Orlen: Lotos histeryzuje

Hasło fuzja rozpala coraz większe emocje. Prezes Kownacki zarzuca Lotosowi, że próbuje obarczyć Orlen winą za niepowodzenia w negocjacjach z bankami. To już histeria - grzmi.

Zaostrza się konflikt między PKN Orlen a Grupą Lotos, dwiema największymi spółkami paliwowymi w kraju, o sens połączenia obu spółek. Na silny lobbing płockiej spółki i jej prezesa Piotra Kownackiego ostatnio zareagowała spółka z Pomorza. W ubiegłym tygodniu ludzie Pawła Olechnowicza, jej szefa, rozkolportowali wśród prominentnych polityków analizy dotyczące skutków fuzji. Pisał o nich czwartkowy "PB".

Wskazują one, że publiczne spekulacje Orlenu na temat połączenia i brak jasnego stanowiska resortu skarbu (główny właściciel obu spółek) w tej sprawie mogą zniweczyć uzyskanie finansowania wartych ponad 5 mld zł inwestycji. Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Na te - nie przebierając w słowach - odpowiedział szef Orlenu.

Reklama

- Przytaczane w mediach argumenty o rzekomym negatywnym wpływie dyskusji o potencjalnej fuzji Orlenu i Lotosu na proces negocjacji finansowania programu inwestycyjnego Lotosu są wyrazem histerii i chęcią obarczenia Orlenu winą za ewentualne niepowodzenie w negocjacjach z bankami - ripostuje Piotr Kownacki.

Tak mocnych słów w dyskusji o ewentualnej fuzji jeszcze nie było.

Z nami taniej

Lotos wyliczył, że przystąpienie do fuzji może go narazić na straty wysokości 2 mld zł. To m.in. koszt przerwania dopiero co rozpoczętych prac przy tzw. Programie Kompleksowego Rozwoju Technicznego. Pomorska spółka w analizach pokazuje, że ma już podpisane umowy z wykonawcami, kończy się jej gotówka, a jeszcze nie ma zamkniętego finansowania. Wszystko - jak przekonują jej eksperci - przez niepewność instytucji finansowych wywołaną spekulacjami co do ewentualnej fuzji.

- Nie chce mi się wierzyć, aby tak poważna firma najpierw podpisywała umowy wykonawcze, a dopiero potem szukała źródeł finansowania. Przy takiej polityce straty są nieuniknione - grzmi szef Orlenu.

Zastrzega się także, że Orlen nigdy nie mówił, że w razie połączenia zagrożone będą inwestycje Lotosu.

- Wręcz przeciwnie. Zwiększanie możliwości produkcyjnych gdańskiej spółki ma uzasadnienie biznesowe z uwagi na rosnący popyt krajowy, który już obecnie pokrywany jest importem 3 mln ton paliw. Ewentualna fuzja pozwoliłaby na przeprowadzenie planowanych inwestycji taniej. Orlen, posiadając dobre ratingi, ma prostszy dostęp do finansowania i tańszych kredytów. Poza tym żaden podmiot, jaki wszedł w związki kapitałowe z nami, na tym nie stracił - lobbuje szef płockiej spółki.

Nie mówią nie

Orlen uchyla się natomiast od odpowiedzi wprost na zaskakujący pomysł Lotosu, by to on przejął (w celu wzmocnienia obu spółek przed wrogim przejęciem) większego konkurenta z Płocka. Co ciekawe, Piotr Kownacki nie mówi wyraźnie "nie".

- Orlen nigdy nie mówił o zamiarze przejęcia Grupy Lotos, ale o przyjaznym połączeniu, a więc żadnej opcji nie odrzucamy. Najlepsze rozwiązanie połączenia obu grup, jakie zostanie zaproponowane, zyska nasze poparcie - zapewnia Piotr Kownacki.

Tak naprawdę główne pytanie brzmi, czyją stronę wezmą politycy. W "Gazecie Prawnej" pojawiły się informacje, że na najbliższym posiedzeniu rady nadzorczej Lotosu ma dojść do zmiany prezesa. Cóż, prezes Kownacki ma poparcie PiS, a prezes Olechnowicz rządzi już od ponad pięciu lat. Z dobrymi efektami, ale to przecież często nie ma znaczenia.

Paweł Janas

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: Piotr Kownacki | Orlen | Kownacki | lotos | fuzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »