Rekomendacje z o.o.

Analizy i rekomendacje przygotowywane przez biura maklerskie i banki inwestycyjne są ostro krytykowane przez inwestorów. Czasem otwarcie drwią oni z oficjalnych zaleceń.

Analizy i rekomendacje przygotowywane przez biura maklerskie i banki inwestycyjne są ostro krytykowane przez inwestorów. Czasem otwarcie drwią oni z oficjalnych zaleceń.

Złośliwie zauważają, że kluczem do sukcesu może być postępowanie odwrotne do zalecanego w raportach. Po cichu z wycen i rekomendacji kpią także niektórzy analitycy. Niestety, dokonana przez PARKIET analiza prowadzi do smutnego wniosku - rynek analiz i rekomendacji jest daleki od doskonałości.

Na co skarżą się inwestorzy? Między innymi na to, że czują się "wpuszczani w maliny" zachętą do kupowania akcji, które - według ich przeczucia - ktoś chce wypchnąć z własnego portfela. - Jeśli biuro wydaje bardzo pozytywną rekomendację, to najpewniej po to, żeby sprzedać jakiś papier po wyższej cenie - uważa jeden z naszych Czytelników. Podobnych głosów jest sporo. Komentarze pojawiają się na listach dyskusyjnych i w rozmowach prywatnych po głośnych raportach zachwalających walory spółek.

Reklama

Ludzie nie wierzą raportom analitycznym również dlatego, że większość z nich zachęca do nabywania akcji. Irytację inwestorów spotęgowała, oczywiście, ponad dwuletnia bessa. Zderzenie dramatycznego załamania rynku z optymizmem wydawanych wcześniej zaleceń doprowadziło na pewno do zachwiania wiarygodności analiz i rekomendacji. Faktycznie, w czasie gdy Warszawa pogrążała się w bessie, większość istotnych rekomendacji stanowiły zalecenia kupna. W udostępnionej nam, zweryfikowanej bazie 317 istotnych raportów z polskiego rynku (2000-2001) tylko 11 (3,5% wszystkich) zalecało wyraźnie sprzedaż... Tymczasem kupno i akumulację radzono w aż 214 opracowaniach! Z czasem - ale już po tym, jak dramatyczna bessa stała się faktem - zwiększyła się liczba zaleceń negatywnych. Na pocieszenie można podać, że z udostępnionych badań wynika, iż na rynku amerykańskim dysproporcje były dość zbliżone - zaleceń pozytywnych było niemal cztery razy więcej niż negatywnych.

Dlaczego analitycy nie wydają równie wielu zaleceń sprzedaży? Opowieści o tym, że wynika to z braku powszechnie stosowanej krótkiej sprzedaży można włożyć między bajki. Prawdziwym powodem wydają się interesy brokerów - zarabiają przecież na obsłudze spółek i ich nowych emisji. "Biuro może świadczyć usługi na rzecz firm, których dotyczą analizy" - lojalnie ostrzegają analitycy w swoich raportach. - Analizy i rekomendacje na całym świecie są przygotowywane pod sprzedaż. Nie ma miejsca na niezależne opracowania. Z tego nie da się żyć - mówił PARKIETOWI parę lat temu jeden z zachodnich bankierów inwestycyjnych. Morał z długich rozmów z nim prowadzonych był bardzo smutny: niezależnych rekomendacji nie ma, a "chińskie mury" w biurach maklerskich i bankach niekoniecznie są tak szczelne, jak być powinny.

Porównując liczbę zaleceń pozytywnych i negatywnych, można by odnieść wrażenie, że bessa ostatnich dwóch lat to jakieś nieporozumienie. To, oczywiście, efekt opisanego wykoślawienia obrazu rynku i ewidentnej nierównowagi między różnymi typami zaleceń. Ale to nie koniec "zaciemniania" prawdziwego, często mało różowego, obrazu sytuacji. Oto bowiem, gdy rekomendacje pozytywne przybierają czasem formę wręcz euforycznych haseł typu: "zdecydowanie kupuj" (lub "strong buy"), to w rekomendacjach negatywnych - wydaje się - że analitycy robią wszystko, by słowo "sprzedaj" zastąpić czymś łagodniej brzmiącym - np. "gorzej niż rynek". Wątpliwości można też mieć do użyteczności zalecenia "neutralnie", które de facto nie mówi nic i jest wyjściem z sytuacji, gdy analitycy nie wiedzą, co sądzić o perspektywach takiego papieru.

Warto podkreślić, że sytuacja na naszym rynku nie różni się zbytnio od praktyk stosowanych na rozwiniętych giełdach świata. Interesy brokerów blokują niezależność ocen. Nie można jednak popadać w paranoję i ignorować opinii ludzi, z których wielu podchodzi do swojej pracy analitycznej nie tylko rzetelnie, ale i z prawdziwą pasją. Analizy warto więc czytać. Do zaleceń inwestycyjnych należy podchodzić jednak ostrożnie, mając na uwadze realia rynku i okoliczności przygotowywania raportów. A odpowiedzialność za gospodarowanie własnymi pieniędzmi i tak spoczywa przecież na właścicielu portfela. Tym, którzy o tym nie pamiętają, warto polecić lekturę drukowanych czasem drobnymi literkami zastrzeżeń i uwag autorów rekomendacji. Biura ostrzegają w nich np., że nie gwarantują, że przedstawione w raporcie dane są "w pełni dokładne i kompletne". "Przedstawione prognozy są oparte wyłącznie o analizę przeprowadzoną bez uzgodnień ze spółkami, ani z innymi podmiotami i opierają się na szeregu założeń, które w przyszłości mogą okazać się nietrafne. Biuro nie udziela żadnego zapewnienia, że podane prognozy sprawdzą się" - uprzedza jedno z biur.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: bank | bessa | ANALIZY | biuro | analitycy | banki inwestycyjne | ANALIZY
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »