
Prezes Bogdanki nie chciał komentować informacji o możliwym odwołaniu. Można mieć wątpliwości, czy tego typu informacje, dotyczące spółki giełdowej, powinny być podawane w takiej formie, poprzez media społecznościowe.
Cięcia w planie produkcji
Co mogło wpłynąć na decyzję o wprowadzenia punktu dotyczącego zmiany szefa spółki na posiedzeniu rady nadzorczej? Być może chodzi o coraz niższy plan produkcyjny spółki. W środę firma poinformowała w komunikacie giełdowym (nie na Twitterze!), że obniża do 8,3 mln ton z 9,2 mln ton plan produkcyjny węgla handlowego na ten rok. To zła informacja, biorąc pod uwagę, że jesteśmy w środku kryzysu energetycznego. Od kilku miesięcy wszyscy zastanawiają się, czy wystarczy węgla dla gospodarstw domowych i ciepłowni po tym jak Polska zrezygnowała z zakupów surowca z Rosji.
Artur Wasil jest prezesem Bogdanki od marca 2018 roku. Jest absolwentem Wydziału Górniczego Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. W Bogdance pracował od 2002 roku, przeszedł tu wszystkie szczeble kariery zawodowej, od stanowiska stażysty do sztygara oddziałowego oddziału wydobywczego. W 2012 r. podjął pracę w przedsiębiorstwie PRG Linter, gdzie piastował również stanowisko prezesa.
"Nagłe i nieprzewidywalne utrudnienia"
W jednej ze ścian, uruchomionej 31 sierpnia, nagle doszło do wzrostu ciśnienia eksploatacyjnego. Doszło do jej zaciśnięcia. - Spółka podjęła działania w celu uwolnienia zaciśniętych sekcji i wznowienia eksploatacji. Działania, z uwagi na skalę zjawiska, są skomplikowane pod względem technicznym i organizacyjnym - podała firma.
Właśnie ze względu na te "nagłe i nieprzewidywalne" utrudnienia w prowadzeniu wydobycia, którym - jak podaje spółka - nie można było zapobiec ani przeciwdziałać, zdecydowano o zmniejszeniu tegorocznego planu proudukcji.

To kolejne zmniejszenie celu na ten rok. Bogdanka na początku września zredukowała go do ok. 9,2 mln ton, tymczasem wcześniejsze założenia mówiły o 9,5 mln ton. Również tym razem spółka wskazywała na "nagłe i nieprzewidziane utrudnienia".
Eksperci zajmujący się górnictwem przy każdej okazji podkreślają, że szacunki dotyczące wydobycia węgla są zawsze obarczone ryzykiem nagłych wypadków, które w kopalniach zdarzają się często, a które mogą zaburzyć plany produkcyjne.
Niepewność co do przyszłości węgla
Być może władzom nie podobały się też wcześniejsze wypowiedzi prezesa Bogdanki. W maju tego roku mówił on Interii, że inwestycje w wydobycie węgla są długotrwałe i kosztowne, tymczasem europejska polityka klimatyczna co do założeń się nie zmienia, wciąż obowiązuje strategia dekarbonizacji. Oceniał, że sentyment do węgla nie poprawił się na długo. Podkreślał, że krajowa polityka energetyczna zakłada, że w 2040 r. na polskim rynku będzie potrzeba 11 mln ton węgla.
- Kluczowe jest pytanie o stabilność odbioru węgla. Można oczywiście zbudować potencjał wydobywczy na Śląsku, zakładając odpowiedni poziom wydatków w dłuższym czasie. Mowa jednak o ogromnych inwestycjach. Można by je planować pod warunkiem, że jest perspektywa - mówi Wasil Interii.
Dodał, że podjęcie przez jakikolwiek zarząd decyzji o zwiększeniu inwestycji musiałoby wiązać się z prawdopodobieństwem, że węgiel będzie potrzebny w dłuższym okresie. Dziś takiej gwarancji nie ma. W dodatku koszty wydobycia krajowego węgla są wyższe, jego pokłady zalegają głęboko.
Monika Borkowska