Piasecki na ławie oskarżonych

Sąd karny zdecyduje o losie byłego szefa spółki. Sądy cywilne - o tym, ile z 200 mln zł w niej utopionych odzyskają wierzyciele.

Sąd karny zdecyduje o losie byłego szefa spółki. Sądy cywilne - o tym, ile z 200 mln zł w niej utopionych odzyskają wierzyciele.

Przed kieleckim sądem ruszył proces Lecha Piaseckiego, byłego szefa PIA Piasecki, jednej z największych polskich spółek budowlanych, która zbankrutowała w 2003 r. Współzałożyciel świętokrzyskiej firmy oskarżony jest o przywłaszczenie mienia znacznej wartości, za co grozi mu do 10 lat więzienia.

- Odczytano akt oskarżenia, przesłuchano pokrzywdzonego i oskarżonego. Kolejna rozprawa, na którą wezwano kilku świadków, odbędzie się za miesiąc - informuje Maciej Sobczyk z kieleckiej prokuratury.

Znikające szalunki

Sprawa dotyczy niespłaconego przez kielecką firmę kredytu, zaciągniętego w Banku Współpracy Europejskiej (BWE). W styczniu 2003 r. wierzytelność tę przejęła od BWE firma Polfin. Jednym z zabezpieczeń pożyczki były szalunki budowlane wartości ponad 1,2 mln zł. Kiedy PIA Piasecki nie spłacał kredytu, Polfin wystąpił o ich wydanie. Kielecka spółka tego nie zrobiła i sprawa trafiła do prokuratury, która po kilku miesiącach postawiła Lechowi Piaseckiemu zarzuty.

Reklama

Do byłego szefa PIA Piasecki nie udało nam się dotrzeć. W śledztwie nie przyznał się do winy. Zeznał, że nie udało się ustalić miejsca przechowywania szalunków. Najprawdopodobniej trafiły one do spółki zależnej PIA Piasecki: warszawskiej PIA Piasecki Budownictwo, która także upadła. Witold Migoń, prezes Polfinu, chce, by za zniknięcie szalunków odpowiadał także syndyk PIA Piasecki Budownictwo - Daniel Dębecki. Organy ścigania w jego działaniach nie doszukały się jednak przestępstwa.

- Śledztwo przeciwko Lechowi Piaseckiemu początkowo także zostało umorzone, a potem prokuratura zmieniła zdanie. Liczymy, że tak będzie również w przypadku syndyka. Nie mógł on sprzedawać szalunków, które były przedmiotem zabezpieczenia - twierdzi Witold Migoń, który złożył zażalenie na postanowienie o umorzeniu śledztwa w sprawie syndyka.

Z Danielem Dębeckim nie udało nam się skontaktować - jego telefon komórkowy był wyłączony.

Wszystko dla jednego

Równocześnie z rozliczaniem byłych władz PIA Piasecki trwa proces upadłościowy. Na zaspokojenie przynajmniej części roszczeń liczy 245 wierzycieli, którzy zgłosili prawie 400 mln zł wierzytelności. Za słuszne syndyk uznał nieco ponad 200 mln zł, a ostateczną listę wierzytelności zatwierdzi sąd. Tymczasem majątek PIA Piasecki biegli oszacowali na... 4 mln zł.

- W tej sytuacji kluczowe dla spłacenia wierzycieli są procesy, jakie prowadzę z byłymi kontrahentami: Telekomunikacją Polską (wartość sporu - 24 mln zł), Telewizją Polską (11 mln zł) i firmą Królewska (6 mln zł). Nie ma co liczyć na ich szybkie zakończenie - przyznaje Józef Miśtal, syndyk PIA Piasecki.

Ewentualnie uzyskane pieniądze trafią jednak tylko do jednego wierzyciela - Banku Handlowego, który ma bardzo wysoką hipotekę na nieruchomościach spółki.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: syndyk | Piasecka | oskarżone | oskarżeni | piasecki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »