Ograniczone okno na świat

Dzięki hossie trwającej od 2002 roku inwestowanie na giełdzie zaczęło być postrzegane jako pewne źródło zysków. Na rynku kapitałowym zaangażowało się coraz więcej osób, również takich, których wiedza na jego temat była stosunkowo niewielka. Aktywność tych inwestorów często sprowadzała się do zakupu jednostek uczestnictwa jednego tylko funduszu, zwykle akcyjnego. Taki sposób postępowania obarczony był oczywiście największym ryzykiem.

Dzięki hossie trwającej od 2002 roku inwestowanie na giełdzie zaczęło być postrzegane jako pewne źródło zysków. Na rynku kapitałowym zaangażowało się coraz więcej osób, również takich, których wiedza na jego temat była stosunkowo niewielka. Aktywność tych inwestorów często sprowadzała się do zakupu jednostek uczestnictwa jednego tylko funduszu, zwykle akcyjnego. Taki sposób postępowania obarczony był oczywiście największym ryzykiem.

Inwestycja tylko w akcje jest jedną z bardziej niepewnych (obok inwestycji w instrumenty pochodne). Nie uwzględnia ona dywersyfikacji, czyli rozłożenia ryzyka, która jest bardzo ważnym elementem każdej inwestycji. A ta ogranicza się na ogół do określonej w prospekcie emisyjnym grupy akcji.

Zgodnie z takim kryterium można wyróżnić m.in. fundusze inwestujące w tzw. blue-chip'y, czyli akcje największych spółek (w Polsce zaliczamy do nich najczęściej przedsiębiorstwa wchodzące w skład indeksu WIG20), fundusze małych i średnich przedsiębiorstw, fundusze sektora technologicznego itd. W ten sposób zdywersyfikowany portfel eliminuje co prawda ryzyko poszczególnych spółek, jednak nie wyklucza ryzyka branżowego, sektorowego czy krajowego. Przy tworzeniu własnego portfela inwestycyjnego należy więc brać pod uwagę różne sposoby lokowania pieniędzy, tj. zakup instrumentów pochodnych, akcje zagranicznych czy bezpieczniejszych obligacji bądź też zakładanie lokat.

Reklama

Doświadczony inwestor zdaje sobie sprawę, że dywersyfikacja, czyli inwestycja w różne, najlepiej niepowiązane ze sobą aktywa, zabezpiecza go przed zgubnymi skutkami nagłych spadków cen na jednym rynku. Z tego powodu poza inwestycjami ryzykownymi zawsze należy mieć w portfelu również takie, które przynoszą co prawda mniejszy, ale stosunkowo pewny wzrost wartości pieniądza. Natomiast zróżnicowanie krajów, czyli rynków, na których inwestowane są środki, dodatkowo powoduje wyeliminowanie ryzyka gospodarczego danego kraju.

Wszystko to wydaje się całkiem łatwe, jednak w praktyce wymaga nieco wysiłku. Jakkolwiek zakup akcji czy obligacji polskich jest możliwy za pośrednictwem każdego niemal domu maklerskiego (czy nawet banku, ponieważ bardzo często oferują one otwarcie rachunku inwestycyjnego do istniejącego już konta), tak zakup zagranicznych walorów jest już nieco bardziej skomplikowany. Nie wszystkie bowiem instytucje oferują rachunki, za pośrednictwem których możemy kupić zagraniczne papiery wartościowe. Istnieje jednak inny sposób rozpoczęcia inwestycji poza Polską. Część towarzystw inwestycyjnych posiada w swojej ofercie fundusze akcji czy obligacji zagranicznych. W ten sposób można bardzo łatwo zaangażować się na rynkach innych krajów.

Zagraniczne fundusze

Korzystając z rankingu na stronie www.fundi.pl można znaleźć 55 funduszy określanych jako zagraniczne. Wśród nich są najrozmaitsze rodzaje: akcji europejskich, amerykańskich, azjatyckich, rynków wschodzących, Europy wschodzącej, obligacji zagranicznych, amerykańskich, dolarowych, euroobligacji, walutowe, funduszy dolarowych i wiele innych. Wybór jest ogromny. Wydawać by się mogło, że każdy znajdzie tam coś dla siebie. Jednak, po analizie wyników ww. funduszy na tej samej stronie, okazuje się, że praktycznie żaden z funduszy nie osiągnął rezultatów wyższych niż rodzima konkurencja.

Fakt ten wydaje się być nieco zaskakujący, ponieważ wykresy wszystkich zagranicznych indeksów wskazują, że większość funduszy notowała od 2002/2003 roku wzrosty podobne do tych, jakie miały miejsce w Polsce. W przypadku funduszy, które rozpoczęły swoją działalność niecały rok temu, jest to dosyć zrozumiałe, ponieważ trafiły one na sporą korektę ostatnich tygodni. Jednak te, które działają już od kilku lat trochę zaskakują swoimi wynikami. Nie będziemy w tym miejscu analizować powodów takiego stanu rzeczy poza jednym czynnikiem - ryzykiem walutowym.

Należy pamiętać, że kupując akcje amerykańskie, czynimy to za dolary, kupując europejskie - za euro itd. W ostatnich kilku latach (konkretnie od drugiego kwartału 2004 roku w przypadku euro i praktycznie od końca 2000 roku w przypadku dolara) mamy do czynienia ze stałym spadkiem wartości tych walut w relacji do złotego. To powoduje, że spora część zysków wypracowanych na rynkach zagranicznych jest niwelowana przez straty na różnicach kursowych. Ma to szczególne znaczenie przy inwestycjach w obligacje i inne papiery o niższym ryzyku, ponieważ bardzo często stopa zwrotu z tych inwestycji jest mniejsza niż równoczesna zmiana relacji walut i w ogólnym rozrachunku sprawia to, że cała inwestycja przynosi straty.

Podsumowując ten sposób dywersyfikacji, czyli poprzez wybranie funduszy inwestycyjnych, należy wskazać kilka zalet. Po pierwsze, jest on dużo mniej wymagający. Wystarczy wybrać obszar, w którym będziemy chcieli inwestować, wybrać fundusz inwestycyjny, który w tym obszarze działa i nabyć jego jednostki uczestnictwa. Na tym kończy się nasz wysiłek.

Później inwestorowi pozostaje śledzenie zmiany wartości zakupionych jednostek i decydowanie o ich sprzedaży w odpowiednim momencie. Drugą zaletą jest pewność, że zainwestowanymi pieniędzmi zarządzają specjaliści - licencjonowani doradcy inwestycyjni, którzy na co dzień zajmują się analizą i oceną rynku finansowego. Trzecią zaletą jest to, iż od momentu zakupu niewiele własnego czasu wkłada się w śledzenie notowań, dokonywanie operacji czy zdobywanie informacji. Wadami takiego rozwiązania są: brak wpływu na skład portfela funduszu inwestycyjnego, fakt, iż część zysków zostanie odliczona na rzecz zarządzających, nieco mniejsza płynność takiej inwestycji.

Nabywanie czy umarzanie jednostki uczestnictwa trwa około 3 dni, a w czasie większego spadku czy krachu na giełdzie fundusz może wstrzymać umarzanie jednostek, przez co inwestor jest narażony na brak szybkiego dostępu do swoich pieniędzy oraz potencjalne uczestnictwo w dalszych spadkach, podczas gdy wolałby on od razu wyjść z rynku i zminimalizować straty. To wszystko sprawia, że ten sposób różnicowania własnych inwestycji nadaje się w sposób szczególny dla ludzi o mniejszym doświadczeniu i mniejszej wiedzy finansowej oraz zdecydowanym na inwestycje długoterminowe, co zresztą zawsze jest powtarzane przy angażowaniu się w fundusze, a o czym bardzo często zdają się zapominać dzisiejsi inwestorzy. Drugim sposobem, dla bardziej zaawansowanych graczy, jest własnoręczne inwestowanie na rynku i osobisty wybór papierów wartościowych. Sprawa jest bardzo prosta, jeśli chcemy się ograniczyć tylko do rynku polskiego. Jak już wspomniane zostało wcześniej, większość instytucji finansowych oferuje rachunki, za pomocą których można kupić akcje i obligacje. Sytuacja staje się bardziej skomplikowana, jeśli inwestor chce w większym stopniu zdywersyfikować swój portfel i nabyć walory zagraniczne.

Polskie domy maklerskie - ograniczone okno na świat?

Przeglądając ofertę krajowych domów maklerskich, można zauważyć, że tylko część z nich umożliwia zawieranie transakcji na instrumenty zagraniczne. Ponadto, wiąże się to ze zdecydowanie wyższymi opłatami. Lista rynków, na których można dokonywać transakcji różni się w poszczególnych domach maklerskich i obejmuje następujące kraje: Niemcy, Francja, Belgia, Norwegia, Holandia, Hiszpania, Finlandia, Włochy, Wielka Brytania, Szwajcaria, Japonia, Kanada, USA, Szwecja, Czechy i Węgry. Jak widać, uwzględnione są na niej praktycznie wszystkie ważne giełdy światowe. Niestety, widoczny jest także brak dostępu do parkietów azjatyckich.

Tylko nieliczne domy maklerskie dają dostęp do rynku Australii, Japonii, Hongkongu czy Estonii.

Opłaty za prowadzenie rachunku są zwykle niewielkie w porównaniu z prowizjami, jakie trzeba zapłacić przy dokonywaniu transakcji zagranicznych. Te wahają się w przedziale około 0,6 do 1 proc., przy czym minima są bardzo wysokie w porównaniu z rachunkami polskimi - około 60 do 100 euro, USD lub GBP. Z tego powodu na zakup zagranicznych akcji mogą sobie pozwolić tylko ci inwestorzy, którzy zamierzają albo dokonywać niewielu transakcji, albo też dysponują większymi środkami. Podsumowując ten sposób dywersyfikacji portfela, ponownie należy rozważyć plusy i minusy.

Na korzyść zdecydowanie przemawia możliwość znacznej dywersyfikacji portfela poprzez inwestycje w Europie, Ameryce, Azji czy nawet Australii. In plus należy również potraktować możliwość otwierania i zamykania inwestycji w dowolnym niemal momencie oraz całkowity udział w zyskach. Z drugiej jednak strony, każda wykonywana transakcja wiąże się z prowizjami, które dla mniej zamożnego inwestora mogą okazać się zbyt wygórowane. Do tego dochodzą inne opłaty oraz to, że trzeba być na bieżąco z całym mnóstwem informacji płynących ze świata. Dlatego też taką formę inwestowania można polecić tym, którzy dysponują większymi zasobami gotówki oraz mają sporo czasu na śledzenie wydarzeń światowych.

I na zakończenie krótkie podsumowanie przedstawionych rozważań dotyczących możliwości dywersyfikacji inwestycji z uwzględnieniem zagranicznych papierów wartościowych. Z jednej strony istnieje możliwość zakupu walorów zagranicznych poprzez fundusze inwestycyjne. Jednak po ich analizie wydaje się, że nie przynoszą one większych zysków niż nasze rodzime towarzystwa inwestycyjne. Być może spowodowane jest to wieloletnim trendem wzrostowym naszej waluty, jednak nie można jednoznacznie stwierdzić, czy trend ten zostanie w przyszłości przełamany. Z drugiej strony można samodzielnie próbować swoich sił na zagranicznych parkietach, jednak dla mniej zaawansowanych i zamożnych inwestorów jest to chyba forma wykraczająca poza ich możliwości.

Dlatego też, po spokojnej i trzeźwej analizie wydaje się, że dla kogoś, kto nie jest zawodowym inwestorem, dysponującym dużą kwotą gotówki na cele inwestycyjne zdecydowanie lepiej jest pozostać na naszym rodzimym podwórku. Zwłaszcza że ostatnio niemal wszystkie światowe parkiety poruszają się w podobnym kierunku, nadawanym przez rynek amerykański i z tego powodu stopy zwrotu za granicą są podobne, natomiast opłaty wyższe.

Marcin Maciejasz,

Marta Maciejasz-Świątkiewicz

Kurier Finansowy
Dowiedz się więcej na temat: śledzenie | fundusze | świat | świata | inwestowanie | zakup | okno | opłaty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »