O czym mówią fuzje?

W miarę rozwoju rynków finansowych osoby, które nie śledzą na bieżąco informacji w mediach, z trudem odnajdują się w szybko zmieniającym się środowisku. Każdego dnia z prasy i telewizji zalewają nas dziesiątki komunikatów o poziomie bezrobocia, wzroście PKB, ruchach giełdy, ekspansji Chin itd.

"Szum informacyjny" staje się momentami tak nieznośny, że najchętniej wyrzucilibyśmy telewizor przez okno. Jeżeli uporządkować suche dane, które nie wywołują żadnych emocji, możemy uzyskać szerszą perspektywę i dojść do całkiem interesujących wniosków.

Przewiduje się, że bieżący rok będzie rekordowy pod względem fuzji i przejęć. Każdego tygodnia dowiadujemy się o kolejnych transakcjach opiewających na kilkanaście miliardów dolarów. Jeżeli spółka jest w stanie zapłacić za inną firmę takie sumy, to warto zwrócić uwagę na takie zjawisko, jak "kupowanie przyszłości". Inwestowanie bowiem w dużej mierze polega na przewidywaniu trendów i nie chodzi tu jedynie o techniczną zmianę kursów akcji czy indeksów. Na końcu skomplikowanej machiny bez względu na branżę zawsze znajduje się klient, od którego decyzji zależą wyniki finansowe spółek.

Reklama

Ostatni raz z gorączką przejęć na porównywalną skalę mieliśmy do czynienia w okresie internetowej hossy. Nie trzeba nikomu przypominać, jakie konsekwencje dla inwestorów miało wówczas pęknięcie bańki spekulacyjnej. Istotna jest rewolucja, jaka zaszła od tego czasu w codziennym życiu większości z nas. Na co dzień nie zwracamy uwagi, że poranną prasówkę coraz częściej przeprowadzamy w Internecie, a stacjonarny telefon zastępuje komórka lub Skype. Częściej sięgamy po informacje dodawane przez miliony użytkowników Wikipedii niż po klasyczną, książkową encyklopedię, która obrasta kurzem. Poszukiwanie potrzebnych wiadomości rozpoczynamy nie od biblioteki, ale od googlowania. Podobne przykłady można mnożyć bez końca.

Zmieniają się modele zachowań w różnych sytuacjach wraz z upływem czasu i rozwojem technologii. Analogicznie zmiana sposobu myślenia klientów wymusza konieczność zrewidowania starych modeli biznesowych i stąd właśnie wynika potrzeba kolejnych fuzji i przejęć. W latach 90. "najgorętsze" były spółki technologiczne i telekomunikacyjne, powstała potrzebna infrastruktura, dzięki której świat stał się płaski. Teraz gdy wszystko jest połączone z wszystkim, czy to za pośrednictwem telefonu komórkowego czy bezprzewodowego Internetu, przyszła kolej na media. Dotychczasowi giganci widzą kurczące się przychody generowane przez tradycyjne kanały sprzedaży i dynamiczną demokratyzację środków przekazu.

Stąd duża część przejęć koncentruje się na innowacyjnych spółkach, które dzięki penetracji nowych mediów umożliwiają dostosowanie się do nowych reguł gry rynkowej. Zasadniczą konsekwencją dla inwestorów są kłopoty z wyceną, ponieważ w przeciwieństwie do fuzji sprzed kilku lat, największą wartością przejmowanych firm nie są materialne aktywa, ale rozpoznawalna marka, kapitał ludzki, cenne doświadczenia pracowników oraz patenty i licencje. Pojawiają się zatem wątpliwości, czy płacenie kilkuset milionów dolarów za nierentowną firmę, która posiada jedynie interesujący pomysł na wykorzystanie cyfrowej rewolucji, nie jest wyrzucaniem pieniędzy w błoto?

W 2006 r. przejęcie serwisu internetowego YouTube przez firmę Google za 1,65 mld USD wielu analityków uważało za zapowiedź nowej bańki spekulacyjnej. Teraz widzimy, że ruch był niezwykle skutecznym krokiem przed szereg i "stare media" podążają podobną ścieżką. Thompson zamierza kupić serwis Reuters za 17,5 mld USD, a inny potentat w branży medialnej Rupert Murdoch zaoferował niedawno 5 mld USD za przejęcie kontroli nad wydawnictwem Dow Jonem, publikującym między innymi dziennik Wall Street Journal.

Może to jedynie kolejne niewiele znaczące cyfry, ale jeżeli uwzględnimy fakt, że blisko połowa zysków gazety finansowej pochodzi z subskrypcji internautów, to cała układanka wydaje się nabierać sensu. W 2005 r. ten sam inwestor, do którego należy m.in. sieć telewizyjna Fox News oraz kilkanaście tytułów prasowych, kupił portal skupiający społeczność internetową MySpace za blisko 0,6 mld USD. Niedawno Microsoft zdementował pogłoski mówiące o planach przejęcia Yahoo!, jednak Bill Gates nie pozostał obojętny na gorączkę przejęć i wydał 6 mld USD na internetową agencję reklamową aQuantive. Koncentracja własności w rękach jednego właściciela może budzić obawy o obiektywizm mediów - włoskie imperium Silvio Berlusconiego nie bez powodu uważa się za machinę manipulującą faktami na potrzeby polityków. Jednak zmiany zachodzące na naszych oczach zmierzają w kierunku tworzenia i wymiany treści przez samych użytkowników i właśnie to zjawisko napędza gorączkę przejęć.

Do tej pory większość spektakularnych transakcji miała miejsce za oceanem, gdzie młodzi przedsiębiorcy mają bardziej dogodne warunki do przekształcenia innowacyjnej idei w firmę przynoszącą wymierne korzyści. Ale już i rodzimi inwestorzy otrzymują sygnały napawające optymizmem.

Warszawska giełda utworzy wkrótce alternatywny parkiet, na którym małe spółki z perspektywicznych sektorów, bez zbędnych formalności będą mogły pozyskać kapitał na finansowanie rozwoju. W Londynie na takiej "przybudówce" do głównej giełdy notowane jest ponad 2,5 tys. spółek z 30 krajów. Niewykluczone, że Polska powalczy o tytuł lidera innowacji w naszym regionie. Olbrzymi potencjał naszych programistów wygrywających międzynarodowe konkursy został już doceniony przez najbardziej innowacyjną firmę świata - Google, która w swoim centrum badawczo-rozwojowym we Wrocławiu chce zatrudnić ponad 250 osób.

Cyfrowe media dojrzały już do generowania zysków dla inwestorów, ponieważ zmieniło się nastawienie użytkowników. Zamiast codziennie o 19 czekać przed telewizorem na wiadomości, kilka kliknięć myszki pozwala nam o każdej porze dotrzeć do treści, które nas rzeczywiście interesują. Informacje podane w cyfrowej formie sprawiają, że nie tracimy czasu przed odbiornikiem TV na oglądanie przydługich komunikatów, które kompletnie nas nie interesują, a ich przeczekanie jest warunkiem uzyskania informacji, które są dla nas istotne.

Wielką zaletą informacji wirtualnych jest możliwość ich odtworzenia w każdej chwili, bez konieczności czekania na ponowny serwis informacyjny. Teraz użytkownik decyduje o tym, jakie informacje mają dla niego znaczenie i jest coraz aktywniejszy w ich poszukiwaniu. Nowe technologie dają olbrzymie możliwości i poczucie swobody, a gigantyczne pieniądze wydawane przez zagraniczne firmy na przejęcia w tym obszarze każą oczekiwać upraszczania dostępnych rozwiązań. Wreszcie klient zaczyna dyktować warunki. Wielkie koncerny nie pozostają obojętne na ten trend i niewykluczone, że w jutrzejszej gazecie przeczytamy o kolejnej rekordowej transakcji w branży nowych mediów.

Łukasz Wróbel
Analityk Finansowy | Open Finance

Private Banking
Dowiedz się więcej na temat: Każdego dnia | giełdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »