Niepokorni trafią pod lupę
Ponad 160 członków rad nadzorczych reprezentujących Skarb Państwa zignorowało prośbę resortu i nie podało, czy zasiadają w statutowych organach partii politycznych. Ponad połowa niepokornych wywodzi się m.in. z branży energetycznej, górnictwa i przemysłu wydobywczego.
Odpartyjnienie rad nadzorczych państwowych spółek jest jednym z kluczowych zadań, jakie postawiło sobie obecne kierownictwo MSP. Zgodnie z zarządzeniem poprzedniego ministra skarbu Andrzeja Mikosza, przedstawicielami Skarbu Państwa nie mogą być osoby będące członkami statutowych organów partii politycznych, a także zatrudnione w biurach poselskich i senatorskich. Szykowała się operacja na gigantyczną skalę - korporacyjny nadzór w imieniu państwa sprawuje bowiem aż 2308 osób. Weryfikację kadr miało przeprowadzić pięć departamentów MSP. Pisemnych deklaracji w tej sprawie oczekiwano do końca ubiegłego tygodnia.
Problem w tym, że były dobrowolne. Skutek? 164 osoby nie złożyły oświadczeń, a jedna odmówiła przekazania deklaracji. Buntownicy reprezentują państwo w spółkach podlegających głównie drugiemu i pierwszemu departamentowi nadzoru właścicielskiego (odpowiednio 89 i 62 osoby). DNW I nadzoruje przedsiębiorstwa m.in. z branży hutniczej, metalowej i koksowniczej. "Dwójka" odpowiada za energetykę, górnictwo, przemysł wydobywczy i kopalin.
Co będzie z opornymi reprezentantami nadzoru? MSP najwyraźniej nie zamierza im odpuścić. - Zweryfikujemy, czy działania nadzorcze osób, które nie złożyły oświadczeń, są zgodne z interesem Skarbu Państwa - zapowiada Marcin Mazurek, rzecznik prasowy ministerstwa skarbu.
Do politycznej działalności przyznało się 22 przedstawicieli Skarbu Państwa. Teraz mają miesiąc, by zdecydować, czy wolą partyjną karierę, pracę dla parlamentarzystów czy też zasiadanie w radzie nadzorczej. Jeśli nie zrezygnują z działalności politycznej, w marcu dyrektorzy departamentów wystąpią o ich odwołanie. Jedna osoba - prawdopodobnie prof. Jan Rymarczyk, członek rady nadzorczej KGHM Polska Miedź, który startował z listy SLD w wyborach do Senatu - sam podał się do dymisji.
Tomasz Brzeziński