Prąd z gazu?

Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo to nie tylko jedna z największych, ale i najważniejszych firm w kraju. Od jej kondycji, od umiejętności sprostania wyzwaniom zależy sytuacja wielu przedsiębiorstw przemysłowych. Od pół roku gazowy potentat ma nowy zarząd. Wkrótce ma on upublicznić nową strategię firmy. Już teraz jednak wiadomo, w jakich obszarach działalności spółkę czeka najwięcej pracy i co musi ona zrobić, aby w następnej dekadzie nadal odgrywać wiodącą rolę w życiu gospodarczym kraju.

Przyszłość w różności

Czy firma znająca się doskonale na handlu gazem i jego wydobyciu może zajmować się czymś więcej? Zdaniem specjalistów - tak. W dzisiejszej gospodarce zresztą coraz trudniej polegać wyłącznie na jednej, dwóch sferach działalności. Przykładem przedsiębiorstwa opierającego się niegdyś na jednym filarze jest historia Rafinerii Gdańskiej. Ta potężna, ale pozbawiona dystrybucyjnej "nogi" firma stała się zakładnikiem dealerów paliwowych. Dopiero budowa własnej sieci detalicznej zmieniła sytuację i pozwoliła zwielokrotnić zyski.

Reklama

Świadomość potrzeby zmian ma prezes PGNiG Michał Szubski. Pierwszy krok już zrobiono. PGNiG zakupił 10 proc. akcji Azotów Tarnów, producenta tworzyw i nawozów azotowych. Za ten pakiet spółka zapłaci 78 mln zł. Zakup akcji Tarnowa to, według Szubskiego, potwierdzenie, że spółka nie tylko deklaruje chęć wejścia w chemię, ale swój zamiar wprowadza w życie.

Ale to dopiero początek. Gazowemu potentatowi nie odpowiada wariant, w którym PGNiG obejmuje tylko pakiety mniejszościowe. - W jednej lub dwóch spółkach chcemy mieć udział większościowy - podkreśla szef PGNiG.

Nic więc dziwnego, że spółka pilnie śledzi, co się dzieje z innymi prywatyzowanymi firmami chemicznymi. Opcji jest bowiem wiele.

- Zdziwiłbym się, gdyby PGNiG nie angażował się kapitałowo w firmy chemiczne. Prędzej czy później gazowa spółka musi się liczyć z wejściem na nasz rodzimy rynek zagranicznej konkurencji - mówi Robert Gwiazdowski, specjalista z Centrum im. Adama Smitha. - Jeżeli teraz nie zagwarantuje sobie odbiorców gazu, to potem może być na to zbyt późno. Stąd krok ten oceniam bardzo pozytywnie.

Za zaangażowaniem w chemię przemawiają liczby. Największe firmy z branży chemicznej zużywają rocznie niemal 2,4 mld m sześc. gazu rocznie. To prawie 20 proc. krajowego zapotrzebowania na ten surowiec. Jeszcze jednym argumentem przemawiającym za takim krokiem jest przykład płynący z Niemiec. BASF, największy koncern chemiczny na świecie, poprzez spółki zależne handluje gazem, a nawet buduje gazociągi. Czemu więc PGNiG nie miałby zrobić ruchu w drugą stronę?

Prąd z gazu?

Innym wyzwaniem dla potentata jest szersze zaistnienie na rynku energii elektrycznej. Teraz bowiem struktura nośników energetycznych w Polsce jest dość jednorodna. Aż 94 proc. produkowanej w kraju energii pochodzi z elektrowni opalanych węglem brunatnym lub kamiennym. To zrozumiałe - decydują własne zasoby węgla, ale gospodarcze realia w ostatnich latach zmieniają się radykalnie...

Polskę, jak i pozostałe kraje Unii Europejskiej, obowiązują limity emisji CO2, a Polska potrzebuje nowych mocy. W obu przypadkach pomóc może większe wykorzystanie niż dotychczas gazu w energetyce. Spalanie gazu powoduje bowiem znacząco niższą emisję CO2 (o około 30 proc.). Budowa siłowni gazowych jest także znacznie szybsza niż klasycznych elektrowni.

Szefowie PGNiG rozważają inwestycje np. w wytwarzanie energii elektrycznej z gazu. Limity CO2 będą w pewnej mierze ograniczać produkcję energii czerwonej (energia elektryczna produkowana z węgla w skojarzeniu z ciepłem). W związku z tym, zdaniem menedżmentu gazowego potentata, zapotrzebowanie na energię zieloną (energia ze źródeł odnawialnych) i żółtą (energia elektryczna produkowana z gazu w skojarzeniu z ciepłem), bardziej efektywną z punktu widzenia emisji dwutlenku węgla, będzie duże.

Jak zapowiada prezes Szubski, firma będzie obserwowała giełdowy debiut Enei i rozważy zaangażowanie się w tę spółkę. Jednak PGNiG nie zamierza uczestniczyć w realizacji wyłącznie dużych projektów energetycznych. - Prowadzone są również rozmowy z firmami elektroenergetycznymi w sprawie tzw. małej energetyki. Projekt ten polegałby na zagospodarowaniu małych lokalnych złóż gazu ziemnego do produkcji na miejscu energii elektrycznej - powiedziano nam w PGNiG.

Więcej własnych złóż

Jednak najlepszych nawet planów PGNiG nie uda się zrealizować bez utrzymania obecnego poziomu wydobycia, a nawet zwiększenia go. Spółka stawia na rozwój upstreamu, czyli eksploatacji węglowodorów.

- Musimy mieć odpowiednie zaplecze produkcyjne, bo bez tego taka . rma jak nasza stałaby się tylko pośrednikiem. A to oznaczałoby narażenie się na naciski innych spółek - uważa Mirosław Dobrut, wiceprezes PGNiG.

Jak firma chce zwiększyć wydobycie? Inwestując w kraju i innych państwach. Już obecnie PGNiG posiada łącznie 72 koncesje poszukiwawcze, obejmujące 41,17 tys. km kw. obszaru Polski.

- Liczymy, że wiele z dokonywanych odwiertów zakończy się sukcesem - mówi wiceprezes Dobrót. Jeśli faktycznie udałoby się tego dokonać, to liczba obecnych 210 koncesji eksploatacyjnych mogłaby ulec znaczącemu zwiększeniu.

Jeszcze bardziej spektakularnie wyglądają zamierzenia spółki dotyczące wyjścia do innych krajów.

- Celem strategicznym PGNiG jest zbudowanie stabilnej pozycji jako koncernu poszukiwawczo-wydobywczego na kluczowych rynkach w co najmniej trzech regionach świata: północna Afryka (Egipt i Libia), Morze Północne i Środkowy Wschód. Pozostałe rynki w innych regionach będą traktowane jako mniej istotne i będą stanowić jedynie element dywersyfikacji i rozszerzenia portfolio - zapowiadają szefowie firmy.

W Europie aktywność naszego potentata dotyczy takich krajów, jak Norwegia i Dania. Obiecujące są zwłaszcza norweskie dokonania PGNiG. Firma objęła tam niespełna 12 proc. udziałów w koncesji poszukiwawczo-wydobywczej ze złożami Skarv, Idun i Snadd na Morzu Północnym.

W celu prowadzenia prac w Norwegii została w roku 2007 powołana spółka "PGNiG Norway AS". Planowany jest udział w rundzie przetargowej jesienią 2008 r. poprzez złożenie ok. 2-3 ofert. Zakłada się uzyskanie co najmniej jednej koncesji w tej rundzie przetargowej. Prowadzone są też rozmowy mające na celu nabycie złóż już eksploatowanych. Podobne prace planowane są w kolejnych latach.

Duże nadzieje firma wiąże z krajami arabskimi. Zarówno Libia, jak i Egipt ob- . tują bowiem w złoża węglowodorów i to dużej wielkości. Zaletą inwestycji w tych krajach (i ewentualnie odkrycia tam złóż) są korzystne warunki transportu do Europy. W praktyce oznaczałoby to więc dywersyfikację dostaw gazu. Choć możliwe są także transakcje wymienne.

Biorąc pod uwagę plany budowy terminalu LNG i wciąż nie zarzucone wizje budowy rurociągów w obrębie Bałtyku, znacząco zwiększyłoby się bezpieczeństwo energetyczne kraju.

Co na te plany eksperci? Prof. Roman Ney z PAN uważa, że każde zwiększenie zróżnicowania dostaw gazu jest korzystne dla kraju, bo wzrasta jego pozycja przetargowa. A Afryka to naturalny dostawca gazu na rynki Unii Europejskiej.

Ostrożnie do planów PGNiG podchodzą analitycy. - Strategia musi najpierw zostać zrealizowana. Plany są dobre, ale wiele razy w naszym kraju dużo się mówiło, a niewiele robiło. Mam nadzieję, że w przypadku tego zarządu będzie inaczej - komentuje proszący o anonimowość analityk z państwowej instytucji finansowej.

Wysoka cena polityki

Bez gazu trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie wielu firm. Czy zaangażowanie się Polski po stronie Gruzji w konflikcie z Rosją spowoduje, że na własnej skórze odczujemy wpływ polityki na stosunki gospodarcze? Z pewnością tak. Nie wiadomo tylko, jaka będzie skala retorsji.

Rosja jest kluczowym dostawcą gazu do UE. Tylko osiem krajów Unii nie importuje tego surowca z Rosji. Natomiast aż pięć kupuje od Rosjan całość zużywanego gazu, a kolejne pięć grubo ponad połowę. Polska z mniej niż 50-proc. zależnością gazową od Rosjan lokuje się gdzieś pośrodku stawki. Czy nasze zaangażowanie się polityczne w Gruzji wpłynie na sytuację polskiej branży gazowej? Niestety, tak. Już teraz Polska za gaz z Rosji płaci więcej niż bogatsze Niemcy. Teoretycznie ma to uzasadnienie w proporcjach. Niemcy kupują od Rosjan wielokrotnie więcej gazu niż my. Choćby z tego tytułu mogą liczyć na większy upust.

Nasze zaangażowanie na Kaukazie spowoduje dalszy wzrost cen, zwłaszcza że już wkrótce rozpoczną się negocjacje mające odnowić lub zastąpić nowym jeden z wygasających wkrótce kontraktów. Czy możemy próbować coś zmienić? Możemy, ale... to się raczej nie uda. Trudno bowiem z blotkami stawać przeciwko asom. Niestety, z rozdania atutów sami wykluczyliśmy się kilka lat temu i wzięliśmy ze stołu karty, których nikt nie chciał.

Trudna sytuacja PGNiG (i niewiele zmieni fakt, że wiceprezes Mirosław Dobrut ma dobre kontakty z rosyjskimi gazownikami) to wypadkowa błędów politycznych. Rosjanie doskonale zdają sobie sprawę, że nie mamy skąd wziąć potrzebnego gazu. Kłania się głównie brak gazociągu do Norwegii i dużych połączeń z zachodnimi systemami gazowymi. Sami umieściliśmy się więc pod ścianą i sporo za to zapłacimy.

Czy nie grozi nam jednak całkowite przerwanie dostaw? Raczej nie - zwłaszcza że dobrze za ten gaz płacimy. Rosjanie uciekając się zaś do szantażu, mogliby sobie narobić więcej szkody. Ewentualne wstrzymanie dostaw do Polski mogłoby bowiem spowodować, że Unia faktycznie, a nie tylko słownie, będzie poszukiwała alternatywy.

Jeżeli w całym problemie może być coś pocieszającego, to fakt, że być może nasi decydenci zrozumieją, że Polska musi mieć alternatywę wobec surowca z Rosji. Oprócz nowych połączeń (w tym także terminal LNG), naszą pozycję poprawiłoby wreszcie postawienie na energetykę atomową.

Porządki w strukturze

Prezes Michał Szubski zapowiedział potrzebę uporządkowania struktury firmy. Jak ma ona wyglądać? Centrala spółki w Warszawie, dwa oddziały eksploatacji złóż nafty i gazu w Sanoku i Zielonej Górze, sześć oddziałów obrotu, działających w obszarze handlu gazem ziemnym, usytuowanych w Gdańsku, Poznaniu, Tarnowie, Warszawie, Wrocławiu i Zabrzu, składających się z poszczególnych, istniejących aktualnie gazowni.

Funkcjonować będą również oddziały i przedstawicielstwa zagraniczne. Są to oddziały w Pakistanie, Danii i Egipcie oraz przedstawicielstwa w Brukseli, Moskwie, Kijowie i Wysokoje na Białorusi.

Strukturę organizacyjną PGNiG uzupełnią tak jak dotychczas oddział w Odolanowie oraz oddział Centralne Laboratorium Pomiarowo-Badawcze w Warszawie. Projekt ten jest na etapie końcowych analiz i konsultacji, m.in. ze stroną społeczną.

W założeniach strategicznych zawarto także przesłanie konsolidowania spółek GK PGNiG o podobnym czy identycznym profi lu biznesowym. W założeniu miało to służyć m.in. wzmocnieniu ich przyszłego potencjału przetargowego, kredytowego czy sprzętowego. Poddano analizie spółki poszukiwawcze (wiertnicze) i serwisowe pod kątem możliwości ich konsolidacji.

VNG o polskim rynku gazowym

Nasz rynek gazowy czeka w najbliższych latach stabilizacja - uważa Jacek Kwiatkowski,

reprezentujący w Polsce duży niemiecki koncern gazowy VNG. Jego zdaniem, wynika to wciąż z dominującej pozycji PGNiG i związanych z tym przewag potentata. Zdaniem Kwiatkowskiego, w kraju nie wzrośnie na razie w znaczącym stopniu zużycie gazu.

- Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że w Polsce będzie rosło w bardzo szybkim tempie zużycie błękitnego paliwa - uważa Kwiatkowski. - Jednak z wielu względów tak się nie stało i nic nie wskazuje na to, że mogłoby to się zmienić w najbliższym czasie. Ze względu na drożejący gaz - aczkolwiek dzieje się tak także z innymi nośnikami energii - popyt na to paliwo nie wzrasta gwałtownie. Pamiętajmy, że postęp technologiczny powoduje, iż do produkcji czy też ogrzania domu potrzeba znacznie mniej surowca niż kiedyś.

Jego zdaniem, nie obejdzie się jednak bez dalszego wzrostu cen gazu. - Bo przecież powiązany on jest z cenami innych nośników - nadmienia Kwiatkowski.

O jakiego rzędu podwyżki może chodzić - trudno powiedzieć, zwłaszcza że PGNiG czekają negocjacje z Rosjanami, które toczyć się będą w atmosferze obciążonej skomplikowaną sytuacją polityczną (stanowisko Polski w sprawie Gruzji, tarcza antyrakietowa).

Prezes Kwiatkowski nie sądzi, by mogło to zagrażać płynności dostaw. - Przecież chodzi o biznes - konstatuje prezes polskiego VNG.

Dariusz Malinowski

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »