Oferta PGNiG: świństwo, nie interes

Tego jeszcze nie było. Aleksander Gudzowaty, potężny gazowy baron od zawsze kojarzony z lewicą, podpisuje się pod żądaniami PiS.

Cieszy się pan, że doczekał prywatyzacji PGNiG?

- Tej firmy nie wolno było prywatyzować w taki sposób. Absolutnie! Przecież całość sprzedaje się wtedy, gdy odpowiedniego efektu nie daje sprzedaż poszczególnych segmentów. A tu wybrano metodę najbardziej pokrętną. Zatrzymano zajmujący się tranzytem rosyjskiego gazu przez Polskę EuRoPol Gaz tłumacząc, że kontrolę nad nim mogliby przejąć Rosjanie, mający podobno prawo pierwokupu. To nieprawda. Umowa państwowa wyraźnie stwierdza: w razie zmian organizacyjnych państwo wyznacza w przypadku EuRoPol Gazu swojego następcę prawnego. Do tego państwowy monopol w przesyle oparto na leasingowanych rurach. A przecież umowę leasingu można w każdej chwili przerwać, co nie gwarantuje władztwa państwa w zgodzie z ustawą. Więc wszystko to w ogóle się nie opłacało.

Co zatem należało zrobić?

- Podzielić PGNiG na dwie części. Sprywatyzować rynek gazu i wydobycie, a zatrzymać EuRoPol Gaz i Przesył. Tego nie zrobiono. Wymyślono za to jakąś śmieszną teorię. A ponieważ ludzie się na tym nie znają, nikt nie chce podjąć dyskusji. Czy to ma być interes? Dla mnie to świństwo, a nie interes.

Bartimpex pisze do Ministerstwa Skarbu Państwa

Należący do Aleksandra Gudzowatego Bartimpex prowadził od marca do września obfitą korespondencję z resortem skarbu w sprawie wyceny akcji EuRoPol Gazu i prywatyzacji PGNiG. Udowadniał w niej, że warunki startu giełdowego PGNiG, niekorzystne dla interesów Skarbu Państwa, są wynikiem wprowadzenia w błąd państwowych urzędników.

Czyżby Prawo i Sprawiedliwość miało rację domagając się renacjonalizacji PGNiG?

Pan, przedsiębiorca kojarzony z lewicą, po tej samej stronie? Nie sądziliśmy, że dożyjemy takiej chwili...

- Ma rację. Ale być może nie powinno było do tego dopuścić.

Nie miało wiele do gadania.

- Możliwe. Ale mieliśmy do czynienia z absurdalną sytuacją: z jednej strony patos i łzy wzruszenia na 25-lecie Solidarności, z drugiej cicha sprzedaż jednej z najważniejszych części majątku narodowego za bardzo niską cenę. Więc nawet dla przyzwoitości ta prywatyzacja powinna być zatrzymana.



Największy znawca gazu w Polsce mówi o tym dopiero teraz? Wcześniej nie było pana słychać...

- Nieprawda! Cały czas przeciwstawialiśmy się tej prywatyzacji. Mówiłem o tym już pięć lat temu. Pisaliśmy kilkakrotnie do ministra Jacka Sochy, że wycena jest zła. Nawet prosiliśmy o szacunek dla spraw narodowych. Ale okazuje się, że tego języka nikt nie zna! Nie można robić takich prezentów.

Prezentów, nie prezentów. Czy za tym nie kryje się pretensja wynikająca z bezsilności? Że duża państwowa firma przechodzi wreszcie w prywatne ręce, że będzie dobrze i przejrzyście zarządzana...

- Co za bzdura!

To zostawmy prezenty i pomówmy o Rosjanach. Mówi pan, że rządzący nie potrafili się z nimi dogadywać. To jak to jest: tylko jeden człowiek, Aleksander Gudzowaty, potrafił? Dlaczego?

- W swoim czasie robiliśmy z nimi bardzo duże interesy. Potem jakieś polskie krasnoludki skutecznie skłóciły nas z Gazpromem i stosunki bardzo się popsuły. Ale wcześniej potrafiliśmy doprowadzić do tego, że Rosjanie byli z nami zgodni: przez Polskę trzeba prowadzić obie nitki gazociągu i pieremyczkę - cięciwę łączącą Białoruś ze Słowacją. Oni dywersyfikowali transport, bo nie mieli zaufania do Ukrainy. Nabrali go za to do nas. Braliśmy udział w tych rozmowach.

Ale nic z nich nie wyszło. Kto i dlaczego to wszystko popsuł?

- Politycy. Na jedno i drugie nie wyrazili zgody. Krzyczeli, że przez rury przejdą Kozacy. Swoje dołożył także prezydent. Uznał, że nie należy przeszkadzać braciom Ukraińcom. A przecież Rosjanie musieli przeprowadzić drugą trasę gazociągu. Mieli zbyt duże kontrakty, jak na jedną linię. W dodatku gazociągi ukraińskie były mocno zdewastowane.

Czy tego nie da się już odwrócić? Jak w ogóle należy interpretować obecne kroki Rosjan, którzy budują gazociąg pod Bałtykiem zamiast przez Polskę?

- Nie możemy mieć do nich pretensji. Przyjęli projekt Gazociągu Północnego i trzeba się z tym pogodzić. Druga sprawa, na ile jest on realny, ekonomiczny.

Ma kosztować kilka razy więcej niż druga nitka gazociągu jamalskiego. Więc raczej nie jest.

- Niekoniecznie. Bo jeśli dla Rosji ważniejsze jest bezpieczeństwo dostaw, każda cena jest ekonomiczna. Zwłaszcza że jako monopolista dyktuje warunki. Bo nawet jeśli Rosjanie sfinansują inwestycję, koszty zwrócą się im w cenie gazu.

To może powinniśmy mieć pretensje do Niemców? W końcu weszli w niekorzystny dla nas układ.

- O co, przecież realizują swoje interesy. Choć, trzeba przyznać, zachowali się w stosunku do nas mało lojalnie. Druga nitka gazociągu jamalskiego była uzgodniona również z nimi. Natomiast jedni i drudzy dali do zrozumienia, że gwarancje Unii Europejskiej są niewystarczające. Bo czy to nie Unia powinna odpowiadać za przebieg gazociągu przez Polskę? Dla Rosji byłoby to najlepszą gwarancją bezpieczeństwa. Trudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym jakieś europejskie państwo blokuje dostawy gazu do siebie.

Rosjanie podnoszą jednak kwestię ceny za tranzyt przez Polskę.

- Niesłusznie. To cena poniżej średniej europejskiej. Idealnym rozwiązaniem byłoby, gdyby Rosjanie kwotowali swój eksport na granicy z Unią, wówczas cena tranzytu dyskutowana by była w granicach UE.

POPiS twierdzi, że budowa Gazociągu Północnego ma charakter polityczny.

Wymierzona jest przeciwko nam, uderza w nasz interes narodowy.
- Trudno mi być w tej sprawie arbitrem. Ale trzeba pamiętać o jednym: w negocjacjach nie walczy się, tylko negocjuje. I przyjmuje kompromisy. To jest wielka sztuka. Niestety, my nie mamy koniecznego w negocjacjach autorytetu. Mam takie wrażenie, że mało kto traktuje nas poważnie.

W takim razie, jak powinniśmy się teraz zachować? Na kompromisy chyba za późno.Umowę podpisano. Przegraliśmy z kretesem.

- Nie należy się irytować. To nic nie da. Przecież projektem Gazociągu Północnego już zainteresowała się Wielka Brytania. Skandynawia też, nawet Norwegia. Już to świadczy, że kupowanie gazu od Norwegów to mrzonka. Oni mają złoża tylko na 25 lat. Tymczasem jacyś doradcy w czapkach-niewidkach ciągle wracają do tego tematu.

No dobrze, tylko czy mamy alternatywę? Jak powinien wyglądać idealny model zaopatrzenia Polski w gaz?

- Powinniśmy nakłaniać Rosjan i Niemców do niezależnej budowy gazociągu jamalskiego. Jednak nie metodą agresji i jęków, lecz rzeczowych argumentów. Gdyby Rosjanom zagwarantować bezpieczeństwo, być może zaryzykowaliby budowę drugiej nitki, bo to kosztuje tylko miliard dolarów. Cała infrastruktura jest gotowa. Widzę możliwość porozumienia się, ale przy odpowiedniej jakości rozmów, zadbania o parytety. Rosjanie są bardzo racjonalni.

A może podjąłby się pan pośrednictwa? Kto jak kto, ale pan przecież ma u nich autorytet?

- Gdyby Rosjanie przyjęli mnie jako partnera do rozmów, podjąłbym się. To nie jest takie trudne. Problem w tym, że w sporze z nimi wygraliśmy arbitraż i nie jesteśmy przez to zbyt mile widziani. Ale już kiedyś proponowaliśmy PGNiG takie pośrednictwo. Nawet chcieliśmy przekazać honorarium na cel społeczny. Widzieliśmy bowiem, na co się zanosi. PGNiG nie miał żadnych negocjatorów. Tam o gazie nie decydowali zawodowcy.

Rząd Jerzego Buzka próbował dogadać się z Norwegami. Kolejny rząd Leszka Millera obalił umowę i wydawało się, że wróci do rozmów z Rosjanami. Pan zresztą na to liczył. Dlaczego tak się skończyło?



- Patrzę na to z pozycji osoby pokonanej. Co z tego, że mam rację, skoro uniemożliwiono nam dogadanie się z Rosją? Torpedowano wszystko. Mieliśmy przecież jeszcze jedno wyjście, bardzo ważne: budowę 26 kilometrów gazociągu łączącego nas z Unią Europejską. Ale projekt odrzuciły trzy kolejne rządy.

A gazociąg Nabucco, A Amber? Czy nie w tym kierunku powinniśmy teraz spoglądać?

- Jak słyszę te nazwy, chce mi się śmiać. Może jeszcze jakiś gazociąg z Antarktydy albo z Alaski? My aż tak dużo gazu nie potrzebujemy, ażeby szukać gazu po całym świecie. Potrzebujemy podłączenia do sieci Unii Europejskiej, gdzie istnieje system zabezpieczeń zaopatrzenia. Politycy, którzy tak zaciekle walczyli przeciwko temu, nie działali zgodnie z polską racją stanu. Ktoś nimi manipulował.

Może nie chcieli, żebyśmy kupowali w Unii gaz rosyjski?

Gaz nie ma narodowości. Liczą się jego cechy fizykochemiczne i to, kto gwarantuje jego dostawę.

Cena także.

- Trudno powiedzieć, jaka cena jest dobra. Jeśli nie mamy wyjścia, każda jest odpowiednia. Do tej pory obniżaliśmy cenę krajową do średniej ważonej z ceny importu i wydobycia krajowego. Ale gdy PGNiG zostanie sprywatyzowane, i tak czekają nas podwyżki. Powinniśmy więc podłączyć się tam, gdzie gaz jest. Nie tylko do Jamału, nie do Nabucco, nie do Norwegii, tylko do sieci europejskiej, z której także można kupować gaz od firm norweskich.

A gaz na Ukrainie? PGNiG poinformowało o dodatkowym połączeniu w Hrubieszowie.

- Po pierwsze, nie ma tam chwilowo dużo, bo Ukraina sama ma deficyt gazu, po drugie, ilość potrzebnego tam gazu sięga poziomu rocznego zużycia mleczarni. Reklamowanie tego jest ogłupianiem ludzi. To lipa.

Czy słusznie boimy się Rosjan? Tak uparcie, histerycznie, że nas podbiją, skolonizują, wykupią?

- Rosjanie byli do tej pory dostawcą doskonałym. Nie sądzę, by przerwali dostawy gazu do Niemiec. Ale wyobrażam sobie anomalia, które mogą się pojawić. I dlatego potrzebne jest wyjście awaryjne.

Jakie anomalia?

- Terroryzm, klęski żywiołowe, a być może i racje polityczne. Kto wcześniej myślał o ataku na szkołę z dziećmi w Biesłanie? Wszystko może się zdarzyć. A gazociąg aż się prosi o takie działania.

Czy na te cztery najbliższe lata patrzy pan z większym optymizmem? Wiele się pewnie zmieni, prawica zamiast lewicy...

- Wszystko, co się wydarzy, będzie lepsze, bo dotąd nie mieliśmy żadnych sukcesów. Politycy SLD niezwykle mnie rozczarowali. A wierzyłem w ich kapitał intelektualny, że potrafią zaistnieć jako pozytywna organizacja. Niestety. Zostało jak zawsze.

Po AWS-ie wydawało się, że nie może być gorzej. SLD pokazało, że może...

- Tak. Tylko że ja co do AWS-u nie miałem wątpliwości. A na SLD liczyłem i wyszedłem kolejny raz na idiotę.

A co teraz podpowiada panu intuicja? POPiS-owi wyjdzie czy nie?

- Nic mi nie podpowiada. Nauczyłem się pokory i nie prorokuję, żeby nie wywołać wilka z lasu.

Jak pan widzi swoje interesy przy nowym rządzie? A gdyby premierem został Lech Kaczyński?

- Jeśli powstanie rząd pronarodowy, w tym także probiznesowy, będzie dobrze. Mamy duży komfort pracy - czystość w dokumentacji, żadnych spółek za granicą...

Komisji śledczej nie będzie?

- Ja myślę, że będzie. W gazie powinna być i napawa mnie to nadzieją, to zbyt ważna gałąź w gospodarce. W każdym razie muszę przyznać, że z miłym zaskoczeniem obserwuję determinację PiS-u i PO w całej tej sprawie z gazem. W moich ustach to bardzo zaskakujące stwierdzenie.

Reklama

Rozmawiali

Jarosław Sroka

Adam Woźniak

Aleksander Gudzowaty, lat 67, w 2005 roku 3 miejsce na liście najbogatszych Polaków tygodnika Wprost. Jego majątek szacowany jest na 2,9 mld zł. W latach 90. namówił Gazprom do handlu barterowego, płacąc za gaz polskimi produktami przemysłowymi i żywnością. Ostatnio skłócony z Rosjanami, zainteresował się m.in. biopaliwami. Jego firma Bartimpex jest spółką rodzinną.

Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »