumacząc, dlaczego zdecydował się na inwestycję dwa razy droższą od założeń.
Złoża w Zielonogórskiem są skromne. Zawierają 7,5 mln ton ropy i 5 mld m sześc. gazu - czyli jedną trzecią zużycia obu surowców w Polsce. Na przygotowanie eksploatacji PGNIG wyda - według obecnego kursu - równowartość 780 mln dol. To o jedną trzecią więcej, niż gazowy koncern wyłoży na przygotowanie eksploatacji złóż w Norwegii, z których ma wydobyć ok. 2,5 mln ton ropy i 5,4 mld m sześc. gazu, niewiele mniej niż z LMG.
Zapewne na obu inwestycjach PGNiG nie straci. Jednak zyski z małych złóż nadejdą za kilka lat i będą rozłożone na lata, a wcześniej koncern zainwestuje górę pieniędzy.
Jakby nie licząc się z tym w zeszłym tygodniu, PGNiG wydało jeszcze 78 mln zł na 10 proc. akcji prywatyzowanych Zakładów Azotowych Tarnów-Mościce - czego nie przewidywała oficjalna strategia spółki. Niewykluczone, że gazowy koncern wraz z państwowym CIECh-em, który kupił 6,5 proc. akcji tarnowskich zakładów, zainwestują w nie jeszcze więcej - jak sugeruje Ministerstwo Skarbu. - Oczekujemy, żeby zarówno PGNiG, jak i CIECh przygotowały programy inwestycyjne, pełną strategię, która zostanie przyjęta, która dokładnie pokaże kierunek i to, w jaki sposób grupa gazowo-chemiczna będzie budowana - powiedziała w ostatni czwartek wiceminister skarbu Joanna Schmidt w telewizji TVN CNBC Biznes. Aby spełnić życzenia wiceminister Schmidt, gazowy koncern musi dokupić akcji Azotów, bo z pakietem 10 proc. nie ma żadnego wpływu na strategiczne decyzje tej firmy.
Obecny rząd zapowiadał, że to ekonomia przesądzi o inwestycjach PGNiG w pozyskanie gazu spoza Rosji. I jest coraz bardziej zasadne pytanie: czy PGNiG starczy na to pieniędzy, skoro mnoży inne inwestycje, przesuwając na przyszłość zwrot z tych inwestycji?