Polski rynek kapitałowy mógłby być wart 50 miliardów złotych
Nawet 50 miliardów złotych mogliby inwestować Polacy na rynkach finansowych, gdyby ich aktywność była tej miary, co w krajach rozwiniętych. Jak podkreśla londyński inwestor Max Idzik, większe zaangażowanie w inwestycje na foreksie czy na giełdzie rozruszałoby całą gospodarkę.
Osiągnięcie w Polsce poziomu aktywności inwestorów z krajów rozwiniętych dałoby potężny impuls do rozwoju całej gospodarce. Przy obecnej populacji Polaków w wieku produkcyjnym na rynkach kapitałowych powinno dzisiaj inwestować pół miliona Polaków.
- Jeżeli każdy z nich inwestowałby 100 tys. zł na rynkach finansowych, to mamy pół miliona osób, więc zasób tego kapitału bardzo łatwo policzyć - mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Max Idzik, prezes Traders Centre. - Jest to bardzo duża suma i myślę, że dystrybucja naturalna, która wystąpiła pomiędzy np. rynkiem Forex czy rynkami instrumentów pochodnych, a także rynkami akcji, spowodowałaby wzrost aktywności gospodarczej w kraju.
Idzik, który doświadczenie zdobywał w londyńskim City, podkreśla, że obserwował rozwój innych rynków, które też startowały z niskiego poziomu. Jego zdaniem wystarczą odpowiednie przepisy i edukacja. Podkreśla, że np. w Australii każdy dorosły sam inwestuje połowę swoich składek emerytalnych. Od tego, czy robi to skutecznie, zależy standard jego życia na starość.
- Patrząc na Singapur, ostatnie 15 czy 20 lat to tak naprawdę rozkwit tego miejsca jako stolicy finansowej. Dzisiaj oczywiście jest to miasto państwo, mieszka tam około 5,5 mln ludzi, z czego około 2 mln, czyli praktycznie wszyscy w wieku produkcyjnym, jest zaangażowane w jakiś sposób w rynki kapitałowe.
W Polsce jednak nie ma ani tradycji, ani zachęt do inwestowania pieniędzy na rynku kapitałowym. Dlatego, jak się szacuje, jest tu około 50 tys. osób, które aktywnie zajmują się inwestowaniem swoich pieniędzy. To 10 proc. potencjału, na jaki ocenia rynek Max Idzik.
- Samo to, co czytamy np. o rynku walutowym i co się na nim dzieje, świadczy o tym, że społeczeństwo w ogóle nie widzi drugiej strony medalu, czyli ludzi, którzy zarabiają - ubolewa prezes Traders Centre. - Faktem jest, że centrum finansowym dla rynku Forex jest City, więc ci, którzy zarabiają, niestety, w 99 proc. są tam. Stąd też nasz pobyt w Polsce. Jest to absolutnie niszowy rynek, ponieważ tutaj nikt inny, kto się tym profesjonalnie zajmuje, w otwarcie nie opowiada o tym, jak do tego dochodzi i w jaki sposób inwestuje.
Edukacja potencjalnych inwestorów to według niego podstawa rozwoju rynku. Dobrą zasadą, propagowaną przez Warrena Buffetta, jest nieinwestowanie pieniędzy w produkt, którego się nie rozumie. W Polsce zaś niewiele można się dowiedzieć o bardziej skomplikowanych instrumentach stosowanych na międzynarodowych rynkach.
- O ile o giełdzie wiedza jest dosyć duża, bo jednak wykłada się to na SGH, Akademii Leona Koźmińskiego czy innych dobrych szkołach biznesowych w Polsce, o tyle o rynku walutowym wiemy po prostu mało - zwraca uwagę Max Idzik z Traders Centre. - Dlatego że to środowisko foreksowe z londyńskiego City, które jest absolutnym centrum, jest bardzo hermetyczne i trzeba być wewnątrz, żeby zrozumieć, co tam się dzieje. Dlatego myślę, że edukacja jest konieczna.
Pobierz darmowy: PIT 2014
Traders Centre w ubiegłym tygodniu uruchomiło pierwszy ogólnodostępny trading floor, gdzie każdy będzie mógł obserwować i uczyć się inwestowania na rynku walutowym od niemal 40 profesjonalnych traderów. Projekt skierowany jest głównie do początkujących graczy, którzy pragną rozpocząć swoją historię inwestycyjną.