Pełnomocnik czy zarządzający?

Czy pełnomocnik, który składa zlecenia na rachunek inwestora w zamian za przewidziany w umowie z nim udział w ewentualnych zyskach, narusza prawo- Osoba, która prowadziła taką działalność, twierdzi, że nie. KPWiG oraz prokuratura uważają, że tak. Oceniają, że jest to zarządza nie cudzym pakietem papierów wartościowych na zlecenie. Dziś stanowisko w tej sprawie może zająć sąd.

Czy pełnomocnik, który składa zlecenia na rachunek inwestora w zamian za przewidziany w umowie z nim udział w ewentualnych zyskach, narusza prawo- Osoba, która prowadziła taką działalność, twierdzi, że nie. KPWiG oraz prokuratura uważają, że tak. Oceniają, że jest to zarządza nie cudzym pakietem papierów wartościowych na zlecenie. Dziś stanowisko w tej sprawie może zająć sąd.

W jednej z gazet w 1998 r. ukazało się ogłoszenie: "Pomnożę twój kapitał". Odpowiedziało na nie kilkanaście osób. Ogłoszeniodawca - Roman S. - podpisał z kilkoma umowy zlecenia, na podstawie których miał - w ramach udzielonego mu pełnomocnictwa - prowadzić ich rachunki inwestycyjne. Jedna z tych osób złożyła później zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do katowickiej prokuratury i KPWiG.

Skarga niezadowolonego

- W tym przypadku działałem na rynku akcji. Umowa miała obowiązywać przez rok. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że wówczas rozpoczęły się spadki na giełdzie i inwestor cofnął pełnomocnictwo oraz zażądał wyrównania strat. Umowa przewidywała wprawdzie, że jeśli współpraca zakończy się stratami, zostaną one pokryte, ale została zerwana przed terminem. Wygrałem wszystkie sprawy przed sądem, jakie wytoczyła mi ta osoba. Wówczas zawiadomiła Komisję i prokuraturę - mówi nam Roman S.

Reklama

Prokuratura badała współpracę Romana S. z inwestorami. Uznała, że wszystkie - poza jednym - przypadki się przedawniły. Podstawą aktu oskarżenia są więc zeznania tylko jednej osoby (nazwijmy ją Y), w przypadku której współpraca z Romanem S. może być jeszcze brana pod uwagę. - Z tą osobą nie mamy wzajemnych pretensji. Wyrównałem jej straty - zapewnia Roman S.

Zyski do podziału

Mechanizm współpracy był prosty. Y założył rachunek inwestycyjny w Domu Maklerskim Banku Zachodniego w Lesznie. Udzielił pełnomocnictwa Romanowi S. Zawarta między nimi umowa (jak podkreśla Roman S. była to "umowa zlecenia o prowadzenie rachunku w ramach pełnomocnictwa w ograniczonym zakresie", a nie jak pisze prokurator "umowa prowadzenia rachunku") przewidywała jednocześnie wynagrodzenie dla pełnomocnika - procent od wypracowanych przez niego zysków. - Zysk w wysokości 30% początkowej sumy miał być dla Y. Nadwyżką mieliśmy się dzielić po połowie - twierdzi Roman S.

Pełnomocnictwa były kilkakrotnie przedłużane. W sumie Roman S. złożył 573 zlecenia kupna-sprzedaży. - Wszystkie, poza chyba tylko ostatnim, dotyczyły kontraktów terminowych - wyjaśnia.

Roman S. twierdzi, że sprawę badała najpierw katowicka prokuratura, która postanowiła ją umorzyć. Akt oskarżenia skierowała do sądu jednak warszawska prokuratura (bada przestępstwa giełdowe). Do niej zawiadomienie wpłynęło od KPWiG.

Pełnomocnik: jestem niewinny

Komisja, a za nią prokuratura, uznały, że Roman S. naruszył prawo, prowadząc bez wymaganego zezwolenia działalność w zakresie publicznego obrotu papierami wartościowymi (zarządzał cudzym portfelem na zlecenie). Oskarżony jest przekonany, że działał całkowicie zgodnie z prawem. - Jestem bezprawnie ścigany. Nie prowadziłem działalności w zakresie publicznego obrotu. Zarządzanie rachunkiem w ramach pełnomocnictwa nie wchodzi w jego zakres - mówi Roman S. - Gdyby było inaczej, każdy pełnomocnik ustanowiony do rachunku inwestycyjnego, a nawet każdy klient domu maklerskiego, mógłby być oskarżony. Postępowałem zgodnie z regulaminem, który zawiera rozdział dotyczący działania klienta za pośrednictwem pełnomocnika. Nie mogę wytłumaczyć prokuratorom, że nie kupowałem i nie sprzedawałem papierów, bo to należy do domu maklerskiego, ale jedynie "robiłem" zlecenia jako pełnomocnik klienta. A to jest zupełnie zgodne z prawem. Nie działałem jako dom maklerski czy makler i nie muszę spełniać stawianych im wymagań.

Komentarz

Rozstrzygnięcie sądu może mieć kluczowe znaczenie dla określenia granic tego, co na rynku wolno, a czego nie. Przynajmniej oficjalnie. Nieoficjalnie wiadomo, że przypadek Romana S. nie jest, jeśli chodzi o zakres świadczonych usług, odosobniony. Dopóki współpracujące ze sobą strony są zadowolone, sprawy nie ma. Problem, kiedy zamiast zysków, pojawiają się straty.

Art. 166 Prawa o publicznym obrocie:

Kto bez wymaganego zezwolenia prowadzi działalność w zakresie publicznego obrotu papierami wartościowymi podlega karze grzywny do 5 mln zł.

Michał Stępniewski, rzecznik Komisji Papierów Wartościowych i Giełd:

Oczywiście, nie każdy pełnomocnik może być oskarżony. W tym przypadku pełnomocnictwo było jednak tylko środkiem do realizacji celów wskazanych w umowie między Romanem S. i drugą osobą. Zapewniało dostęp do rachunku inwestycyjnego. Nie było to więc typowe pełnomocnictwo. Umowa, odpłatna, między Romanem S. a inwestorem zmieniła jego charakter. Dlatego traktujemy ten przypadek jako zarządzanie na zlecenie portfelem papierów bez wymaganego zezwolenia. Pobłażanie takim przypadkom prowadziłoby do patologii. Polegałaby ona na tym, że osoby fizyczne wykonywałyby usługi, w przypadku których ustawodawca wymaga pewnych kwalifikacji i zezwoleń.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: rachunek | pełnomocnik | pełnomocnicy | oskarżeni | pełnomocnictwo | zlecenie | Roman
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »