Potrzebna zmiana RN?

Decydujące starcie w walce o władzę w Elektrimie zaplanowano na 28 marca. Wtedy właśnie rada nadzorcza ma zdecydować o zmianach w zarządzie spółki.

Decydujące starcie w walce o władzę w Elektrimie zaplanowano na 28 marca. Wtedy właśnie rada nadzorcza ma zdecydować o zmianach w zarządzie spółki.

Vivendi, które ma już kandydata na nowego szefa spółki - a jest nim Maciej Dyjas, były szef DTC - chyba przeceniło swoje siły. Popierający obecny zarząd akcjonariusze nie godzą się bowiem jednak na takie rozwiązanie. Żądają zwołania NWZA spółki, na którym chcą zmienić skład rady sprzyjającej Francuzom.

Najbliższe posiedzenie rady nadzorczej Elektrimu ma przesądzić o losie obecnego zarządu. Za odwołaniem Barbary Lundberg i Jacka Walczykowskiego będą głosować przedstawiciele: Vivendi, Acciony oraz Eastbridge. Potrzebują jeszcze tylko jednego głosu, by zdobyć większość w siedmioosobowej radzie. Wiele wskazuje na to, że chodzi o reprezentanta Chemii Polskiej. Vivendi wydaje się być pewne swojej przewagi i właśnie dlatego przedwczoraj zapowiedziało, że jest gotowe zawiesić postępowanie arbitrażowe przeciw Elektrimowi. Celem Francuzów jest bowiem odwołanie zarządu. Nowe władze spółki ma im z kolei zagwarantować zerwanie umowy z Deutsche Telekom. Warto bowiem przypomnieć, że właśnie list intencyjny Elektrimu z niemieckim operatorom był powodem trwających turbulencji w polskiej spółce.

Reklama



Krzyżowe powiązania



Według nieoficjalnych informacji, francuski koncern ma już kandydata na następcę Barbary Lundberg. Jest nim Maciej Dyjas z Eastbrige. Dlaczego akurat były szef Domów Towarowych Centrum? Yaron Brźckner, założyciel i szef Eastbridge miał podobno odegrać kluczową rolę we wprowadzeniu Vivendi do Polski. Francuzi mają do niego duże zaufanie i zgodzą się pewnie na kandydata związanego z Brźcknerem.

Poza tym, szef Eastbridge ma bardziej partykularne powody, aby dążyć do zmiany zarządu giełdowego holdingu. Elektrim nie kupił od niego za około 220 mln zł po 50 proc. w dwóch spółkach: AGS New Media oraz Easy Net. Ważność tej umowy wygasła 2 stycznia 2001 r., a obecne władze holdingu nie zamierzają wracać do tej transakcji.

Na tym jednak nie koniec. Według jednego ze scenariuszy, Elektrim już z nowym zarządem - sprzyjającym Vivendi - miałby zdecydować o sprzedaży spółek energetycznych właśnie Yaronowi Brźcknerowi, który z kolei odstąpiłby je z zyskiem inwestorowi branżowemu. Dość oczywiste wydaje się w tej sytuacji rozstanie Elektrimu z pakietem akcji Mostostalu Warszawa. Nabywcą byłaby hiszpańska Acciona, a taki właśnie plan jest teraz sabotowany przez obecny zarząd. Vivendi mogłoby natomiast dążyć do wydzielenia aktywów telekomunikacyjnych polskiej spółki i przejęcia nad nimi kontroli. W ten sposób - oczywiście pod warunkiem, że taki scenariusz jest rzeczywiście prawdopodobny - Elektrim rozpadły się na kawałki. Nabywca dla Kabli ma być bowiem wyłoniony w ciągu najbliższych dni.



W obronie interesów



Takiego rozwiązania obawiają się pozostali akcjonariusze giełdowego holdingu. Chodzi oczywiście o renomowane fundusze inwestycyjne, które dysponują łącznie ponad 20 proc. kapitału spółki nie chcą zmiany obecnego zarządu.

Złożyły więc wniosek o zwołanie na 20 kwietnia nadzwyczajnego walnego zgromadzenia akcjonariuszy. Do grupy podmiotów popierających zarząd podobno należą: Templeton, Fleming, Schroeder, grupa Invesco, Interelektra Holding oraz Commercial Union. Wczoraj wieczorem przedstawiciele kilku z nich mieli się spotkać w Londynie z zarządem Vivendi

Universal i poinformować o braku zaufania do obecnej rady nadzorczej oraz zamiarze zmiany jej składu. Jest to próba zablokowania odwołania tandemu Lundberg-Walczykowski.

- Akcjonariusze reprezentowani przez czterech członków rady nadzorczej żądający zmian w zarządzie oficjalnie posiadają

mniej niż 10 proc. Elektrimu. Uważamy, że pozostali właściciele instytucjonalni powinni zmienić skład rady, by bardziej odpowiadała strukturze akcjonariatu spółki - napisał w najświeższym raporcie Alastair Ryan, analityk banku inwestycyjnego UBS Warburg.



Oko za oko



Porządek obrad NWZA zostanie opublikowany najpóźniej na 21 dni przed terminem zgromadzenia, a zatem 30 marca.

Dwa dni wcześniej odbędzie się RN spółki, która według wszelkich znaków na niebie i ziemi odwoła zarząd. Jeśli rzeczywiście tak się stanie, to do kolejnej próby sił rywalizujących obozów dojdzie 20 kwietnia na NWZA. A wtedy akcjonariusze Elektrimu zmienią radę nadzorczą spółki, która z kolei odwoła nowopowołany zarząd. Vivendi ma raczej małe szanse na zgromadzenie wystarczającej ilości głosów na NWZA, aby odrzucić wniosek o zmianie RN.

Ostatnie wydarzenia związane z Elektrimem ograniczają natomiast do minimum szanse sfinalizowania do końca kwietnia umowy z Deutsche Telekom, dotyczącej sprzedaży Niemcom 51 proc. akcji w sześciu spółkach telefonii stacjonarnej i transmisji danych polskiej grupy.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: vivendi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »