Obligatariusze chcą kupić 100 proc. ET za 1,3 mld EUR

Dobra wiadomość dla całkiem nowego zarządu Elektrimu. Obligatariusze ponowili wczoraj ofertę zakupu Elektrimu Telekomunikacja. Tym razem chcą 100 proc. udziałów, a oferują 1,3 mld EUR minus zadłużenie. Czasu na rozmowy jest jednak mało, bo już 7 października warszawski sąd może zdecydować o upadłości warszawskiego holdingu.

Dobra wiadomość dla całkiem nowego zarządu Elektrimu. Obligatariusze ponowili wczoraj ofertę zakupu Elektrimu Telekomunikacja. Tym razem chcą 100 proc. udziałów, a oferują 1,3 mld EUR minus zadłużenie. Czasu na rozmowy jest jednak mało, bo już 7 października warszawski sąd może zdecydować o upadłości warszawskiego holdingu.

Trwa huśtawka nastrojów inwestorów, którzy nadal pozostają wierni akcjom Elektrimu. Zaledwie w piątek firma złożyła wniosek o upadłość, a dziś ma już nowy zarząd, nową ofertę odsprzedaży aktywów telekomunikacyjnych i większą szansę na uniknięcie upadłości. Nic dziwnego, że inwestorzy zareagowali na nowe wieści pozytywnie. Kurs akcji wzrósł o ponad 11 proc. i sięgnął 1,52 zł.

Radziwiłł może odejść

W nocy z poniedziałku na wtorek, rada nadzorcza Elektrimu jednogłośnie odwołała na posiedzeniu w Paryżu zarząd spółki na czele z Maciejem Radziwiłłem. Jednocześnie wybrano nowe władze holdingu. Prezesem został Wojciech Janczyk, były wiceminister infrastruktury odpowiedzialny za finansowanie projektów infrastrukturalnych. Wcześniej był on związany z BRE Corporate Finance (przed zmianą nazwy - BMF). Jedynym wiceprezesem holdingu został Ryszard Opara, który do tej pory zasiadał w radzie nadzorczej Elektrimu. Opara jest jednym z głównych akcjonariuszy indywidualnych warszawskiej spółki. Należy do niego niecałe 10 proc. akcji. Jeszcze przed wyborem zarządu złożył on rezygnację z funkcji członka rady nadzorczej.

Reklama

- Jeżeli jedyną przyczyną odwołania poprzedniego zarządu było złożenie przez niego wniosku o upadłość, to nie może to wróżyć dobrze na przyszłość - ocenia Radosław Solan, analityk BDM PKO BP.

Negocjacje z obligatariuszami rozpoczął pod koniec ubiegłego roku Waldemar Siwak. Później, skonfliktowany z BRE Bankiem, ustąpił miejsca Jackowi Krawcowi. Kolejnym prezesem Elektrimu był odwołany właśnie Maciej Radziwiłł.

Wielka gra o PTC

Co przyniesie kolejna roszada personalna? Wiadomo, że nowy zarząd Elektrimu chce podjąć rozmowy z obligatariuszami, którym jest winien około 2 mld zł i być może wycofa wniosek o upadłość.

- Jeśli rozmowy przyniosą efekt, to wycofanie wniosku będzie całkiem realne. Jeśli jednak nic się nie zmieni, to wniosek pozostanie w sądzie, który na 7 października wyznaczył datę wydania decyzji w tej sprawie - mówi osoba związana z warszawskim holdingiem.

Analitycy potwierdzają informacje płynące ze spółki. - Naturalnym rozwiązaniem wydaje się powrót do rozmów z obligatariuszami i wycofanie wniosku o upadłość z zabezpieczeniem, że wierzyciele nie złożą sami takiego wniosku lub nie zechcą zabezpieczyć swoich długów na aktywach Elektrimu - uważa analityk PKO.

Coraz częściej spekuluje się także, o rozmowach jakie BRE Bank i Vivendi prowadzą z Deutsche Telekom (DT). Dotyczą one oczywiście rozwiązania sporu wokół Polskiej Telefonii Cyfrowej (sieć komórkowa Era), czyli najcenniejszego aktywa Elektrimu.

- Niemcy grają na dwa fronty. Z jednej strony negocjują, a z drugiej domagają się szybkich decyzji trybunału arbitrażowego - mówi jeden z analityków.

DT, do którego należy 49 proc. udziałów w PTC chce, aby sąd w Wiedniu stwierdził, że Elektrim jest niewypłacalny. Wówczas Niemcy będą mogli się domagać odkupienia od spółki udziałów w PTC po cenie równej ich wartości księgowej. Problem w tym, że Elektrim na tylko jeden udział operatora. Reszta została przeniesiona do Elektrimu Telekomunikacja (o co również toczy się spór w Wiedniu). ET nie jest też już spółką Elektrimu. 51 proc. udziałów tej formy posiada bowiem Vivendi. Te transakcje DT również zaskarżył w Wiedniu.

- Jeśli doszłoby do porozumienia, wszyscy byliby zadowoleni. Elektrim spłaciłby wierzycieli, Vivendi w końcu sprzedał swoje udziały i zakończył przygodę z inwestycjami na polskim rynku, a Niemcy przejęliby jednego z najlepszych operatorów komórkowych w Europie - podsumowuje jeden z analityków.

Kusząca oferta

Niespodziewanie wczoraj po południu sprawy nabrały jeszcze większego przyspieszenia. Tym razem zaktywizowali się posiadacze obligacji, którym Elektrim jest winien prawie 500 mln EUR. Konsorcjum z funduszem Elliott Advisors na czele zaproponowało Elektrimowi oraz Vivendi kupno 100 proc. udziałów ET za 1,3 mld EUR (5,2 mld zł). Do dotychczasowych udziałowców ET trafił już warunkowy list intencyjny, ale nie wiadomo na razie ile z kwoty zaoferowanej przez Elliott Advisors dostałby Elektrim, a ile Vivendi, ani też jak zareaguje na propozycję francuski koncern.

- Kiedy informowaliśmy o wycofaniu poprzedniej oferty, już wówczas uzależniliśmy nasze dalsze zainteresowanie ET od wycofania wniosku o upadłość. Jeśli tak się stanie, to możemy dalej negocjować - mówi jeden z przedstawicieli obligatariuszy.

Propozycja cenowa nowej oferty nie uwzględnia długu ET w stosunku do Vivendi. - Ten dług wynosi mniej więcej 600 mln EUR, które trzeba odjąć od wartości oferty. Pojawia się pytanie skąd obligatariusze wezmą taka kwotę i kto za nimi stoi. Może to być na przykład Deutsche Telekom, który ostatnio się uaktywnił - powiedział Włodzimierz Giller z Erste Securities.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: upadłości | telekomunikacja | Niemcy | chciał | 100 | vivendi | upadłość | proca
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »